Rozdział 5

101 22 39
                                    

ADALIAH

Władza była czymś, o co walczyłam przez całe swoje życie. Chciałam jej, a wręcz pożądałam i Ernesh również tego pragnął, więc nieuniknione było, że w końcu to osiągniemy. Elfy były nam poddane jak nigdy wcześniej. Bały się nas i szanowały, ponieważ wiedziały, że to my byliśmy na szczycie i o to właśnie chodziło. Nasz ojciec zawsze uczył nas, że powinniśmy byli być silni.
W porządku... Poszliśmy w jego ślady.

Traktowaliśmy wszystkich tak, jak on traktował nas. To chyba było sprawiedliwe, prawda?

— Co teraz? — zapytał Ernesh, krzyżując ręce na piersi. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.

— Musimy poszerzyć nasze horyzonty, tylko od czego by tu zacząć...?

— Czarodzieje — rzucił od razu. Nawet się nie zawahał. — Brzmi kusząco, czyż nie? Carmina już dawno powinna należeć do elfów.

Nie spodziewałam się takiej odważnej propozycji na sam początek naszej małej misji, jednak lubiliśmy skakać na głęboką wodę. Ernesh patrzył na mnie tymi swoimi perłowymi oczami z niecierpliwością czekając, aż wyrażę swoje zdanie na ten temat.
Czarna koszula, którą miał na sobie, wąskie eleganckie spodnie, również czarne, kontrastowały z jego bladą skórą. Podobnie jak jego włosy kontrastowały z oczami. Jedynie białe pasma w czarnych lokach były zbliżone kolorem do pereł jego tęczówek. Piękna, srebrna korona z cierni, która lśniła na jego skroniach, nie wyglądała tak jak rok wcześniej. Kiedy wróciliśmy z Mortum, żywe ciernie przeobraziły się w srebro, ale liście i kwiaty zniknęły raz na zawsze.

— Znamy ich króla — powiedział Ernesh, rozkładając ręce na boki. Zmarszczyłam brwi, uważnie analizując jego słowa. — Znamy jego ruchy, zamek, straż... Wiemy wszystko, co istotne i co warto wziąć pod uwagę przed takim skokiem. Damy im radę i to bez najmniejszego problemu, siostrzyczko.

— Znamy ich króla? — zapytałam.

— Myślę, że znamy Donovana zbyt dobrze.

Nie odpowiedziałam, nie mogąc ustalić, co i kiedy mi umknęło. Patrzyłam na brata, próbując przywołać jakiekolwiek wspomnienie związane z królem czarodziei, jednak moja pamięć miała jakieś luki, których do tej pory nie zauważałam. Moje wspomnienia były rozmyte i nie byłam w stanie skojarzyć wszystkich faktów.

Wyraz twarzy Ernesha dał mi zrozumienia, że było to dosyć dziwne, że nic nie pamiętałam o czarodzieju. Wiedziałam tylko, że zasiadał na tronie Carminy, był młody i że zabiłam jego ojca na polu bitwy, ale to tyle.

Wstałam ze swojego łóżka i podeszłam do komody, na której leżały moje sztylety. Wzięłam jeden z nich do ręki i zaczęłam się nim bawić, aby skupić myśli na czymś innym. Chciałam zmienić temat, aby nie rozmawiać o lukach w mojej pamięci, jednak wciąż czułam na sobie nieokreślone spojrzenie brata.

— Adaliah, ile pamiętasz o Donovanie? — zapytał po dłuższej chwili milczenia.

— Czy to istotne? Czemu mielibyśmy nad tym rozmyślać? Nie interesuje mnie jakiś czarodziej z koroną na głowie tylko to, co nas czeka.

W oczach elfa błysnęła ulga, czy podekscytowanie. Nie byłam w stanie tego stwierdzić, ale po tym, co powiedziałam, ożywił się jeszcze bardziej. Na jego twarzy ponownie pojawił się uśmiech, a wszelkie obawy zniknęły. Zupełnie jakby ich nie było.

— A niech będą czarodzieje — odparłam.

— Cudownie — Ernesh zatarł ręce. — Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli zostawię cię na chwilę samą i odwiedzę Denę? Muszę z nią szczerze porozmawiać.

Trylogia Ambicji część 2: Spojrzeć Śmierci W OczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz