XII

257 18 5
                                    

Para szła przez ciemną ulicę, wszak zdążył już nadejść późny wieczór. A ponieważ Alex był zbyt pijany i ledwie miał siłę, to Nathan nosił swoje rzeczy razem z rzeczami chłopaka, który aktualnie szedł prosto przed siebie z kamienną twarzą. Nie można było wyczytać, co aktualnie czuje, ponieważ on nie wyrażał zupełnie nic. To z kolei frustrowało bruneta, bo nie wiedział nawet na czym aktualnie stoją i nie było możliwości o tym porozmawiać. Fakt, że to wszystko jego wina, a Alexander nie upiłby się bez powodu, ale mimo wszystko kto by pomyślał, że ten wzorowy uczeń postanowi wyrzucić rozsądek do śmieci...

- Jak się czujesz, Alex? - nagle spytał spokojnie śniadoskóry z nutą lęku.
- Boli mnie głowa... - blondyn westchnął, mrużąc oczy.
- No... - przyznał z delikatnym uśmiechem - Po takiej imprezie ma prawo cię boleć...
- I to wciąż przez ciebie... - warknął - Zabierz mnie do domu, chcę spać...
- Już idziemy, skarbie... - zaśmiał się.
- Nie wytrzymam przez drogę... Zaraz się porzygam chyba...
- To niedaleko, Alex - kontynuował, kręcąc głową i przyznał pod nosem - Boże, jaki ty jesteś uroczy...
- Zamknij się... - lamentował, kładąc ręce na głowie - Boże, zdechnę...
- Ponieść cię?

Blondyn spojrzał na chłopaka kątem oka, dając mu wyraźnie do zrozumienia, że ten jest żałosny, a następnie spróbował stanąć stabilniej niż potrafił i zaczął iść jeszcze pewniej. Wkładał w to bardzo dużo wysiłku i ledwo wytrzymywał, wszak naprawdę równowaga w tym momencie nie była jego mocną stroną. Mimo wszystko nie chciał, a nawet nie mógł okazać słabości, szczególnie przez tym zdrajcą, przed tym łajdakiem Nathankiem. Brunet w świadomości zielonookiego wcale nie żałował, on tylko udawał, a tak naprawdę myślał, że ujdzie mu na sucho... Ale najbardziej jednak Alexandra gryzła chęć pomocy ze strony wyższego i ta jego dobrotliwość, a ego Rawsona nie mogło tego znieść... Nathan traktował go wcale nie jak ukochaną osobę, a jak słabą jednostkę, przynajmniej tak uważał Alex. On nie chciał ani wcale nie był słaby, nawet jeśli alkohol skutecznie go zdobywał z braku znajomości organizmu na tego typu substancje...

Po jakimś czasie zaczęli się zbliżać do dróżki prowadzącej do jakże wspaniałej budowli niczym zamek, jaki był dobrze znajomy parze. Alex ledwo skupił wzrok, mrużąc powieki, a wtedy warknął z lekką chrypą:

- Mówiłem, że chcę do domu, frajerze... - szturchnął go.
- To twój dom - zaśmiał się - Jeden z dwóch...
- Co? - prychnął - W twoich snach... Ledwo jesteśmy w związku, a ty już wymyślasz jakieś scenariusze...
- Wiesz, skarbie... W pewnym sensie będziemy rodziną niedługo, pewnie się wprowadzicie do nas czy coś...
- A skąd wiesz, że to my się wprowadzimy?
- Mamy duży dom.
- Wolę mniejsze - burknął.
- Mniejsze? - zaśmiał się, udając zdumienie.
- Ta... Te duże są zbyt... Zbyt...
- Zbyt jakie, Alex?
- Zbyt pyskate! - warknął, posyłając mu zabójcze spojrzenie, po czym znacznie go wyprzedził.
- Czy my dalej rozmawiamy o domach, kochanie?

Ale Alexander już nie dosłyszał i wcale nie chciał. Jego jedynym marzeniem było już opłukać się, a następnie jeszcze w ubraniach opaść i zasnąć... Nigdy nie czuł się tak beznadziejnie, a najgorsze, że wcale nie stracił świadomości... Wciąż pamiętał, że Nathan go skrzywdził i to w tak niekomfortowy dla geja sposób. On go zdradził z dziewczyną... Oczywiście, że zdrada to zdrada, z kimkolwiek by to zrobił, Alex byłby wściekły i smutny zarazem, ale Nathan wcześniej był tylko z dziewczynami. Gdzieś tam w podświadomości blondyn bał się, że mimo wszystko nie będzie mógł dać Lee tego, co dawały mu kobiety... Nie chodziło o coś specjalnego, po prostu to mimo wszystko jakaś różnica, choćby najmniejsza... Czy Nathan wybrałby drugiego faceta w pokoju pełnym dziewczyn właśnie w jego typie... Może jeszcze wczoraj Alex znałby odpowiedź, ale dzisiaj już nie był pewny... Naprawdę go bolało, chociaż nie potrafił okazać miłości, a zwłaszcza komuś, z kim tyle czasu toczył wojny i nagle mieli o siebie dbać i się troszczyć... W ogóle Alex nie rozumiał dlaczego oddał serce akurat Nathanowi... Nigdy nie brał tego pod uwagę ani nie wyobrażał sobie tego piłkarzyka w roli własnego chłopaka. Już Caspian byłby lepszy, nie wspominając o Noah... Każdy, ale nie Nathan Lee.

[BL] STOSUNKI MIĘDZYLUDZKIE ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz