~Najlepsza przyjaciółka na Pandorze~

202 10 10
                                    

POV. VINEYA
Słońce zaczęło już wschodzić, co wiązało się z tym, że trzeba powoli wstawać. Otworzyłam oczy, nadal czując na sobie dotyk silnych rąk chłopca z lasu.
Odwróciłam się w jego stronę tak, aby leżeć do niego twarzą.
Chłopiec jeszcze sobie drzemał.
Wyglądał niewyobrażalnie słodko.
Byłam wpatrzona w niego jak w obrazek.
Jest totalnie przeuroczy.

Póki jeszcze spał, złożyłam szybkiego buziaka na jego czole po czym wydobyłam się z jego objęć udając się do kuchni.
W kuchni stała już Neytiri, która widać było, że zabiera się za przygotowywanie śniadania.
Kobieta bardzo zdziwiona spojrzała na mnie.
Zaczęłam zastanawiać się o co chodzi.
Czy ja jestem gdzieś brudna?
Może moje włosy wyglądają jakoś słabo?
W końcu przed chwilą wsta-
I wtedy zdałam sobie sprawę...
CAŁĄ NOC SPĘDZIŁAM U NETEYAMA!
Jasna cholera jak ja to wytłumaczę matce?
Ojciec chyba mnie wydziedziczy i przy okazji wyrzuci z domu.
Brat będzie mi znowu dowalał swoimi tekstami, chodź teraz to moje najmniejsze zmartwienie.
Tsireya ciągle będzie mi truć dupę i wypytywać o wszystko.
No to jestem skończona.

-Dzień dobry Neytiri. Widzę cię- powiedziałam przerywając niezręczną ciszę między nami.
-Dzień dobry Vineya, od jak dawna tu jesteś? Jest bardzo wczesny ranek.- zapytała zdziwiona kobieta.
-W zasadzie...wyszło tak, że miałam na chwilę się zdrzemnąć, ale po prostu zasnęłam na dobre no i wstałam dopiero teraz...Jest Pani bardzo zła?- zapytałam lekko speszona mrużąc oczy.
-Zła nie jestem, raczej zdziwiona- powiedziała z lekkim uśmiechem, który oczywiście odwzajemniam.
-Hah yy no tak jakoś kurcze wyszło, sama dopiero teraz sie zorientowałam, że przespałam u was całą noc.- powiedziałam niepewnie drapiąc się po karku.
-Na spokojnie kochanie, mam tylko nadzieję, że twoja mama nie będzie szczególnie zła.

~No tego nie byłabym taka pewna.

-Ja również mam taką nadzieję.
-Skoro już tu jesteś chciałabyś, może pomóc mi trochę przy śniadaniu? Zazwyczaj o to nie proszę, jednak dzisiaj wyjątkowo nie mam siły, aby w pojedynkę się z tym uporać.- zapytała usprawiedliwiając się, lekko zestresowana kobieta. Było po niej widać, że naprawdę nie jest dzisiaj w najlepszym stanie.

-Oczywiście chętnie pomogę- uśmiechnęłam się i zaczęłam pomagać Neytiri w przygotowywaniu posiłku.

POV. NETEYAM
Obudziłem się jakiś czas po wschodzie słońca, jednak czegoś mi brakowało.
Tylko czego?
JUŻ WIEM!
VINEYA!
Nosz jasna cholera gdzie ona się podziała.
Dałbym sobie ogon uciąć, że zasnęła razem ze mną.
Wstałem jak poparzony biegnąc najpierw do mojego brata, później sióstr, łazienki, aż w końcu została mi tylko kuchnia, ponieważ szczerze wątpię, że siedziałaby z moim ojcem.
A może wróciła do domu w nocy?
Nie wiem.
Najszybciej jak mogłem wparowałem do kuchni, a tam zobaczyłem moją zgubę, która pomaga mojej mamie w robieniu śniadania.
Kamień spadł mi z serca.

-O witaj synu, a co ty taki spocony? Przebiegłeś jakiś maraton?- zapytała moja rodzicielka, cicho się śmiejąc.
-Nie, po prostu zestresowałem się bo nie wiedziałem gdzie podziała się ta tutaj niewiasta.- wskazałem palcem na Vini, odpowiadając zgodnie z prawdą.
-Jeny przepraszam, ale tak słodko spałeś, że nie miałam serca jeszcze cię budzić.-
powiedziała ze słodką minką, smutno się uśmiechając.
-No już, spokojnie nic się nie stało. Róbcie co robicie, a ja może pójdę się umyć, bo faktycznie trochę się spociłem biegając po tym całym Marui.- zaśmiałem się, a dwie kobiety mojego życia zaraz po mnie.
Poleciałem czym prędzej się umyć.
Kiedy już się pięknie umyłem, założyłem na siebie czyściutkie, pachnące, nowe obuwie.

Ten Jedyny. ~ NeteyamxVineyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz