rozdział 6 - u ojca

1K 23 1
                                    

Czas z tatą mijał nam bardzo szybko. Pewnego dnia Vincent zarządził spotkanie rodzinne na wideo. Rodzinne miał na myśli: on, Will, Dylan, Shane, Tony i ja. Shane skłamał, że nie może, bo ma słaby internet, ale miałam z nim plan, że poproszę go o pomoc przy Lisie jak się obudzi podczas rozmowy. O 16 się zdzwoniliśmy (nwm jak się pisze), a Vince standardowo przeszedł do miliona pytań.
- Jak się czujesz droga Hailie?
- Dziękuję, dobrze. Jak Wy?
- Również dobrze, ale bez Shane'a nudno
- Przejdźmy do rzeczy. Kto jest ojcem Lisy, Hailie?
- L-leo...
- On?!
- Ten debil?!
W tym momencie Lisa się obudziła.
- Shane podasz mi Lisę?
- Kto poda? - zapytał Tony
- Shane. Shane Monet nasz brat.
- Siema chłopaki!
- Ale jak ty tam..?!
- Lisa jest cudnym dzieckiem i żałujcie, że odrzuciliście Hailie i jej najlepszą i najpiękniejszą córeczkę pod słońcem.
- Co???
- Dziękuję Shane.
- Macie jeszcze jakieś pytania, bo jak nie to ja też coś chcę.
- Droga Hailie złamałaś najważniejszy zakaz i teraz oficjalnie informuję Cię, że w tym domu nie masz czego szukać. Twoim opiekunem prawnym będzie Cam. Do szkoły musisz się jakieś innej zapisać.
- Dobrze. To teraz ja chciałabym Was wszystkich w imieniu moim, Leo i Lisy zaprosić na jej chrzest, który odbędzie się 23 lipca o godzinie 11.00. Któryś z Was przyjdzie, bo nie wiem ile miejsc w restauracji rezerwować?
- Ja nie.
- Ja też nie.
- Malutka ja z Vincentem mamy bardzo ważny wyjazd z pracy, więc nie możemy.
- Okej. Z mojej strony to wszystko.
- Z naszej też.
- To pa.
- Pa.
Następnego dnia Shane zapytał mnie, dlaczego w ogóle zaszłam w ciążę i jak to się stało, że oni tego nie zauważyli.
- No w ciążę zaszłam dlatego, bo wiedziałam, że mnie wtedy wywalicie z domu, a byliście wtedy dla mnie niemili, więc było mi to na rękę. Co do tego czy nie zauważycie to nie wiedziałam, ale zaczęłam więcej jeść, żeby było, że przytyłam, bo widzieliście, że więcej jem. Mama Mony była położną. Robiła mi USG i inne badania. Ona też odebrała poród. Co do Leo to wszystko mieliśmy obmyślone, a tatę w to wtajemniczyliśmy.
- No mała dziewczynko widzę, że wiedziałaś co robisz.
- Ja właśnie nic nie wiedziałam. Dopiero w 5 tygodniu ciąży doszło do mnie co najlepszego zrobiłam. Nie byłam w stanie dokonać aborcji, bo wiedziałam, że to coś we mnie żyje. A czy nie zauważycie nie wiedziałam, bo mogłam mieć inne położenie miednicy i w ogóle i byście zauważyli w 3 miesiącu ciąży. Czyli niczego nie wiedziałam.
- No w sumie....
- Hailie mam jeszcze jedno pytanie. Oddałabyś za Nas życie?
- Oczywiście, że tak. Ja Ciebie i chłopaków nadal tak samo kocham. Oni mnie pewnie nienawidzą, ale ja dla nich zrobię wszystko.
- Wow.... Znaczy warto wiedzieć.
- Hailie... Bo ja tą rozmowę nagrałem i czy mogę przesłać to chłopaką, żeby wiedzieli czemu zaszłaś w ciążę?
- Co?! Znaczy przepraszam. No..... Dobra możesz.
Chat Monetów bez Hailie
S: Siema. Mam coś dla Was.
T, D, W, V: Co?
S: Rozmowę moją z Hailie dlaczego zaszła w ciążę i coś dla Tony'ego. Ona nie wiedziała, że nagrywam to, więc jest szczera. Rzecz jasna, potem jej powiedziałem. Chcecie?
T, D, W, V: Chcemy
S: *przesyła*
W: Ciekawe
V: Czyli ona tak myślała...
T: Czyli jest dla mnie szansa... Nie. Ona tego nie zrobi za bardzo się boi.
D: Co myśmy zrobili...
Prywatny chat Shane'a z Vincent'em:
V: Shane kiedy możemy porozmawiać w trójkę z Hailie?
S: Jak dla mnie ciągle możemy.
V: Dobrze. Zapytaj Hailie, kiedy jej pasuje.
S: Mówi, że ciągle.
V: E takim razie dziś o 19.
S: Dobra. Powiem Hailie.
Rozmowa na wideo Shane'a, Vincent'a i Hailie.
H: Cześć. Co tym razem zrobiłam?
V: Witaj Hailie. Tym razem nic. Pamiętasz jak mówiłaś Shane'owi, że oddasz za nas życie?
H: Tak pamiętam. Komu się coś stało?
V: Shane Hailie siedzi?
S: Tak.
V: Shane otwórz jeszcze okno i przynieś wodę.
H: Czy ktoś mi wreszcie powie, co się stało?
S: Już przyniosłem wodę.
V: Droga Hailie Tony jest w szpitalu i potrzebuje jak najszybciej przeszczepu szpiku kostnego. Tylko ty możesz to dla niego zrobić.
H: Oczywiście, że to zrobię.
V: Dobrze droga Hailie. Musisz jak najszybciej przylecieć do Pensylwanii.
H: Jutro rano będę gotowa. Czy Leo i Lisa mogą też przylecieć?
V: Owszem mogą. Jutro o 10 będzie czekał samolot na lotnisku.
H: Czy coś jeszcze, bo jeśli nie to idę nas pakować.
V: To wszystko droga Hailie. Idź się pakować. Do zobaczenia
H: Pa Vincent.
V: Do zobaczenia Shane
S: Pa dziadku
Rozmowa na żywo Hailie z Leo
- Leo jutro lecimy do Pensylwanii.
- Po co?
- Tony musi mieć przeszczep szpiku i tylko ja mogę być dawcą.
- A twoi bracia mnie nie zabiją?
-Nie będziesz się im pokazywał
- Dobra....
- Pakuj się i idź spać dziś do innego pokoju. Wyśpij się, bo potem ty będziesz miał nieprzespane noce.
Pakowałam nas przez całą noc. O 8 obudziłam Leo i Lisę. Shane, Marge i tata już nie spali. Po szybkim śniadaniu spakowaliśmy walizki do aut i pojechaliśmy na lotnisko. Lecieliśmy 10 godzin. Przez całą drogę albo spałam albo zajmowałam Lisą. Gdy dolecieliśmy na lotnisku w Pensylwanii czekali na nas Will, i Dylan. Noc spędziłam z Lisą u Leo, bo do willi nie zamierzam wracać nigdy. Następnego dnia o 8 wstałam, ogarnęłam się i pojechałam do szpitala. Tam już czekał na mnie Vincent.

Hailie Monet-Hardy-?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz