Wielka Brytania x ZSRR

487 26 21
                                    

Zamówione przez: Martusiana

Niesprawdzone: 12.07.2023

|==|==|==|==|==|==|==|==|==|==|

To był ciężki dzień. Pełno konferencji, "przyjacielskie" uprzejmości i polityka. Tyle że właśnie pojawiał się ten cudzysłów. Ten mały kruczek w całym ciężkim i długim dniu.

Wielka Brytania był na skraju. Ostatnie dni były samą w sobie karuzelą, a teraz doszedł do tego jeszcze problem dzisiaj. Normalnie zignorowałam takie zaczepki ze strony ZSRR, jakieś półsłówka, przebąkiwania i wrzutki, ale nie dziś. Wychodził niemal co chwila na papierosa, samemu nie odczuwając, że przerwa jest tak często. Tytoń go uspokajał. Do czasu.

Do czasu kiedy ZSRR także pojawił się na przerwie papierosowej. Byli jedynymi osobami na palarni, ku jeszcze większemu zestresowaniu i rozjuszeniu Brytyjczyka, który od samego progu nerwowo tupał nogą.

- Nieźle się tu urządziliście. - powiedział kpiąco Rosjanin, rozglądając się wokoło.

Wielka Brytania milczał, bo nie chciał zacząć krzyczeć, co na pewno stałoby się, gdyby tylko otworzył usta. Wiedział to od samego rana, kiedy tylko komunista otworzył do niego usta.

- No co, druhu? Nie będziesz ze mną rozmawiał? - zaśmiał się ZSRR, patrząc na drugiego. - Zupełnie jak małe dziecko. - zaciągnął się dymem.

Anglik tylko odliczał w głowie do dziesięciu. Zaraz też w głowie przeklął tych, którzy wymyślili tę metodę - wcale nie pomagała, a wręcz przeciwnie - denerwowała jeszcze bardziej. Z każdą minutą nabierał przeświadczenia, że Sowiet specjalnie się na niego uwziął i wybrał go sobie za cel.

Rosjanin usiadł obok gospodarza na ławie, po czym dmuchnął mi dymem prosto w twarz. Udawał jednak, że to nie miało nigdy miejsca.

- Zaprosiłeś mnie to powinieneś mnie ugościć jak na dżentelmena przystało. - zakpił.

Wielka Brytania zaczął się nawet modlić do Boga, aby ten dał mu siłę i wytrwałość.

- Wiesz, nie podoba mi się przyjacielu, że jesteś tak mało rozmowny. - ZSRR obruszył się teatralnie.

Gospodarz chwycił się za głowę i zaczął masować skronie. Czuł jak zbiera mu się na krzyk, więc kierował swoje emocje w cokolwiek innego.

- Ty płaczesz? - powiedział Rosjanin, niedowierzając. Mężczyzna też zdał sobie z tego sprawę dopiero teraz. - Ty płaczesz! - komunista zaczął się śmiać, rzucając ubliżające obelgi do Brytyjczyka.

Ten jedynie odwracał wzrok, ocierając cieknące coraz szybciej łzy. Przeklinał się w myślach za ten moment słabości, próbując się powstrzymać. Chciał wyjść, ale wiedział, że w ten sposób pogrzebałby swój honor na całej linii, a tak - zachował jeszcze jakieś jego resztki.

ZSRR trącił go ramieniem, po czym chwycił za ramię, odwracając do siebie.

- Jak małe dziecko... - westchnął, uspokajając się po śmiechu.

- Do cholery jasnej! - Brytyjczyk nie wytrzymał. - Miałem ciężkie dwa tygodnie, bo ty - pan świata - powiedział drwiąco - musiał oczywiście przyjechać i przechwalać się po raz enty, że jego świat jest lepszy! Wiesz co ci powiem? Gówno jesteś wart. Ty i ten twój Wschód! Wszyscy jesteście dzikimi i nienadającymi się do życia w społeczeństwie istotami!

Łzy kapały mu po brodzie, kiedy jednocześnie wydzierał się na Rosjanina, który patrzył na niego nietęgą miną. Zaraz jednak na jego twarzy zaczął się rysować wątły, a potem coraz odważniejszy uśmiech. Wreszcie pierś ZSRR zaczęła drżeć w śmiechu.

- Żałosny jesteś. - wydusił wreszcie, gdzieś między śmiechem a oddechem. - Ty i to całe przedstawienie. Cieszę się jednak, że dziś w nocy też będę uprzykrzał ci życie, bo przecież byłeś tak uprzejmy, aby pojechać razem ze mną do hotelu. - wyrzucił niedopałek do popielniczki. - Tymczasem do zobaczenia. Konferencja jeszcze trwa. - wyszedł.

Wielka Brytania opadł zmarnowany na ławce. Musiał ścisnąć wszystko w sobie. Musi iść na konferencję i jej dalszą część.

***

Wieczorem wsiedli do jednej limuzyny z ZSRR, choć żaden z nich się nie odzywał. Każdy miał do wypełnienia kilka raportów, dokumentów i innych szpargałów. Gdy dojechali do hotelu, w którym mieli otrzymać zakwaterowanie, okazało się, że został jeden pokój. Pokój z podwójnym łóżkiem.

- Ależ to żaden problem. Damy sobie radę. - Rosjanin odezwał się, zanim Anglik mógł zacząć się awanturować.

- Pokój sto cztery. - recepcjonista podał komuniście klucze.

Ruszyli cicho przez korytarze do wyznaczonego pokoju. Wreszcie zamknęli się w nim od środka. Pokój był przestronny, ale mankamentem było jedno łóżko. Niespodziewanie ZSRR klepnął Brytyjczyka w tyłek, tylko po to, żeby zdenerwować go jeszcze bardziej.

- Ciebie chyba pojebało! - wydarł się.

- Jest dwudziesta trzecia. Na pewno chcesz się wydzierać podczas ciszy nocnej? - spytał spokojnie, siadając na łóżku i powoli zdejmując garnitur. Marzył o tym, żeby się wykąpać.

- O co ci chodzi, co? Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, żeby wyprowadzić mnie z równowagi.

- A ty nie badałbyś granic ludzkiej wytrzymałości i ich zachowań? - rzucił na niego okiem. - Idę się wykąpać. Może jak wrócę to ochłoniesz. - zaśmiał się, choć doskonale wiedział, że tylko bardziej wyprowadza go z równowagi.

Kilka minut później wrócił do sypialni. Brytyjczyk minął go w ciszy, samemu idąc się wykąpać i pomyśleć w samotności. Nie minęło wiele, a i on pojawił się w łóżku. Odwrócił się plecami i próbował zasnąć, ale łzy zalewały mu oczy.

- Dobra, - zaczął Rosjanin, odwracając się w stronę mężczyzny. - takie podchody nie mają sensu. Przepraszam.

Wielka Brytania milczał. Wiedział, że jeśli otworzy usta - nie wydobędzie żadnych słów ze ściśniętego żalem gardła. ZSRR zawahał się na chwilę, ale po chwili sięgnął barku Anglika, przewracając go na plecy.

Między nimi leżała poduszka, którą wyznaczyli granicę w połowie.

- Aż tak bardzo jesteś zły?

- Mam psychicznie dość, do cholery. Od kilku dni nie słyszę nic innego jak "ZSRR to...", "ZSRR tamto...". To męczy i chcę to mieć już za sobą. Na całe szczęście jutro wyjeżdżasz.

- A przyjmiesz moje przeprosiny? Nie chciałem aż tak daleko ciągnąć, ale nie stawiałeś granicy i... - przerwano mu.

- Jak miałem stawiać granice, skoro zaraz poszłaby plotka, że cię nie szanuję?! - syknął szeptem.

- Nie przejmować się plotkami? - Rosjanin wzruszył ramionami.

- Wiesz co? - spojrzał na niego. - Przyjmę te pieprzone przeprosiny dla świętego spokoju i tylko dlatego. A teraz daj mi do cholery spać. - syknął, wracając do swojej pierwotnej pozycji odwróconym plecami.

- Miło... Dobranoc...

|==|==|==|==|==|==|==|==|==|==|

No kurwa, ja nie umiem pisać Hurt/comfort, więc jason - dojadę cię na urodzinach <33 ^^

Uwagi (wszystkie poza tymi od ciebie, jason <33):

One-shoty | Countryhumans |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz