SIEDEM

27.2K 762 148
                                    


Budzi mnie głośny trzask. Gwałtownie podnoszę się do pozycji siedzącej i nasłuchuję kolejnego łomotu, ale nic już nie słyszę. Ponownie opadam więc na miękką poduszkę. Zamykam powieki i próbuję zasnąć. Oddech przyspieszony niespodziewanym hałasem zaczyna mi się wyrównywać. Podsuwam kołdrę pod sam nos i przekręcam na lewy bok, ale wtedy znów atakuje mnie wyraźny łomot.

    Zrywam się na równe nogi i po omacku zbliżam w kierunku drzwi. Ostrożnie naciskam klamkę i ciągnę je do siebie. Z zapartym tchem wyglądam na korytarz, który spowity jest mrokiem. Mrużę oczy, chcąc dostrzec, co mogło być źródłem hałasu, kiedy dociera do mnie ciche pojękiwanie.

    Wstrzymuję oddech i wychodzę z pokoju. Jedną ręką przytrzymuję drzwi, żeby nie zamknęły się z hukiem. Rozglądam się dookoła. Już po chwili moim oczom ukazuje się prowodyr całego zamieszania.

U szczytu schodów leży Noah. Na jego widok kręcę głową, zdając sobie sprawę, że jest kompletnie pijany. Podbiegam do niego, kucam i łapię za ramię z obawy, że zaraz zsunie się po schodach.

– Noah? – Mój głos jest cichy. – Wszystko w porządku?

Chłopak unosi głowę, lecz zajmuje mu to dużo więcej czasu niż na trzeźwo. Mamrocze pod nosem coś, czego nie rozumiem.

– Chodź. – Wchodzę na schody i pomagam mu wstać. – Zaprowadzę cię do łóżka.

Z jego ust wydostaje się gardłowy śmiech.

– Widzisz... Mówiłem, że sama do mnie przyjdziesz.

W duchu przewracam oczami, ale nie komentuję. Zarzucam sobie jego rękę na szyję i prowadzę do pokoju. Głęboko wciągam powietrze, ale moje nozdrza wypełniają się jego mocnymi perfumami, zmieszanymi z dymem papierosowym.

Łokciem udaje mi się nacisnąć klamkę, dzięki czemu bezproblemowo dostajemy się do środka. Po omacku szukam włącznika na ścianie i już po kilku sekundach pomieszczenie się rozjaśnia. Mrużę oczy, oślepiona nagłą jasnością, ale na szczęście oczy dość szybko się do niej przyzwyczajają.

Noah chwiejnym krokiem zbliża się do łóżka. Opada ciężko na materac, ledwo radząc sobie ze zdjęciem butów. Wzdycham, lecz postanawiam mu trochę pomóc, ale kiedy znajduję się przed nim, dostrzegam na jego twarzy siniaki.

– Co się stało?

Chłopak powoli podnosi na mnie wzrok. Wpatruje mi się w oczy, a jeden kącik jego ust prawie niezauważalnie unosi się do góry.

– Ja i Dylan... – zaczyna. Mam wrażenie, że język nie chce z nim współpracować. – Ja i Dylan mieliśmy sobie coś do wyjaśnienia.

Posyłam mu karcące spojrzenie.

– Nie powinniście się kłócić z mojego powodu – oznajmiam ze skruchą. – Ani tym bardziej bić.

– Ten dupek sam sobie na to zasłużył. Już dawno temu powinienem był mu złożyć łomot.

Kręcę niezadowolenie głową.

– Przemoc to nie jest rozwiązanie.

Brunet siedzi na materacu, a rękami podpiera się z tyłu. Wzrok ma skupiony na mnie, a jego brązowe tęczówki błyszczą od nadmiaru spożytego alkoholu.

– Powinienem był mu skręcić kark.

– Noah! – upominam go surowym tonem.

– Może wtedy dotarłoby do niego, że ma się do ciebie nie zbliżać.

Milknę. Wpatruję w niego i próbuję go zrozumieć, co okazuje się dużo trudniejsze. Z podbitym okiem wygląda groźnie, choć nie ukrywam, że wizerunek złego chłopca cholernie mu pasuje.

The secret we hide | PREMIERA 3.06Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz