Rozdział 4

28 0 0
                                    


Książe na białym koniu

Charlotte

Siedziałam na łóżku, przytulając się do różowego pluszowego kotka i przeglądałam instagrama. Dokładniej to przeglądałam recenzje książek, ponieważ ostatnia zainteresowała mnie swoimi wątkami. Nigdy nie sądziłam, że spodoba mi się erotyk z wątkiem „DDlg". Czytając tą książkę czułam obrzydzenie ale też duże zainteresowanie. Moja półka z książkami się wyróżniała. Nie była cała różowa, a bardziej widniały tam kolory czarne, ciemne. Po 20 minutach znudziłam się recenzjami, i postanowiłam się pomalować. Zawsze to robiłam gdy mi się nudziło. Włączyłam playlistę z muzyką klasyczną, usiadłam do toaletki i spięłam włosy dwoma spinkami. Wyjęłam swoje kosmetyki do pielęgnacji przed makijażem, a gdy chciałam je zacząć nakładać moje drzwi szybko się otworzyły. Stanął w nich Victor. Osoba jakiej najmniej spodziewałam się we wtorek o godzinie 16. Przecież wczoraj mieliśmy korepetycje. Victor stał i się na mnie patrzył. Ale nie tak jak zawsze, patrzył się z powagą... Miał na sobie czarne dresy i czerwoną bluzę, co jest u niego no raczej niespotykane. Trzymał mój test od włoskiego, niestety w taki sposób przez, który nie mogłam ujrzeć swojego wyniku.

-Witam droga Charlotte. – Wypowiedział to tak wolno i cicho, że mnie to przeraziło. Uśmiechnęłam się na powitanie, a on próbował tego nie odwzajemnić lecz jego kąciki ust poszły ku górze. O co mu chodzi? Wszedł do mojego pokoju, odłożył test na biurko i usiadł przy nim. Postanowiłam, że usiądę na łóżko, aby mieć na niego lepszy widok. Spojrzałam na test. 63%. Zrobiłam większe oczy i przełknęłam ślinę. Victor rozsiadł się na krześle, odkaszlnął i spojrzał się na mnie.

-Przepraszam. – To chyba jedyne co mogłam teraz powiedzieć. W sumie to nie wiem co innego bym mogła. Szczerze byłam zaskoczona tym wynikiem, bo sądziłam że miałam tylko dwa zadania źle.

-I co ja mam w tym przypadku zrobić? Oczywiście, że przez kolejny tydzień będziemy powtarzać to samo, ale nie podoba mi się to. Miałaś z innych testów bardzo dobre wyniki. – Wypowiedział to tak chłodno, a przecież był dla mnie miły.

-Naprawdę, przepraszam. – Powiedziałam tak cichym szeptem, że nie wiem czy zdołał to usłyszeć.

-Czego się boisz? – Uśmiech wpłynął na jego usta, a przecież jeszcze chwile temu miał kamienna twarz.

-Koni... - Moje usta prawie nie drgnęły przy wypowiadaniu tego słowa.

-Świetnie się składa – Wyszczerzył się w moją stronę. – Ubieraj się, zabieram cię na wycieczkę. Załóż coś wygodnego. Będę czekał na ciebie pod twoimi drzwiami. – On mnie chyba nie chce zabrać do stajni? Wyszedł z mojego pokoju i przymknął za sobą drzwi. Wybrałam czarne jeansy i jasno fioletową rozpinaną bluzę a pod nią biały top . Nałożyłam krem na twarz i olejek na usta. Wzięłam czarną, średniej wielkości torebkę i włożyłam do niej najważniejsze rzeczy. Rozczesałam włosy i wyszłam z pokoju. Victor od razu się poderwał ze ściany o którą się opierał, sprawdził godzinę na telefonie i się uśmiechnął. Zeszliśmy na dół, rozejrzałam się po salonie w poszukiwaniu taty lecz nigdzie go nie było. Nie było na stole karteczki, a ja nie dostałam od niego żadnej wiadomości. Weszłam do salonu i wzięłam karteczkę oraz długopis. Napisałam na niej, że wychodzę i zostawiłam ją na stoliku. Victor czekał na mnie w korytarzu, a gdy ja do niego weszłam podsunął mi biało fioletowe Jordany. Nie lubiłam jak ktoś wybierał za mnie. Ubrałam je i wzięłam swoje klucze, wyszliśmy z domu a ja go zakluczyłam. Na podjeździe stał czarny mercedes G klasy. Victor go otworzył i podszedł do drzwi od strony pasażera. Otworzył je i czekał aż wsiądę do środka. Poczułam nietypowe dla mnie ciepło na gest chłopaka. Mężczyzna zamknął drzwi, przeszedł dookoła i sam wsiadł do auta. Odpalił silnik i wyjechaliśmy z mojej posesji. Zajęłam się swoim telefonem, a dokładniej grą o kotach. Victor przez całą drogę był cicho, ja w sumie też. Jedynymi dźwiękami były odgłosy gry i muzyka z radia. Po około 45 minutach poczułam jak parkujemy więc podniosłam głowę. Chwilę mi zajęło zorientowanie się gdzie jesteśmy. Pierwszy budynek wyglądał jak zwykły dom, a raczej mała willa. Dopiero potem zauważyłam pastwiska i inne wybiegi z piaskiem. Spojrzałam na już szeroko uśmiechniętego Victora z przerażeniem. Popłaczę się zaraz. On wysiadł z auta i poszedł otworzyć mi drzwi. Ostrożnie wysiadłam, bo czułam jak moje nogi się trzęsą. Drzwi za mną również zostały zamknięte przez Victora, który od razu po tym podszedł do bagażnika. Wyciągnął z niej małą torbę, po czym poprosił żebym za nim poszła. Weszliśmy do pomieszczenia, które wyglądało jak kawiarnia. Po lewej stronie pomieszczenia były duże okna, z których można było zobaczyć halę, na której byli ludzie z końmi. Chwilę tam patrzyłam. Zawsze jak widziałam kogoś kto jeździł, zastanawiałam się jak panuje nad tak dużym zwierzęciem i to z taką precyzją. Victor postukał mnie w ramię i zaprowadził do stajni. Podeszliśmy pod boks który był podpisany imieniem „Vivaldi". W boksie stał biały, duży koń, który przeżuwał coś w pysku. Victor go pogłaskał i wziął moją dłoń bym też go dotknęła. Szybko zabrałam dłoń i pokręciłam głową na nie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 18, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My Perfect CloudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz