RAVENNA
Gdy zapłakana obudziłam się z koszmaru, postanowiłam przyjść na piechotę do Kaden'a. Nie wiedziałam, co mną kierowało, że poprosiłam go by mnie... Zerżnął. Gdy o tym myślę, czuję się trochę zawstydzona. Teraz siedzę u siebie w domu, pijąc gorzką kawę, chociaż zawsze piłam ją z cukrem. Od rana boli mnie brzuch, chociaż nie dostałam miesiączki, która się, kurwa, spóźnia.
Coś jest ze mną kurewsko nie tak
Wykluczałam ciążę, ponieważ od mojego pierwszego seksu z Kaden'em bez zabezpieczenia minął około miesiąc i nie było objawów wskazujących na nią. Ale bałam się, że jednak mogę mieć w swoim brzuchu małego Kaden'a. I chociaż cholernie chciałabym własną, dużą rodzinę, to nie jestem na nią teraz gotowa. Jednak gdybym była w ciąży, kochała bym to dziecko i nigdy bym go nie opuściła.
Westchnęłam i wylałam kawę do zlewu, bo zaczęła mi nie smakować. Siadam na kanapie i kładę rękę na płaski brzuch, zaczynając go głaskać.
-Damy radę, maluchu.
Damy radę...
~≠~
Wychodzę z apteki i szybko idę w stronę domu, nie chcąc się na nikogo natknąć. Jednak Bóg mnie pokarał i przede mną staje Weney z szerokim uśmiechem.
-Cześć! Dawno cię nie widziałam.
-Hej. Przepraszam, ale się spieszę.- mówię szybko, chcąc ją zbyć. Oczywiście, lubię Weney, ale to nie był najlepszy czas.
-Och, okej...
Jej wzrok pada niżej, a jej oczy rozszerzają się. Usta nie są już w uśmiechu, a w zielonych tęczówkach widnieje smutek.
-Och, rozumiem. Przepraszam, że cię zatrzymałam, Raven.
Kiwam głową i wchodzę do domu, zamykając się na dwa spusty. Nie zdejmując butów, idę do łazienki i robię test. Chodzę nerwowo od ściany do ściany i po pięciu minutach patrzę na kawałek plastiku, zamierając.
Dwie kreski.
Dwie pierdolone kreski.
Z oczu wypływają mi łzy, a ja siadam na podłodze, opierając się o lodowatą ścianę. Czuję, że robi mi się duszno i ledwo mogę złapać oddech. Zaczynam wachlować twarz dłońmi, zamykając oczy.
-Boże, Boże, Boże, Boże.- powtarzam, jak mantrę, wycierając łzy palcami.
I już za chuja nie wiem, czy to łzy szczęścia, czy smutku. Może to i to?
Bo jak ja to, kurwa, powiem Kaden'owi? Przecież się wścieknie, on nawet nie lubi dzieci, nie chcę ich mieć. Może nie będę mu mówić? Może po prostu zachowam to dla siebie, urwe kontakt i wychowam dziecko sama? Uderzyłam głową o ścianę, chcąc wypędzić tą głupią myśl z głowy. Wstałam, chwiejąc się, przez co od razu podparłam się dłońmi o umywalkę, nawet nie patrząc w lustro. Czułam się źle i przez chwilę myślałam nawet, że zemdleje, więc położyłam się spać.~≈~
Rano zadzwoniłam do mamy, by złożyć jej życzenia, jednak ta nie odebrała, więc wysłałam jej pocztę głosową. Przez całą noc głaskałam swój brzuch i co chwilę się budziłam.
W moich myślach był nawet Thomas, którego nie powinno tam być. Pomyślałam nawet, że to może być jego dziecko, jednak od razu wyrzuciłam tą myśl z głowy, ponieważ przez wiele lat naszego związku i innych sytuacji, za każdym razem się zabezpieczał. Wysłałam nawet SMS'a do Kellana, że wszystko w porządku, i żeby powiedział Kaden'owi, by się nie martwił.
Spełnił moją prośbę.
CZYTASZ
K A D E N≈ 18+
Random„Kaden był zniszczony, a Raven naprawiła go od nowa." „Bo tylko ona była jego bezpieczną przystanią." #1Blake.