XII

28 2 0
                                    

- Tak! Schlej się, chłopaku i padnij jak żul! Ty chora kreaturo! Ty kupo gówna! To nie żaden alkohol z tłuszczu żula, o nie! Zrobiłem cię w chuja. W chuja! Niech zrobią z tobą to samo, co z tymi wszystkimi pijakami! Zobacz, jak to jest! Padnij, jak żul! Nie pozwolę, by mordowano! By zjadano ludzi! Ty nie jesteś człowiekiem, o nie! Każdy, kto żre ludzkie mięso to potwór! To tacy zasługują na smierć, a nie ludzie w nałogu! Należy zadbać o nich, pomóc im, a nie mordować! Wymordujemy się wszyscy; pożremy się wszyscy i nikogo w końcu nie zostanie na tym świecie!

Darł się. Wydzierał mordę, ale nic mi nie robił. Podstawiał siaty z butelkami piwa. Przyniósł z kilkanaście litrów, a ja walczyłem z myślami: niepokoić się obcym chłopem, który przyznaje przede mną, że zrobił mnie w konia, a ja byłem na tyle podatny, by uwierzyć mu, że piłem piwo z tłuszczu żuli, czy może zgarnąć wszystkie siaty i zapaść się w euforii, bo dostałem tyle procentów do wchłonięcia.

Wybrałem te drugie, bo nie miałem innego wyboru. Kiedy zamykałem drzwi, wciąż słyszałem jego wrzaski, ale nikt na klatce nie miał głowy do tego, by zwracać uwagi kolejnemu „krzykaczowi".

Wpadłem do pokoju, zamknąłem go na klucz, na wypadek, gdyby miała wrócić matka, i rzuciłem się na łóżko. W siatce wciąż czekały na mnie zamówione godzinę temu kebaby, ale niedawno rzygałem. Wykorzystałem wszystkie rolki papieru.

Spojrzałem się prosto przez okno. Nie wiedziałem, czy to ekran jakiegoś wyimaginowanego telewizora, czy rzeczywistość. W każdym razie, zasłoniłem zasłony i odszedłem od nich, dziwiąc się, że obraz za szkłem nie zafalował jak pulpit.

Rozpakowałem swojego kebaba, sięgnąłem po siaty od tamtego świra z fabryki i otworzyłem jedną puszkę.

Zapamiętałem jedynie, jak zakrztusiłem się którymś z kolei piwskiem, zapamiętałem, jak matka dobijała się do drzwi, aż w końcu wybiła je jakimś długim palem (widziałem, jak drewno rozdziera się i strzępi- wyryło mi się to w pamięci), złapała mnie za ramiona, drąc japę, by zaraz wyrzucić mnie za drzwi, ledwo dyszącego.

Kebab z żuli na Dworcu w WarszawieWhere stories live. Discover now