Przez następne parę dni Alexander faktycznie myślał tylko o zakładzie, a presja ze strony Nathana tylko go do tego popychała coraz bardziej. Ledwo słuchał kogokolwiek i zwracał na cokolwiek uwagę, a co dopiero na lekcjach. Ledwo co ogarniał, ale to go nie martwiło za bardzo, bo aktualnie był skupiony na tym, aby osiągnąć sukces w wiadomej kwestii... A aby tego dokonać, to faktycznie rozglądał się za każdą dziewczyną, ale nie z zainteresowaniem, tylko analizując, na ile byłaby satysfakcjonująca jako partner do spędzania czasu, żeby mógł jakkolwiek to znieść. Choć w chwilach desperacji próbował już nawet doszukiwać się czegoś atrakcyjnego i może i to znajdywał, ale jemu się po prostu nie podobała płeć przeciwna i nie mógł z tym walczyć. Nieważne jak bardzo by chciał... Zresztą ciągle myślał o Nathanie, chociaż ten idiota wcale na to nie zasługiwał. Ale Rawson był zakochany i zdawał sobie z tego sprawę, a to tylko potęgowało jego gniew. Już nie wiedział na kogo bardziej jest zły - na siebie czy na swojego chłopaka. Bądź co bądź sam blondyn zaproponował zakład, ale wtedy przemawiały za niego emocje, a Lee widocznie bawiła ta sytuacja. Zresztą ciągle dawał to do zrozumienia...
W końcu Alex z żalem uznał, że nie może zdobyć żadnej dziewczyny, bo sam nie chciał jej zdobywać. Ale przyznać się Nathanowi też nie potrafił... Zatem postanowił ją sobie wymyślić, siedząc już w ławce i oczekując na lekcje. Nagle dosiadł się jakże najbardziej pożądany wtedy chłopak, niechcący szturchając blondyna aż ten drgnął, czując już jak ściska mu się żołądek na myśl o skłamaniu... Nie, żeby jakoś specjalnie się wstydził, ale on zamierzał oszukiwać w zakładzie... Mimo wszystko musiał zrobić właśnie tak.
- No i? - Latynos posłał chłopakowi wymowny uśmiech.
- No i co? - warknął, spoglądając w bok.
- Minęły jakieś dwa tygodnie, a ty nadal nic...
- To... - zaciął się na sekundę, ale zaraz dodał dumnie - to nieprawda. Znalazłem sobie jedną... - w trakcie jego głos robił się słabszy.
- Co? - aż otworzył szerzej zaskoczone oczy - Serio?
- Serio...
- No i kto to jest niby? - zaśmiał się, wciąż zdumiony.
- Nie znasz jej... - patrzył w bok zmieszany, co ukrywał za pewnym grymasem.
- Dobra, ale powiedz mi coś o niej! - zawołał z dziwną ekscytacją - Wiesz, Alex... Ciężko mi zrozumieć, że ty z jakąś dziewczyną...
- No widzisz... - przewrócił oczami - A jednak.
- Jaka ona jest?
- Normalna... Jak każda dziewczyna...
- Jak ma na imię? Jakie ma włosy, figurę... Czy jest ładna? No i wiesz, czy już się...
- Całowaliśmy się! - wrzasnął. - Jest ładna! Przecież brzydkiej bym nie znalazł, co nie?! Daj mi już spokój! - po czym schował się za ramionami.
- Jezu, Alex... Spokojnie... - zaśmiał się - W sumie to twój pierwszy raz z dziewczyną... Nic dziwnego, że się wstydzisz...
- Ja się nie wstydzę! - warknął przez ubranie.
- To kiedy następny krok?
- Co? - nagle podniósł się i spojrzał na niego z obrzydzeniem - Jaki następny krok?
- No wiesz...
- Ach, no tak! - udał, że myśli w ten sam sposób, choć mówił z lekką ironią - Jak najszybciej... Wiesz, jest mega ładna i w ogóle...
- Aż tak?
- No jasne. A co myślałeś?
- Wiesz co, Alex? Jakoś ci nie wierzę... - zaśmiał się.
- Chuj mnie to! Co ja się będę przejmował... Przecież to nie ja namawiam swojego chłopaka do zdradzania go z laską!
- Nie zdradzisz mnie, bo ta laska nie istnieje... - po czym wybuchnął śmiechem.
- A spierdalaj! - szturchnął go w ramię, po czym z powrotem schował się w ramionach.Przez resztę zajęć Nathan wyraźnie nabijał się z Alexa, będąc przekonanym, że ten kłamie. Ale Rawson czuł się z tym coraz gorzej, bo już sam fakt, że tak naprawdę nie zerwał z Latynosem, o czymś świadczył... Wciąż z nim był i chciał to czuć, tęsknił za normalną relacją między nim a śniadoskórym... Owszem, nadal w głębi duszy cierpiał za zachowanie chłopaka w stosunku do niego i przypadkowych dziewczyn, ale jeszcze bardziej bolał go brak Lee... On chciał mu wybaczyć i próbować zbudować ten związek, dając jeszcze jedną szansę, bo mimo wszystko... Kochał Nathana. Tymczasem ten nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji i bezczelnie krzywdził kogoś, kto oddał mu serce, ale był zbyt dumny, aby się przyznać do swoich prawdziwych odczuć... Alex naprawdę wolałby się już przyznać, aby móc znowu przytulić piłkarza lub iść z nim gdzieś, ale nie potrafił...
***
Po lekcjach miał być trening, ale Noah jeszcze chwilę rozmawiał z nauczycielem, dlatego przyszedł nieco później. Pierwsze co chciał zrobić to przebrać się w szatni, dlatego właśnie tam zmierzył. Dostrzegł nieco uchylone drzwi, ale to nie było niczym szczególnym... Dopiero, gdy zbliżył się do nich ujrzał coś, na widok czego na chwilę stanęło mu serce, a on zamarł... W zaciemnionej przestrzeni ujrzał Austina, którego Caspian obejmował za policzki i... Całował w usta.Noah wytrzymał tylko chwilę, po czym zacisnął pięść i zdecydowanym krokiem zawrócił, skręcając prosto do szatni. Po drodze minął się ze swoim bratem, ale ten widocznie nie zadał sobie trudu zauważenia w ogóle starszego. Chwilę potem rudowłosy wpadł prosto na swojego byłego, który był wyraźnie nieswój. Ten jednak zaraz po zderzeniu zaskoczony zerknął na wyższego i spytał:
- Noah... Coś nie tak?
- Bardzo nie tak... - rzekł, jakby próbując zapanować nad emocjami. Zaraz machnął ręką - Nie martw się.
- Nie idziesz na trening... - zaczął się zastanawiać - Musi być bardzo źle...
- Heh... - westchnął, uśmiechając się gorzko - Byliśmy ze sobą parę dni, a zachowujesz się, jakbyś znał mnie tak dobrze...
- Może po prostu rozumiem cię lepiej niż reszta...
- Myślisz, że tak po prostu ci powiem, Alex?
- Przekonajmy się, Noah...
CZYTASZ
[BL] STOSUNKI MIĘDZYLUDZKIE ✓
Novela Juvenil• II część PREZENTACJI O STOSUNKACH MIĘDZYLUDZKICH • główne postaci schodzą trochę na bok, aby zrobić miejsce innym