rozdział 11 - do Tajlandii

613 13 2
                                    

W sklepie kupiłam rzeczy na drogę do Tajlandii. Było ich trochę, ze względu na mnie i naszą córeczkę. Kupiłam dużo mleka modyfikowanego, bo tylko takie Lisa pije, dodatkowe buteleczki, smoczki, trochę ubranek, bo z tych pomału wyrasta, dla mnie ubrania na lato, a w tym sukienki, spódniczki przed kolano i topy. Z jedzenia na drogę kupiłam jeszcze ciemne bułki i trochę warzyw. Zapłaciłam 300 euro. Na spacerze Lisa usnęła, a ja z Leo rozmawialiśmy na temat drugiego dziecka. Gdy wróciliśmy do domu dokończyłam pakowanie i zjadłam późny obiad, bo o 17:30. Po jedzeniu zaniosłam walizki i torby na dół, bo o 2 nad ranem mamy wylot. Ja nie kładłam się spać i Lisę też przetrzymywałam jak najdłużej, żeby spała w samolocie. O północy spakowaliśmy ostatnie bagaże do samochodów i pojechaliśmy na lotnisko, gdzie czekali na nas wszyscy bracia.
- Cześć wszystkim.
- Cześć Hailie. Plany się zmieniły i leci cała święta trójca, Mona, Marge, Will, ja, mamy Mony i Leo.
- O! Fajnie. Będziemy całą rodzinką. Do kiedy zostajecie?
- Po chrzcinach ja, Will, mamy Mony i Leo odlatujemy, a święta trójca, Mona i Marge pod koniec sierpnia.
- Okej. Wsiadamy? Chłodno jest, a Lisa ma cienkie ubranka. Mi też zimno.
- Tak, już wsiadamy. Wyjmij Lisę z wózka, to wniosę go do samolotu.
- Dzięki. Shane pomożesz Leo?
- Tak. Chodź stary.
- Dzięki za pomoc.
Kiedy wszyscy byli w samolocie zaczęliśmy rozmawiać o ciążach Mony i Marge. Ja moją niestety muszę ukrywać. Lot minął spokojnie. Ja i Lisa większość przespałyśmy, a Leo grał w strzelanki chłopaków razem z nimi. Kiedy wylądowaliśmy tata przywitał nas bardzo ciepło. W Tajlandii było 35 stopni, a w Pensylwanii ledwo 10. Była 11 w Tajlandii, więc poszłam z Lisą i Leo do naszego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam strój kąpielowy, a na to sukienkę w kwiaty, którą kupiłam tuż przed wyjazdem. Leo zrobił podobnie. Lisę tylko przebrałam w jej uroczy strój. Wzięłam ją w chustę i nie ubierałam jej niczego innego. Mimo, iż plaża była bardzo blisko od domu wzięłam tam torbę, do której spakowałam pieluchę tetrową, termos z gorącą wodą, mleko modyfikowane, buteleczkę, smoczek, ręczniki, wodę w butelce dla mnie i Leo, telefon, krem z filtrem i cienki kocyk. Szykowanie zajęło mi 10 minut. Chłopaki i tata byli już na plaży i bawili się w najlepsze.
Kiedy doszliśmy zdjęłam sukienkę, a moją córeczkę wyjęłam z chusty i weszłam z nią do wody. Weszłam do pasa, więc Lisie tylko stópki się zamoczyły. Chłopaki zaczęli na Nas chlapać, ale tata, Will i Vincent szybko zareagowali. Ja natomiast odłożyłam Lisę na kocyk i zaczęłam bitwę wodną z moimi trzema najmłodszymi braćmi. Byłam cała mokra, ale Tony wywalił się dwa razy do wody, że nurkował. Dylan podobnie - trzy wywrotki. Shane jako jedyny nie był cały mokry. Po zabawie wszyscy poszliśmy do domu na obiad.

Hailie Monet-Hardy-?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz