rozdział 10 - co mamy zrobić?

711 14 8
                                    

Po badaniach poszliśmy do domu Mony. Chciałam z nią jak najszybciej porozmawiać o mojej ciąży, ale przed rozmową z moją przyjaciółką chciałam pogadać o tym z moim chłopakiem.
- Leo.... Przepraszam. Moi bracia nie będą szczęśliwi. Boję się, że zmuszą mnie do aborcji, a Ciebie zabiją
- Nie bój się o mnie. Aborcji też nie będzie. Twoi bracia...
-  Musimy jak najszybciej lecieć do Tajlandii. Tam powiemy im to na video. Oswoją się z tą informacją i przylecimy do Pensylwanii na nowy rok szkolny. Albo nie. Poproszę Vincent'a o szkołę w chmurze dla nas. To się uda i nie będziemy mówić im o ciąży.
- Twój ojciec nie będzie zadowolony.
- Wiem, ale to jedyna opcja.
- Oo  ktoś tu się obudził. Lisunia jest głodna, tak?
- Łeee
- No już spokojnie. Mama da jedzonka. Wracając do rozmowy. Ja bym poleciała do Tajlandii już pojutrze. Gips zdejmą Ci w tamtejszych szpitalach.
- Dobra. Trzeba zacząć się pakować i powiadomić Vince'a.
- Noo.
- O hej Monka. Pojutrze wylatuję z Leo i Lisą. Lecisz z nami?
- Takk. Jesteś w ciąży.
- Leo?
- Tak! Będę ojcem dwóch dzieciaków!!
- Gratuluję Wam!!! Kiedy im powiecie?
- Nie powiemy. Prosimy o szkołę w chmurze i zostajemy w Tajlandii. Powiemy im za rok w wakacje, jak do nas przylecą.
- Nieźle obmyślane. Mogę lecieć z wami teraz?
- Możesz. Marge i Shane jak chcą, to też mogą. Leo mówimy o kolejnej ciąży Shane'owi?
- Ufam mu, ale ja bym nie mówił mimo wszystko.
- Dobra. Dzwonię do mojego najstarszego braciszka, poinformować go o naszych planach.
Rozmowa Hailie z Vincent'em:
- Hej Vince.
- Witaj droga Hailie. Masz jakiś problem?
- Nie, ale czy mógłbyś załatwić nam na pojutrze lot do Tajlandii?
- Mógłbym. Zrobię to zaraz.
- I czy Mona i Marge też mogą lecieć na jakiś czas?
- Ja nie mam przeciw wskazań, ale zapytam ojca.
- Dobrze. Dziękuję i dobranoc.
- Dobranoc droga Hailie.

- Udało się! Leo lecimy z Lisą pojutrze, a ty i Marge nie wiem czy możecie. Zależy od ojca.
Po krótkiej wymianie zdań poszłam spakować mnie i Lisę. Trwało to tyle, że nie zauważyłam, że zrobiło się jasno. Po śniadaniu zebrałam się i pojechałam do szpitala do Tony'ego.
- Hej wszystkim.
- Hej
-Witaj
- Siema
- Elo
- Cześć
- Jak się masz Tony? Przeszczep pomógł?
- Tak... Bardzo Ci dziękuję za twoją pomoc siostrzyczko.
- Nie ma za co Tonuś.
- Tonuś xD
- Cichutko Dyluś.
- Tylko nie Dyluś!!
- Dobrze Dylanozaurze.
- XDDD
- Szonie cicho(chodzi o Shane'a)
- Halina poco przyszłaś, bo już mnie denerwujesz?
- Przyszłam się z wami pożegnać, bo pojutrze wylatujemy do ojca.
- Ja też chcę! - krzyknęli razem Dylan z Shane'em.
- Dobrze. Hailie Mona i Marge mogą lecieć.
- Takkk!
- Ja lecę na pewno. Jak moja dziewczyna może to ja też. Nie zostawię jej teraz samej.
- Dobrze Shane. Dylan ty też możesz, ale nie denerwujesz Hailie.
- Ja też chcę. - Powiedział cicho Tony.
- To polecisz za dwa tygodnie.
- Vincent, mogę cię prosić na korytarz na chwilkę?
- Tak, chodź Hailie.
- O czym chciałabyś porozmawiać?
- Czy mogłabym od września mieć razem z Leo szkołę w chmurze?
- A czemu tak?
- Po pierwsze wywaliłeś mnie z domu, a ty jak coś mówisz to tak ma być, po drugie nie byłabym w stanie z wami mieszkać sama z Lisą. Leo mi bardzo pomaga, nie tylko w dzień.
- Dobrze Hailie. Chcesz na cały rok?
- Tak.
- Załatwione, ale jeżeli byś chciała możesz zawsze wrócić do nas, do domu w Pensylwani.
- Dziękuję. Pójdę porzegnac się z chłopakami i wracam do domu.
- Do zobaczenia Hailie.
- Pa chłopaki.
Gdy wróciłam do domu poszłam do Lisy, przebrałam ją w czyste ubrania, bo tamte ubrudziła przy jedzeniu i wzięłam ją na spacer w chuście. Wózek też oczywiście wzięłam.
- Witaj kochanie. Dokąd idziecie?
- Cześć kotku. Idziemy na spacerek do sklepu. Idziesz z nami?
- Przejdę się, żeby ci pomóc.
- Dziękuję. Kochany jesteś.
- O Cześć gołąbeczki. Gdzie się wybieracie?
- Hejo Mona. Na spacer i do sklepu.

Ważne. Chcecie żeby Hailie miała drugą córkę czy syna?

Hailie Monet-Hardy-?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz