Rozdział 28

68 17 11
                                    

DONOVAN

Nie mogłem pozwolić, aby Ernesh sam radził sobie z tym wszystkim. Kiedy stanął przede mną i pierwszy raz spojrzał na mnie z pełną powagą, kiedy poprosił mnie o pomoc, zrozumiałem, że powoli się poddawał. Byłem jego ostatnia nadzieją, a to oznaczało, że było naprawdę źle.

Już nie raz walczyłem z członkiem rodziny królewskiej elfów i nie chciałem tego powtarzać, tym bardziej że z Ehanem miałem do czynienia na samym początku całej tej historii. Pamiętałem, jak na mnie patrzył, jak próbował we mnie wzbudzić gniew. I swoją drogą, udało mu się to. Wyprowadził mnie z równowagi, obudził we mnie, coś, czego wcześniej sam nie potrafiłem w sobie obudzić.

Byłem pewny, że go wtedy zabiłem. Ale on żył.

W jakimś stopniu mnie to przeraziło, ale nie mogłem pozwolić, aby strach wygrał nade mną i opanował moje myśli. Kiedy tylko Ernesh opuścił Carminę, aby móc wrócić do Elsolis, znalazłem Hope i poprosiłem ja o pomoc. Musieliśmy znaleźć zaklęcia, których potrzebowalibyśmy, próbując przywrócić Adaliah potrzebne jej wspomnienia. Czułem, że będę musiał sięgnąć po czarna magię, ale przecież robiłem to na co dzień. Właśnie dlatego Ernesh przyszedł do mnie, nie do Hope czy jakiegokolwiek innego czarodzieja.

Wszyscy musieliśmy współpracować. Chociaż ten jeden raz.

Trylogia Ambicji część 2: Spojrzeć Śmierci W OczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz