Rozdział X - podbite oko i w sercu gorąco

57 8 12
                                    

- Sergio co ty taki wkurwiony jesteś? - zapytała Pilar.

- Zjebałem mu moment pocałunku - powiedział Neymar - Tak się wkurwił, że mi przyjebał.

- Nie dziwię się mu - do rozmowy dołączył Hakimi, który o dziwo wydawał się trzeźwy - Kogo chciał liznąć?

- Kojarzysz tego niskiego, miłego, słodkiego blondyna? - zapytał Mbappe odpalając kolejnego skręta - To właśnie jego pragnie.

- Myślałam, że masz lepszy gust - powiedziała z drobnym zniesmaczeniem Pilar.

- Ciesz się, że to nie jest na przykład taki Pique - zaśmiał się Ney - Chociaż może nie byłoby tak źle.

- Fuj - jęknął Ramos, który do tej pory siedział cicho - Jego to nawet kijem bym nie dotknął.

- Enemies to lover - poruszył brwiami Brazylijczyk.

- Ale jesteście zjebani - wyciągnął butelkę jakiejś bałkańskiej wódki, którą sobie przywłaszczył będąc u Luki w domu - Na trzeźwo się z wami nie da.

- Nie pij lepiej - powiedziała Rubio patrząc na zegarek - Dochodzi osiemnasta.

- Ja pierdole - Hiszpan oparł głowę o ścianę - Zapomniałem.

- Rozwalisz mu mordę i wracamy - powiedziała łapiąc Ramosa za rękę - Idziemy.

Miejsce, do którego szli było całkiem niedaleko domu Luki, przypadek? Była to jakaś stara uliczka gdzie zazwyczaj spali jacyś pijani ludzie.

Po chwili dotarli na miejsce, ale ku ich zdziwieniu nikogo nie było.

- Myślisz, że stchórzył? - zapytał Hakimi.

- Zaraz przyjdzie - Sergio usiadł na betonowych schodach - Dajmy mu czas.

- Właśnie ja tego czasu nie mam - wtrącił Neymar - Muszę spierdalać.

- Nie obrazisz się jak zostawimy cię samego? - zapytała Pilar spoglądając na telefon gdzie widniało ponad dwadzieścia nieodebranych połączeń.

- Idźcie - machnął ręką - Dam sobie radę.

Jeszcze przez jakiś czas siedział sam nasłuchując otaczających go dźwięków. Było jeszcze dość jasno, a słońce dopiero zaczęło zachodzić.

- Myślałem, że stchórzyłeś - powiedział kiedy zobaczył Gerarda.

- Zakończmy to jak najszybciej - uśmiechnął się wyciągając zza pleców kij.

- Ale tak to nie - Ramos natychmiast wstał - Skąd masz ten jebany kij.

-----------------

- Luka jedziemy odwieść ciotkę Krepinę na lotnisko - powiedział uradowany tata chłopaka - Poradzisz sobie?

- Tak! - krzyknął blondyn z pokoju obok.

- Niedługo wrócimy - powiedział i wyszedł z domu.

Chorwat postanowił, że podczas nieobecności rodziców zacznie uczyć się na matematykę. Oczywiście to nie było mu dane, bo już po chwili rozległ się dzwonek do drzwi.

- Mam tylko nadzieję, że to nie ci od fotowoltaiki - pomyślał wstając z fotela.

- Boże Sergio - jęknął kiedy zobaczył sponiewieranego chłopaka - Co ci się stało?

- Spotkanie z kijem - powiedział lekko się uśmiechając - Mogę wejść?

- Wchodź - pociągnął go za rękę, a Ramos tylko syknął z bólu.

- Następnym razem bądź trochę delikatniejszy - usiadł na kanapie - Masz coś przeciwbólowego?

- Umyj się - Luka usiadł obok Hiszpana - Jesteś cały w błocie, a potem ogarniemy ci twarz, bo nie jest za ciekawie.

- Nie mam ubrań ani nic - spojrzał na swoje spodnie, które teraz wolały o pomstę do nieba.

- Dam ci jakieś mojego ojca - powiedział po chwili zastanowienia.

- Chyba się nie obrazi - wstał i poszedł do pokoju obok - Ostatnio bardzo cię polubił.

- Strasznie mnie to cieszy - szepnął wycierając rękawem kapiącą krew - Chcesz mi może pomóc? Bo ja sam mogę umrzeć czy coś, albo się wykrwawię. Kto wie jak to się skończy.

------------------

Mały spojler
Starzy Luki nie wrócą tak szybko 🤭👹

Szkoła Gwiazd || Modrić × Ramos || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz