13. Wspomnienia

95 6 3
                                    

- Na brodę Merlina, jak mogłem tak łatwo dać się podejść Voldemortowi- mamrotał pod nosem Harry. Było widać, że jest na siebie wściekły i traktuje to bardzo personalnie.

- Właśnie Potter, jak mogłeś – rzucił Draco. Nie skończył na tym, tylko kontynuował dalszą krytykę – Chłopiec, który przeżył.... Wybraniec.... A zawiódł przy pierwszej okazji!

- Gdzie ty byłeś w tym czasie? Może poszłoby ci lepiej? – Odparł od razu Potter, rzucając w stronę blondyna spojrzenie, które ewidentnie znaczyło, że oczekuje odpowiedzi.

Malfoy strasznie się zmieszał. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony, nie była w jego stylu. Mimo to, na wszelki wypadek, kazałam obu natychmiast zaprzestać tej dyskusji. Wytykanie sobie, kto co zrobił źle nie miało najmniejszego sensu. Aby przerwać niezręczną ciszę, którą wywołałam, wyciągnęłam z kieszeni tajemniczy przedmiot, który podarował mi Voldemort.

- Macie pojęcie co to może być?

- Wspomnienie – powiedział pewnym głosem Harry. Razem z Draco spojrzeliśmy na niego pytająco. Widząc to dodał – widziałem już takie w gabiniecie Dumbledora. Możliwe, że należy do kogoś, może Voldemorta..- tu się zawahał na chwilę, ale zaraz kontynuował - ...lub ciebie.

- Do mnie? – Przestraszyłam się na samą myśl. Skąd mógł być w posiadaniu moich wspomnień, przecież nigdy go nie spotkałam. Czy był aż tak potężny?

- To tylko teoria i pewnie się mylę – odpowiedział mi szybko i pogłaskał po ramieniu widząc, że się zdenerwowałam

- I co teraz? – Wtrącił Draco, który do tej pory przyglądał się całej rozmowie w ciszy.

- Dumbledore posiada Myślodsiewnie. Można jej użyć, aby sprawdzić co kryje się w tym Wspomnieniu. Możemy popro....

-Nie ma mowy! – przerwałam Harremu natychmiast – nie chcę by ktoś się o tym na razie dowiedział. Zrobimy to sami.

Byłam bardzo stanowcza. Chłopaki wiedzieli, że nie ma sensu nawet dyskutować. Ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę Hogwartu.

***

- Zaczynam wątpić czy włamanie do gabinetu Dumbledora to dobry pomysł – powiedział Harry, gdy stanęliśmy przed pokojem dyrektora. Było widać, że ma wątpliwości już w trakcie drogi, ale dopiero teraz powiedział to na głos.

- Nie możesz się wycofać, jesteś mi potrzebny, bez ciebie nie dam sobie rady – rzuciłam licząc na odrobinę litości. Draco nie czekając na jego odpowiedź przewrócił oczami i otworzył drzwi.

Weszliśmy do środka. Spodziewałam się, że będzie trudniej. Nie było żadnych zabezpieczeń. Czy mieliśmy, aż takie szczęście? Nie miałam jednak czasu się nad tym teraz zastanawiać. Od razu poprosiłam Harrego o zaprowadzenie do tej Myślodsiewni.

- To tutaj – powiedział Harry i wskazał na wielką srebrną misę – wystarczy, że umieścisz w niej Wspomnienie i zanurzysz głowę

- Zrobicie to ze mną? – rzuciłam spontanicznie. Nie wiedziałam czego się spodziewać, bałam się tego co może się stać i co zobaczę.

- Jesteś pewna? – zapytał Potter z troską na twarzy.

- Ufam wam – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą i uśmiechnęłam się do nich. Po chwili poczułam jak Draco łapie mnie za rękę. Po chwili to samo z drugą zrobił Harry i razem zanurzyliśmy twarz w misie.

***

Otworzyłam oczy. Ujrzałam małe miasteczko, oddalone od wszystkich innych w okolicy. Od razu poznałam to miejsce. To tu się wychowywałam. Magiczne miejsce zamieszkałe przez wielu czarodziei z Norwegii. Na końcu długiej ulicy, pełnej charakterystycznych dla tego miejsca domków, stał sierociniec. Trochę mniej obskurny niż wtedy, gdy widziałam go ostatni raz. Musiała zaczynać się wiosna, ponieważ większość śniegu spotniała, jednak w niektórych miejscach się jeszcze utrzymywał.

- Natychmiast wejdźcie do środka! – wykrzyknęła kobieta, zaganiając biegające przed placem sierocińca dzieci. Była to dyrektorka - Matylda, starsza kobieta, która pełniła dla nas rolę matki. Wszyscy, jak zawsze posłusznie, wbiegli do środka. Od razu uśmiechnęłam się widząc moich starych przyjaciół Oriona i Alice.

Kiedy ostatnie dziecko wbiegło do środka i trzasnęło za sobą drzwiami moja uwaga od razu została skierowana w stronę bramy, w której stała już Matylda. Za rogu wyłoniła się postać w kapturze. Nie było dokładnie widać jej twarzy. Zgarbiona postać trzymała w ręce owinięte kocem dziecko.

- Ktoś podrzucił dziewczynkę pod moje drzwi – usłyszałam ochrypły męski głos – nie mam siły, ani pieniędzy, by ją przygarnąć. Proszę je zabrać – Po tych słowach mężczyzna wyciągnął zawinięte niemowlę w stronę Matyldy. Ta nie zastanawiając się długo, chwyciła je i przytuliła. Postać w kapturze niemal natychmiast odwróciła się i ruszyła w przeciwnym kierunku. Po chwili jednak przystanął

-Y/N... nazywa się Y/N. Miała przy sobie kartkę...

W tej chwili moje serce niemal stanęło. Czy właśnie pierwszy raz w życiu zobaczyłam swojego ojca? Miałam tyle pytań. Chciałam ruszyć za nim by dowiedzieć się kim jest, jednak znalazłam się w holu sierocińca. Matylda przekazała dziew...mnie, innej opiekunce, a sama pozostała na miejscu.

Nie przeniosłam się wraz z małą sobą dalej, co mogło oznaczać, że Wspomnienie należy właśnie do Matyldy. To nie tłumaczyło skąd miał je Voldemort. Dyrektorka jedynie stała z wyraźnie zamyśloną miną. Po chwili znowu znalazłam się na zewnątrz. Matylda postanowiła ruszyć w ślad za zakapturzonym mężczyzną. Dobrze, że jest taka ciekawska, a na pozostałościach po śniegu, co kawałek było widać świeże odciski dużych męskich butów.

Kobieta doszła do pobliskiego lasu i nagle skryła się za drzewem. Szybciej niż ja wychwyciła, że mój ojciec z kimś rozmawia.

- Jestem wdzięczny za to co zrobiłeś, jednak twoje zadanie kończy się w tym miejscu.

Od razu poznałam ten głos. Voldemort. Stał nad moim ojcem, a ten błagał go o litość. Nie miał na sobie już kaptura. Moim oczom ukazał się brunet w okularach. Chciałam się mu przyjrzeć bliżej, poznać go. Zamiast tego usłyszałam Avada Kedavra.

Dreszcz przeszedł moje ciało, tak samo jak przez ciało Matyldy. Różnica była taka, że ja mogłam krzyczeć, a ona nie. Musiała utrzymać w tajemnicy swoją obecność.

- Wybacz Rufusie, ale byłeś za słaby, by utrzymać w tajemnicy istnienie mojego dziecka.

Poczułam jakby ktoś odcinał mi tlen. Nie, to niemożliwe. To nie może być prawda. To musi być jakieś nieporozumienie. Nie mogę być córką Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.

Matylda również nie mogła uwierzyć. Wydała z siebie cichy jęk, który natychmiast przykuł uwagę Voldemorta.

- Nie możesz o tym wiedzieć – powiedział Voldemort, który natychmiast stanął twarzą w twarz z przerażoną dyrektorką. Wyciągnął różdżkę i wypowiedział zaklęcie, które powodowało, że została pozbawiona tego wspomnienia.

***

Niemal natychmiast zostałam odrzucona w ciemność, aby następnie wynurzyć twarz z Myślodsiewni. Byłam przerażona. Nie tylko ja. Spojrzałam na miny chłopaków, które wyrażały dokładnie to samo. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiedziałam co zrobić, więc siadłam na ziemi i przytuliłam swoje kolana. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, aby następnie spłynąć, jedna po drugiej.

- Nikt nie może o tym wiedzieć. Nikt. Musicie mi to obiecać- powiedziałam cicho, pociągając jednocześnie nosem.

Draco zbliżył się do mnie i położył dłoń na ramieniu. Nie powiedział nic, jednak było to na tyle wymowne, że wiedziałam, że jest ze mną. Harry uklęknął przy mnie.

- Y/N to nie może być prawda, na pewno nie jest – Potter próbował mnie pocieszyć, ale w jego głosie było słychać, że nie potrafi do tego przekonać nawet samego siebie – może zmanipulował to tak, by te Wspomnienie tak wyglądało?

- Tom jest twoim ojcem Y/N – powiedział ochrypły męski głos. Dambledore- Pamiętaj jednak, że to ty odpowiadasz za to kim jesteś i co robisz, a nie on.

Córka Slytherinu  [Harry Potter] [ Draco Malfoy ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz