7

8.2K 188 184
                                    


Każdego dnia budzę się z pewną nadzieję, otóż taką, że będzie to wspaniały dzień, że wszystko będzie w porządku i bez żadnych komplikacji.

Od momentu zakończenia wakacji i ponownego uczęszczania do szkoły, w moim życiu niestety nastały pewne komplikacje I.. ciągły mętlik w głowie. Czasami wydaje mi się, że pieprzony diabeł czyha gdzieś za rogiem I specjalnie psuje wszystko, co wydaje się być piękne.

Niezależnie od moich starań zawsze coś musi się spieprzyć i nic nie idzie po dobrej myśli.

Nareszcie nadszedł długo wyczekiwany początek weekendu, sobota. Z wielkim uśmiechem wstałam i rozciągnęłam swoje kończyny. Podbiegłam do szafy i wyciągnęłam z niej swój ulubiony, różowy dres. Związałam swoje włosy w luźnego koka i skierowałam się do łazienki, gdzie przemyłam twarz, umyłam zęby, czyli w skrócie zrobiłam codzienną rutynę, każdego poranka. Ubrałam swoje ulubione kapcie w flamingi, po czym ruszyłam w stronę wyjścia z mojej sypialni.

Tańczącym krokiem weszłam do kuchni, gdzie nikogo nie zastałam. Zmarszczyłam lekko brwi, bo byłam przekonana o pobyciu w kuchni chociażby mojej matki, która w tych godzinach zawsze tutaj siedzi. Po chwili do moich uszu dobiegł głośny dźwięk dzwonka, więc  z lekką niechęcią skierowałam się w stronę drzwi, aby otworzyć. Na zewnątrz stał kurier z wielkim bukietem czerwonych róż, naprawdę prześlicznym bukietem, które były zapewne dla Caroline od swojego chłopaka.

— Victoria Rossi? - pyta, sprawdzając dane z przesyłki.

— Tak?  - bardziej zapytałam, niż odpowiedziałam. - To dla mnie?

Okej? Może jednak, to niekoniecznie dla mojej matki.
Nie, żebym nie dostawała kwiatów, czy coś.

— Tak, nie ma nadawcy wpisanego, ale jest pańskie imię. Proszę bardzo.

Chwyciłam bukiet i pożegnałam się z kurierem, a następnie ze zmarszczonym wyrazem twarzy wróciłam do kuchni. Wdychając tą cudowną woń kwiatów, zauważyłam małą karteczkę leżącą wśród nich. Kiedy przeczytałam ten mały liścik, lekko mnie onieśmielił.

Piękne kwiaty, dla pięknej dziewczyny. Na dobry początek naszej znajomości.

Przegryzłam swoją wargę, a mój kącik ust drgnął w górę. Zastanawia mnie jednak, kim jest ten nadawca. Na dobry początek naszej znajomości? Pytanie.. jakiej znajomości?
Westchnęłam cicho i spojrzałam w stronę brata, który właśnie ziewał, wchodząc do kuchni. Jego wzrok spoczął na mnie, a potem na kwiaty, które trzymam w dłoniach. Zmarszczył brwi, a po cudownej chwili parsknął głośnym śmiechem.

— Co znowu? - zapytałam oburzona jego dziecinnym zachowaniem.

— Kwiaty od tajemniczego wielbiciela?

— Może, a co ci do tego? - warknęłam odkładając kwiaty na stół, po czym założyłam ręce na klatce piersiowej i spojrzałam na niego z uniesioną brwią.

— Od kogo?

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, jakbyśmy toczyli walkę na spojrzenia, aż do momentu kiedy zrozumiałam, że ten kretyn pyta poważnie. Parsknęłam śmiechem i pokręciłam w jego stronę z politowaniem.

— A chuj ci do tego, może od mojego chłopaka, a może od..

— Stęsknionego White'a?

To nazwisko spowodowało, że zastygłam w bezruchu i moja twarz stała się jak kamień, który po dotknięciu  może się rozpaść, lecz ja wtedy bym nie rozpadła się, tylko wybuchła. Mój brat, to kretyn i dokucza mi z tekstami o byłym. Oczywiście, że są nie na miejscu, ale to kretyn i nie rozumie tego.

CorruptionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz