ADALIAH
Jeden ze zmarłych pchnął Donovana na ziemię, lekceważąc go. Zmierzyłam napastnika wściekłym wzrokiem, kiedy czarodziej spotkał się z ziemią, jednak wyglądało na to, że tylko tyle byłam w stanie zrobić. Chciałam rzucić zaklęcie, ale grube liny, którymi chwilę wcześniej związali moje ręce, zacisnęły się jeszcze mocniej, kiedy tylko poruszyłam nadgarstkiem. Zacisnęłam mocno zęby z bólu, patrząc na swoje dłonie, na co zmarli zaśmiali się tylko, a następnie zniknęli, zostawiając nas samych w celi. Tak, znowu zostaliśmy zamknięci, ale przynajmniej tym razem byliśmy razem.
Nagle drzwi do celi otworzyły się i zmarły mężczyzna o bujnej czuprynie wepchnął do środka Ernesha. Elf stracił równowagę i upadł na ziemię, ciężko dysząc, jednak miał jeszcze trochę siły, aby przekląć w naszym ojczystym języku. Podeszłam do niego i przyklęknęłam obok, patrząc na niego ze zmartwieniem. Miał rozcięty łuk brwiowy, jego szata na ramieniu była rozcięta, a przez dziurę powoli sączyła się krew, ale całe szczęście nie miał żadnych poważniejszych obrażeń, na co odetchnęłam z lekką ulgą.
Wróciliśmy do punktu wyjścia.Kiedy mój brat podniósł się do siadu, wstałam na nogi i rozejrzałam się po celi. Próbowałam zebrać trochę magii, aby móc ją wykorzystać, jednak nic się nie stało. Nadgarstki piekły mnie od lin, jednak nie chciałam tak po prostu się poddać, skoro zmarli odpuścili mi na moment. Chciałam to jakoś wykorzystać, a zamiast tego zostałam uziemiona w inny, jeszcze bardziej upokarzający sposób.
— Nic nie rób, Adaliah — powiedział Donovan oszołomionym głosem, zerkając na mnie. — Liny, którymi nas skrępowano, są zaklęte. Próbowałem...
— Muszę nas stąd wydostać — wycedziłam.
— Siostrzyczko, to na nic — zauważył Ernesh. Nawet on był już całkiem zrezygnowany. — Nie możemy nic zrobić.
— Musi być jakieś wyjście.
— A jeśli go nie ma? — Czarodziej spuścił głowę.
Nagle drzwi do naszej celi otworzyły się z hukiem i do środka wpadł Ethan, zwracając na siebie naszą uwagę. Wszyscy spojrzeliśmy na niego ze złością, ale i ogromnymi obawami, co musiał dostrzec, ponieważ uśmieszek, który jak zwykle miał przyklejony do twarzy, poszerzył się jeszcze bardziej.
Nie mogłam przestać myśleć o tym, co był w stanie nam zrobić. Co planował? Dlaczego jeszcze nas nie zabił? Może chciał nas do czegoś wykorzystać?
Miałam tyle pytań...
Elf westchnął z satysfakcją, patrząc prosto na mnie. Już wtedy domyśliłam się, że najpierw skupi się na mnie, co pewnie miało związek ze zmarłymi. Nie mogłam dać swojemu ojcu powodu do satysfakcji, dlatego przybrałam kamienny wyraz twarzy, sprawiając pozory w żadnym stopniu nie poruszonej jego okrutnym spojrzeniem. Najgorsze było to, że w mojej głowie znów rozbrzmiały głosy zmarłych.
Mój ojciec podszedł do mnie powolnym krokiem i nic nawet nie mówiąc, chwycił mnie za gardło, odbierając mi dostęp do tlenu, jednak dalej patrzyłam mu w oczy, starając się nie okazywać żadnych emocji, mimo że musiałam przy tym walczyć o oddech. Chwyciłam jego ręce, próbując oderwać je od siebie, jednak był zbyt silny.
— Tęskniliście za mną? — zapytał mój ojciec.
Elf ze złością odepchnął mnie w tył, używając zaklęcia, co nie pozwoliło mi utrzymać się na nogach. Uderzyłam plecami o ścianę i opadłam na ziemię. Kątem oka widziałam, że Donovan chciał ruszyć mi z pomocą, jednak Ernesh stanął tuż przed nim, powstrzymując go. Wiedział, co robił.
Odwrócił się w moją stronę i skinął głową, dając mi znak, że mnie wspierał. Wiedziałam to i bez tego, ale jego delikatny uśmiech dodał mi otuchy. Przeinaczyłam ból, który mi doskwierał, w energię, którą się pożywiłam, dodając sobie sił. Zaśmiałam się, powoli podnosząc się z ziemi. Spojrzałam na ojca z rozbawieniem, dezorientując go, natomiast Ernesh i Donovan mimowolnie uśmiechnęli się, patrząc na mnie z pewną ulgą.
CZYTASZ
Trylogia Ambicji część 2: Spojrzeć Śmierci W Oczy
FantasyTRYLOGIA AMBICJI CZĘŚĆ 2 Bolesna strata zmieniła życie Donovana w piekło, które sprawiło, że jego serce wyzbyło się empatii. Siedząc na tronie z piękną koroną na głowie, żyje dalej, sprawując władzę w Carminie i próbuje zapomnieć o przeszłości, jedn...