Rozdział 20

549 13 4
                                    

RAVENNA

Powoli otwieram oczy, czując promieniujący ból głowy. Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę na szafce butelkę wody i leki przeciwbólowe. Szybko je połykam i wzrokiem szukam Kaden'a, jednak nigdzie go nie ma. Wątpię w to, że będzie w domu, ponieważ ostatnio opuścił swoją firmę. Wstaje i patrzę na swój ubiór. Najwidoczniej mężczyzna mnie przebrał, ponieważ byłam ubrana w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach.

Wzdycham i schodzę na dół, słysząc śmiech Kellana. Od razu zmierzam w jego stronę i zatrzymuje się, gdy widzę, że bawi się z moją córką, która powoli wsypuję mąkę do miski.

„Zrobimy mamie niespodziankę, co?”

Dziewczynka ochoczo kiwa głową, a brunet się odwraca w moją stronę i przymyka powieki.

-Ja pierdole!

Uśmiecham się lekko, patrząc jak mężczyzna przykłada drżącą rękę do klatki piersiowej.

-Zawału, kurwa, dostałem.

-To bym zakopała twoje zwłoki w lesie i narysowała czerwony krzyżyk na drzewie.- mówię i idę w stronę ekspresu, by zrobić sobie kawę.- Kaden'a nie ma?

-Nie, pojechał z samego rana do firmy, pierdoląc coś o tym, że jakiś kutas zaczął do niego wypisywać.

-Mhm.

Zabieram kubek z czarnym jak smoła napojem i słodzę dwie łyżeczki. Siadam przy stole, przyglądając się Lou, która mieszała wszystkie składniki.

-Mieliśmy zrobić ci zajebiste gofry, ale wszystko zjebałaś, budząc się za wcześnie.- burknął, a ja cicho się zaśmiałam.- I co się, kurwa, śmiejesz? To twoja wina.

Unoszę dłonie w geście obronnym i spuszczam głowę, by ukryć szeroki uśmiech. Kellan wpatruję się w swoją ślubną obrączkę i również się uśmiecha. Odkąd jest z Francy coraz częściej można widzieć go uśmiechniętego, co cholernie mnie cieszyło. Mój uśmiech jednak szybko znikł, gdy zdałam sobie sprawę, że Lousia musiała dzisiaj pójść do przedszkola, ale te było cholerne siedem godzin stąd.

-Kurwa, kurwa, kurwa.- powtarzałam jak mantrę i szybko pobiegłam po telefon i zadzwoniłam do dyrektorki.

Wytłumaczyłam jej, że jesteśmy z Lou w innym miejscu, jednak ona nawet nie okazała nami zainteresowania, tylko wydawała się być szczęśliwa, że brunetki nie ma w przedszkolu. Jebana suka.

-Coś się stało?

-Nie, Kell.

Skina głową i smaruje gofry jakimś kremem, a potem nakłada na nie owoce. Lou śmieję się, gdy jej wujek niechcący brudzi sobie nos podczas jedzenia, a moje serce się rozpływa.
Odwracam się w stronę drzwi, które z hukiem się otworzyły i wszedł przez nie Kaden. Wkurwiony Kaden.
Mogłabym nawet powiedzieć, że w oczach miał istną furię, gdy szybkim krokiem zbliżał się w naszą stronę.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, złapał moje policzki i przycisnął swoje usta do moich.

-Dzień dobry, Raven.- wyszeptał w moje lekko opuchnięte wargi i ugryzł delikatnie ją zębami.

-Dzień dobry.

K A D E N≈ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz