Rozdział 21

518 13 7
                                    

KADEN

3 lata później

Mam dość.

Jestem już starym prykiem, który jest przed czterdziestką i mam kurewsko dość moich dzieci. Mam cholerne trzydzieści siedem lat mam czteroletniego syna i sześcioletnią córeczkę i do kolekcji dołączył jeszcze jeden dwuletni syn. Leno, Lousia i Raised bawią się w ogrodzie, a ja przestałem mieć ochotę na moją kawę. Jedyne na co mam ochotę to zerżnąć moją żonę, ponieważ wygląda kurewsko seksownie w satynowych spodenkach i bluzce na ramiączkach.
W sumie jak zawsze seksownie. Jednak, kurwa, nie mogę, ponieważ w drodze jest jeszcze jedno dziecko.
Za jakie, kurwa, grzechy? Miałem już pierdoloną czwórkę.

Kręcę głową na piski i lekko się uśmiecham, gdy patrzę na moją żonę, która pisze coś na telefonie przegryzając dolną wargę.

-Mamo!

Raven patrzy na Lou, która ma całe potargane włosy, jednak szeroki uśmiech na twarzy. Jako najstarsza z rodzeństwa jest również najmądrzejsza, ponieważ Leno inteligencją nie grzeszy. Ciekawe po kim.

-Tak, słońce?- odkłada urządzenie i skupia całą swoją uwagę na naszej córce.

-Leno szarpnął mnie za włosy i teraz nie da się ich rozczesać!

Kręci z uśmiechem głową i szepcze coś do jej ucha. Parę lat temu zakupiliśmy jej aparat słuchowy, ponieważ się o niego upierała. Zrobiłbym wszystko dla tej smarkuli.
Biegnie w stronę braci i taranuje Leno, którego twarz ląduje w mokrym od wody piasku. Nie wytrzymuje i parskam śmiechem, przez co mój syn morduje mnie spojrzeniem.

-Tato!

Ja pierdole.

-Czego?

-Powiedz jej coś!- krzyczy, a moja głowa pęka. Obudziłem się dzisiaj o czwartej nad ranem przez jego pierdolone krzyki. Jest najgłośniejszy z całej dwójki.

-Co mam jej niby powiedzieć?

-Żeby przestała.

Ponownie kręcę głową i wzdycham, mówiąc synowi, żeby poszedł umyć twarz. Wraca po dziesięciu minutach i biegnie do mamy, by się przytulić. Ravenna bierze go natychmiast w ramiona i całuje jego czoło.
Wstaje i podchodzę do niej, a ona podnosi głowę, patrząc na mnie podejrzliwie. Całuje jej słodkie usta i gładzę jej rozpaloną skórę na policzku.

-Kocham cię.

-Ja ciebie też, Kaden.- wyszeptała i musnęła wargami moją żuchwę.- Za dwa miesiące będziesz miał trzydzieści osiem lat, stary już jesteś.

-Spierdalaj, ty nie jesteś lepsza.- patrzy na mnie z niezrozumieniem, a ja przypominam jej wiek.- To już trzydzieści lat, skarbie.

-Wal się.

Uśmiecham się i patrzę na nasze dzieci. Mam nadzieję, że Russell będzie ostatni.

Nadzieja matką głupich.

~≠~

Kilka miesięcy później

Cały nasz dom śpi, a my mamy w końcu czas dla siebie. Odkąd Russell się urodził Raven nawet nie miała czasu na mnie spojrzeć, co cholernie mnie frustrowało. Potrzebowałem jej uwagi. Teraz ją mam.

K A D E N≈ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz