39

5.7K 166 120
                                    

Samo niezrozumienie, jest jak otchłań, która pochłania bezlitośnie.

Wewnętrzny chaos i dezorientacja gryzie od środka, gdy nie potrafisz zrozumieć, dlaczego ktoś bardzo ważny dla ciebie, nie potrafi ciebie zrozumieć.

Zawsze czułam się, jak zakładnik w grze mojego własnego rozumu. Rodzicami rządził egoizm, a ja byłam jedynie marionetką, która miała być posłuszna i wdzięczna za to, co mi życie dało.

Pieniądze.
Status.
Pseudo udana rodzinka.

Właśnie za to głównie miałam być wdzięczna.

Zawsze powtarzała na okrągło "trzymaj się z daleka od złych ludzi", " Nie zachowuje się tak i tak, bo to mnie w złym świetle stawia", "Musisz być taka i taka".

Na okrągło zasady.

Bo liczy się dla niej tylko dobra opinia. Oczywiście, że są też momenty, kiedy jest cudowną matką i przyjaciółką jednocześnie, ale te momenty zdarzają się tylko wtedy, gdy jestem "grzeczna". Kiedy idzie po jej myśli, a ja nie sprawiam problemów. Właśnie teraz czuję się niezrozumiana, kiedy wysłuchuję jej kazań na temat pobicia "koleżanki".

— Nie wystarczyło tobie problemów, jakich narobiłaś po pierwszej bójce z tą dziewczyną? Czy ty naprawdę musisz być taka nieumyślna? - krzyknęła Caroline, która chodziła w salonie w tę i z powrotem. Przygryzłam wewnętrzny policzek i zaczęłam drapać skórki, aby zająć myśli zupełnie czymś innym. - Pytam się ciebie Victoria, więc odpowiadaj! Nie lekce..

— Co mam ci niby powiedzieć, co? - wykrzyczałam na głos i uniosłam na nią piorunujące spojrzenie - należało się jej!

— Słucham? I mówi, to moja córka.. - rozszerzyła oczy i pokręciła głową z politowaniem. - Ta dziewczyna zamierza wnieść na ciebie oskarżenie!

— To niech se wniesie - mruknęłam.

Żeby mnie to jeszcze interesowało.

— Ty naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko taką udajesz? To oskarżenie może tobie zaszkodzić!

Raczej tobie, bo ja mam wyjebane.

— Jako Pani Burmistrz, na pewno coś wymyślisz - wymamrotałam pod nosem.

— Nie, tym razem nic nie wymyślę. Nawet nie zamierzam, skoro jesteś niewdzięczna - zaczęła, a ja spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami. - Nie wierzę, że własna córka takie słowa mówi. Zawiodłam się Victoria. Nawet nie wiesz, jak bardzo zawiodłam się na tobie. I jeszcze te nieobecności w szkole. Dowiedziałam się od twojej wychowawczyni. Kiedy ty się tak dziecko opuściłaś w tej szkole? I dlaczego do cholery nic nie mówiłaś? Nie wspominając o ocenach, które są krytyczne.

Mam już i tak wszystko gdzieś. Jej słowa przyjmuję jednym uchem, a drugim po prostu wypuszczam.

— Masz szlaban.

— Co? - wzdrygnęłam się po chwili na te słowa i pokręciłam głową - nie możesz..

— Mogę i to robię. Oddaj komórkę i masz zakaz wyjścia na jakiekolwiek spotkania, do odwołania. Odwiedzin również nie ma. Skończyło się wszystko. Ostrzegałam, a ty jak zwykle postawiłaś na swoim. Taką mądrą udajesz, a gdy przychodzi, co do czego, to nagle braknie tobie słów.

Zacisnęłam szczękę i wyciągnęłam z tylnej kieszeni swoją komórkę, po czym rzuciłam ją na kanapę, kierując się w stronę schodów, jednak znów usłyszałam jej głos, na który się nie zatrzymałam, ale już na słowa, które wypowiedziała później.

CorruptionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz