Rozdział 30

98 17 34
                                    

ERNESH

Był środek nocy, ale nie mogłem spać, dlatego leżąc w swoim łożu, czytałem jakąś starą książkę, którą znalazłem w komnacie. Przerwałem jednak, kiedy zacząłem odczuwać tępy ból w całym ciele. Było to dość dziwne uczucie i nie byłem do końca pewny, czym było ono spowodowane.

Wróciłem do czytania, ignorując to, jednak ból w szybkim tempie zaczynał się zwiększać.

W końcu stał się na tyle nieznośny, że odłożyłem książkę na bok i podniosłem się z łóżka. Spojrzałem na Denę, która spokojnie spała i uśmiechnąłem się blado. Była piękna, nawet kiedy spała. Najpiękniejsza... Nachyliłem się do niej i czule pocałowałem ją w czubek głowy, po czym bez żadnego szelestu opuściłem komnatę, chcąc zajrzeć do Adaliah. Ból, który odczuwałem, nie był przypadkowy. Nie należał do mnie, a więc musiał on doskwierać mojej siostrze, to było już dla mnie oczywiste.

Idąc do jej drzwi, przeszywający ból sprawił, że zgiąłem się wpół, jęcząc z bólu. Wtedy nie miałem już wątpliwości co do tego, że coś niedobrego działo się z Adaliah. Wpadłem do jej Komnaty, obawiając się tego, co miałem zobaczyć.

Moja siostra bezwładnie leżała na swoim łóżku. Wyglądała, jakby spała, jednak jej oddech był ciężki i nierównomierny, co wykluczyło sen.

Podszedłem do łóżka, patrząc na nią z niepokojem. Na jej ciele widniało wiele świeżych zadrapań i cięć, z których sączyła się krew. Najbardziej zaniepokoiła mnie poparzona skóra na jej gardle. Nigdzie obok nie było broni, nie było też żadnego napastnika, więc nie mogła zrobić sobie tego sama, ani nikt obecny w komnacie.

Na moich oczach na obojczyku elfki pojawiło się głębokie rozcięcie, z którego spłynęła krew. Przekląłem pod nosem, chwyciłem ją za ramiona i potrząsnąłem nią, próbując ją obudzić, jednak ta nie zareagowała. Nie chciałem nawet wiedzieć, co działo się w jej głowie. Desperacko spojrzałem w stronę drzwi na strażnika, który zajrzał z niepokojem do środka.

— Wezwij Owena — powiedziałem przerażonym głosem. — Szybko!

Strażnik pobiegł korytarzem po Owena, natomiast ja ponownie skupiłem sie na siostrze. Jeszcze raz nią potrząsnąłem.

— Adaliah, obudź się — Wdarłem się do jej spowitego mrokiem umysłu, aby mieć pewność, że mnie usłyszy. — Obudź się! Adaliah, proszę.

Elfka łapczywie zaczerpnęła powietrza i gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się nerwowo wokół, jakby nie miała pojęcia, gdzie się znajdowała. W jej oczach widniał ogromny strach i ból.

Usiadłem obok niej i nic nie mówiąc przytuliłem ją do siebie. Zacząłem czule głaskać ją po głowie, chcąc, aby się uspokoiła. Była przerażona i kiedy tak przytulała się do mnie, czułem, jak jej serce waliło w szybkim tempie. Odgarnąłem wilgotne od potu włosy z jej twarzy i mocniej przytuliłem ją do siebie.

— Ojciec — wydusiła. — On rośnie w siłę...

— Adaliah, wystarczy udawania, że wszystko jest w porządku — odparłem stanowczym tonem głosu. Nie zamierzałem przyjąć odmowy, choćby miała mnie wyrzucić z komnaty. Nie tym razem. — Potrzebujesz pomocy Donovana. I to już, natychmiast.

Podniosłem się z łóżka i chwyciłem elfkę za rękę, chcąc, aby ona również wstała. Zamierzałem udać się do Donovana od razu. Nie mogliśmy dłużej czekać.

Do Komnaty wpadł Owen. Elf spojrzał na Adaliah z przerażeniem, a potem na mnie.

— Musimy jechać do Carminy — powiedziałem. — Teraz.

Trylogia Ambicji część 2: Spojrzeć Śmierci W OczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz