14. Prawda

62 1 0
                                    

Od momentu, kiedy dowiedziałam się kto jest moim ojcem minęło kilka dni. Większość czasu spędziłam w łóżku łudząc się, że kiedy wstanę, wszystko okaże się złym snem. Tak jednak się nie stało. Musiałam też wrócić w końcu na zajęcia. Dumbledore pozwolił mi bym nie pojawiała się na nich przez jakiś czas. Nie chciałam jednak prowokować niepotrzebnych pytań wśród innych uczniów i nauczycieli.

Ruszyłam sama w stronę klasy w której miały odbyć się zajęcia z eliksirów. Na mojej drodze stanął jednak Snape, który kiwnięciem głowy wskazał, że mam za nim podążać. Odczułam małe deja vu. Nie analizowałam tego jednak zbyt długo, było to zbyt błahe w porównaniu do setek myśli, które gościły w mojej głowie od niedawna. Po chwili dotarliśmy do jego gabinetu, tak ponurego jak go zapamiętałam.

- Panno Y/L/N....- Snape chwilę się zawahał jednak dokończył -...przepraszam - mówiąc to stał jednak odwrócony do mnie plecami. Natychmiastowo zostałam wyrwana ze swojego kilkudniowego transu. Spodziewałam się już chyba wszystkiego, jednak takie słowa wypowiedziane przez Severusa to wyjątkowa rzadkość - Zapewne pamięta pani naszą wspólną sesje Legilimencji - mówił dalej, powoli, ważąc każde słowo - okłamałem cię mówiąc, że nic wtedy nie zauważyłem. Wykryłem blokadę w twoich wspomnieniach, którą z tego co mi wiadomo, udało ci się złamać.

- Nie złamałam jej, to wspomnienie to zrobiło... - rzekłam zgodnie z prawdą - Czy profesor wiedział o ... Nim? - głos drżał mi na samą myśl. Poczułam ukłucie złości w sercu. Mógł mi powiedzieć, może mogłabym się na to przygotować.

- Podejrzewałem - odpowiedział spokojnie odwracając się w końcu w moją stronę. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji - nie chciałem siać paniki.

-Siać paniki?! - nie wytrzymałam, poniosły mnie nerwy - to poważna sprawa! Mogłabym się na to przygotować! Cokolwiek zrobić... A teraz... boje się - nie wiem kiedy złość przerodziła się w smutek, ponieważ poczułam jak po policzku spływają mi łzy. Nie chciałam ich, szybko przetarłam twarz rękawem - nie wiem co mam zrobić Profesorze, nie wiem jak mam z tym żyć.

Snape westchnął i usiadł na wielkim krześle przy biurku zawalonym masą książek. Wyciągnął pergamin i zaczął coś na nim pisać. W międzyczasie znalazł jednak czas by mi odpowiedzieć:

- Nic by to nie dało, czułabyś się tak samo... dlatego z Albusem ustaliliśmy by nic ci nie mówić.

Oczywiście, że dyrektor też wiedział. Nawet nie miałam siły by wyrazić jak jestem tym oburzona. Miałam ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami. Nie mogłam, bo coś jeszcze zaprzątało mi głowę i nie dawało spokoju

-  Skąd Profesor wiedział, że to On? - spytałam patrząc mu w oczy - mógł to zrobić każdy.

- Ale nie każdy ma na tyle mocy by stworzyć tyle barier by to ukryć - odparł szybko wracając do notatek i książek. Czułam, że nie mówi mi całej prawdy. Wątpiłam też by z własnej woli powiedział mi dziś coś więcej.

- I co teraz ze mną? Zostanę wydalona? - zadałam kolejne pytania. Nie jestem pewna czy faktycznie obchodziła mnie odpowiedź. Moje życie i tak zamieniło się w koszmar i taka błahostka nie robiła dużej różnicy.

- W żadnym wypadku. Nie ma takiej potrzeby, będziesz tu bezpieczna - po tych słowach zamilkł na krótką chwilę. Byłam pewna, że to koniec rozmowy i miałam odwrócić się w stronę wyjścia, ale Snape jednak kontynuował - Nie znamy zamiarów Voldemorta, ale skoro postanowił pokazać ci prawdę, możemy być pewni, że coś planuje. Musisz być czujna i mieć oczy szeroko otwarte. To potężny czarodziej i niesamowicie inteligentny. Miej się na baczności - skończył coś pisać i schował papier do szuflady, którą zamknął na klucz -  a teraz możesz iść już na zajęcia.

Łatwo mu mówić. Zrzucił na mnie kolejną bombę informacji, a ja mam pełno pytań bez odpowiedzi. "Możesz iść na zajęcia". Pff jakie to teraz absurdalne. Nie będę w stanie się skupić.

- Uważaj na siebie - rzucił Snape, kiedy miałam już wyjść z jego gabinetu. Błagam niech to będzie tylko sen.



Córka Slytherinu  [Harry Potter] [ Draco Malfoy ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz