– Nadal nie wierzę w to, że się rozstaliście - mruknął Pablo, wkładając sobie do ust pięć kulek winogrona naraz, po czym zdając sobie sprawę że był to górny limit jego paszczy, zaczął mielić je mlaszcząc przy tym jak nowonarodzone prosię. – Hej, czy to prawda, że to on z tobą zerwał?
A więc tak właśnie Pedro odwdzięczył mi się za pomoc w zdobyciu uwagi pani jego serca. Nie, żebym była zdziwiona - w końcu to ja sama podsunęłam mu ten jakże genialny pomysł, ale myślałam, że będzie miał tyle godności, żeby nie wdawać się w tego typu szczegóły rozmawiając z naszymi wspólnymi przyjaciółmi. Cóż, widocznie musiał czymś odbić sobie urażone męskie ego, a skoro przydarzyła się do tego odpowiednia sposobność logicznym było to, że nie mógł jej zmarnować.
Parsknęłam śmiechem pod nosem, po czym z pożałowaniem pokręciwszy głową, na powrót próbując skupić wzrok na kolorowym schemacie przedstawiającym układ trawienny przeżuwaczy zaciągnęłam się trzymanym w dłoni papierosem elektrycznym i wypuściłam chmurę dymu w głąb mojego pokoju. Gavi podejrzliwie uniósł wzrok znad swojego telefonu, zmarszczył brwi, a pracujące w jego głowie na pełnych obrotach trybiki widocznie dodały dwa do dwóch, bo po chwili odezwał się głosem pełnym zażenowania:
– To nie on z tobą zerwał, prawda?
– Skąd - sarknęłam. – Właśnie tak było.
– Wobec tego czemu się śmiejesz?
– Zupełnie bez powodu.
– June, ja naprawdę rozumiem, że chcecie teraz zachować przyjacielskie stosunki, ale nie myślisz, że to trochę za dużo dla ciebie?
– Nie, dlaczego? - zmarszczyłam brwi, chociaż doskonale znałam odpowiedź na to pytanie.
– Wciąż go kochasz.
– Kto by nie kochał? - prychnęłam oschle. – Wszyscy kochają Pedriego! Pedri jest absolutnie, kurwa, najlepszą, najcudowniejszą osobą na tym świecie! Daję dupy, że na pewno przeprowadza wszystkie babcie przez ulicę, mówi dzień dobry na klatce schodowej i kupuje pojedyncze banany w sklepie!
– Okeeej - przeciągnął Gavi, wyczuwając w moim głosie nutkę sarkazmu. – Może po prostu powinnaś odpuścić sobie dziś tę imprezę?
– Nie idę tam dla niego - warknęłam, może zbyt ostro niż wymagała tego sytuacja, bo szatyn aż obruszył się na kanapie. – To urodziny Stelli.
– No i co z tego? To klub, June, a w klubie jest alkohol i czasem dzieją się różne rzeczy. Dobrze wiesz, że przyjdzie z Carol a i tak pchasz się tam jak koszula w dupę.
–Nic nie rozumiesz, Gavi.
– Rozumiem aż za dużo - odparł, po czym odbijając się plecami od sofy usiadł naprzeciwko mnie i oparł łokcie na kolanach. – Więcej niż ci się wydaje. Mówicie, że chcecie mieć ze sobą przyjacielskie stosunki, a teraz oboje zachowujecie się jak zazdrosne przedszkolaki. To tak nie działa.
O Gavirze można było powiedzieć wiele - pewnie nie był najbardziej błyskotliwą osobą na tym świecie i z pewnością odwzorowywał wizerunek dobrego, aczkolwiek niekoniecznie mądrego sportowca, momentami wykazywał zapędy narcystyczne, a zagadkę wciąż stanowił dla niego piasek kinetyczny, ale tym razem, chcąc czy nie, musiałam przyznać mu rację. Musicie wiedzieć, że nienawidziłam się mylić, a każde potknięcie zawsze odbijało mi się czkawką, jednak tym razem nie mogłam zaprzeczyć czemuś, co było pewne.
Oczywiście, że go kochałam. Cholera, kochałam go znacznie mocniej niż ktokolwiek mógłby to sobie wyobrazić, ale nie była to miłość prosta, a już na pewno nie szczęśliwa. Pedro przez pewien czas był jednocześnie i blisko, i daleko, a ja nigdy nie chciałam być tą drugą, która będzie jego marnym pocieszeniem, kiedy Carol znudzi się jego osobą - a to z kolei, biorąc pod uwagę jej lekkoduszne usposobienie oraz zdzirowaty, idiotycznie pretensjonalny charakterek, było całkiem prawdopodobne. Sami rozumiecie, ceniłam się zbyt wysoko na to, by być materacem Gonzaleza po tym, jak kochająca tylko samą siebie Carol rzuci go z przytupem i melodyjką, jednak wciąż nie mogłam pozbyć się cholernego głosu z tyłu mojej głowy powtarzającego mi raz po raz, że nie jestem dla niego wystarczająca.
CZYTASZ
how to be a heartbreaker | pedri
FanficJune zawsze schlebiało to, jakim zainteresowaniem cieszyła się w oczach płci przeciwnej, ale nawet ten fakt nie sprawił, że kiedykolwiek zdołała pokochać jakiegoś mężczyznę tak bardzo, jak kochała siebie, choć wcale nie znaczyło to, że zasypiała sam...