Cały dzień po tym, jak nasłuchałam się paplaniny Wężyka, nie mogłam przestać zastanawiać się nad tym, jak powinnam była, i jak zreszta wciąż powinnam, się zachować. Odkąd pamiętam, byłam niezła w mowach motywacyjnych, ale jak miałabym pomóc alkoholikowi, skoro temu ubyła połowa mózgu, a, żeby mowa skutkowała, należało mieć słuchacza? A może, tak samo, jak od alkoholu, można było być uzależnionym od złej samooceny i samopoczucia? Może podobnie miało być z tymi, których ogarnął nałóg?
Klikałam bezsensownie w klawisze. Złożyłam sprzęt i włożyłam do kieszeni. Już dawno wyłączyłam wiszące na ścianach obrazy LIVE, na których widniałam, świetnie bawiąc się z całą naszą czteroosobową ekipą. Tata proponował zakup tych, które będą wywoływały dźwięk, ale odmówiłam, podejrzewając, że zgłupiałabym, wysłuchując naszego wspólnego darcia mordy. Szczególnie, że ze znajomymi wychodziło się dobrze tylko na zdjęciach.
Złapałam za torbę i zanurzyłam dłoń w otchłań brudu. Zadrżałam z nerwów, kiedy minęło kilkanaście sekund, a ja wciąż grzebałam w syfie, nie mogąc sięgnąć klucza.
Coś zabrzęczało. Złapałam za zawieszkę i syknęłam z dumą.
Wyszłam na klatkę schodową, wciąż mocno dzierżąc w dłoniach kluczyki, i niemal ominęłam najważniejszy punkt: zamek. Co za ironia, ile krwi psuło człowiekowi przyzwyczajenie, którego nawet nie rozumiał.
Bez zastanowienia przekręciłam kluczyk i nacisnęłam klamkę, by upewnić się, że drzwi były zamknięte, choć, mogłam przysiąc, że, nawet, jeśli miałyby się otworzyć, najprawdopodobniej nie przywiązałabym temu wagi i spuściła dłoń z klamki, chowając klucze, które nawet nie spełniłyby swojej roli. Taka byłam podburzona. Nie pamiętałam, czy na pewno zamknęłam za sobą drzwi. Nie wiedziałam nawet, czy to kwestia udowodnienia sobie czegoś, a może faktyczne uczucie przyjaźni w stosunku do Wężyka, którym, zresztą, przez te wszystkie 3 lata gardziłam.
Biegłam i biegłam. Oglądałam się w lewo i prawo, szalejącymi oczami „podziwiając" kamienicę, a jeśli szalejącymi, tak wyraz „podziwiając", nie bez powodu został okolony ironicznym cudzysłowiem. Podłużna droga prowadziła prosto do przystanku, a, żeby przyspieszyć dystans, oglądałam się za ławkami ustawionymi przy niebieskich blokach; niektóre puste, a jeszcze inne zajęte przez staruszki, korzystające z najstarszych modeli telefonów od Apple'a. Nie od wczoraj powtarzało się, że Polska była kilkanaście lat do tyłu. Niektórzy starsi, a tym bardziej ci „starsi-starsi", nie mieli pojęcia o aferze związanej ze, zmarłym już, rzekomym „twórcą" wszystkich jabłkowych sprzętów. Światło dzienne spadło na informację, jak gdyby chłop miał być krętaczem, który nałożył na siebie łatkę „odkrywcy", wobec czego cała sieć została opluta gęstą śliną i wycofana z wielu sklepów. Nie w Polsce. Ameryka albo nie chciała wykrzyczeć nazwiska autentycznego twórcy, albo naprawdę wierzyła w to, że Apple zostało skonstruowane za pomocą rączek kosmitów. Od roku, w amerykańskiej sieci, trąbili o udziale kosmitów w świecie ludzi. Niektóre wynalazki, które zostały odkryte przez ludzkość, chociażby w czasach średniowiecza, co było zachowane w spisach i udokumentowane, zostawało powoli niwelowane, jak gdyby ludzkość przestawała wierzyć w swoją potęgę zrzucając wszystkie zasługi na istoty pozaziemskie. Niektóre kraje głośno mówiły o tym, jak gdyby (to tylko przykład; jest wiele takich pokrzywdzonych przypadków gatunku homo sapiens) Jan Gutenberg miał być kosmitą, który podyktował ludziom, w jaki sposób wynaleźć druk, ale, w związku z tym, że okazaliśmy się zbyt słabi, zrobił to za nas. Co więcej, niektórych robotników zdarzało się przesłuchiwać (cały czas mówiłam o Ameryce), w związku z narastającymi podejrzeniami rządu, jak gdyby ci mieli być istotami pozaziemskimi. Oglądałam krótkie urywki filmów na DingDong'u, w których dziennikarze, bądź innego rodzaju przypadki, co miały w zwyczaju trzymać mikrofon i mówić, zadawały pytania: „Look at all these majestic buildings around us. Is it possible that the human being managed to build this? Someone like...me? And...you?". Zapamiętałam tą jedną dziennikarkę, która, mówiąc „me", wskazywała palcem na swoją klatkę piersiową, za to, wymawiając „you", celowała prosto w kamerę. Ja także zadawałam sobie takie pytania, ale byłam pewna, że nie miałam takich oczu, kiedy o tym wszystkim rozmyślałam. Tata mówił, że „w tej Ameryce" wszyscy zamienili się w filozofów i czekać, aż do nas to przyjdzie. Powtarzał, że, lepiej, aby nie przyszło, bo wtedy wszyscy staniemy w miejscu i nie będziemy wiedzieli, jak żyć i wykorzystywać umiejętności, które nabyliśmy przez setki lat, a zamiast tego, będziemy zadawać na głos pytania: „To my zbudowaliśmy? Jak to możliwe, że my? Tacy mali?". Zacznie się od Pawła, który zatrzyma się na środku ulicy i zada pytanie, potem stanie Kamila, która spojrzy się na niego, jak na kosmitę i powtórzy to samo, następnie Antek, a po nim jego żona- Klaudia. I tak dalej, i tak dalej...I tak ludzkość zrodzi się na nowo; wszystko wokół nas upadnie, bo zapomnimy o tym, jak spożytkować naszą wiedzę, która w zasadzie upadła...cofniemy się do czasów pra-pra...
YOU ARE READING
Kebab z żuli na Dworcu w Warszawie
HorrorWarszawa, rok 2045. Stało się coś niezwykłego. Polska mentalność...uległa zmianie. Mieszkańcy stolicy przywykli do nowych zasad i "dziwności", które niegdyś były im obce i nieosiągalne, a dziś są ich wspólną codziennością. Wbrew pozorom, nie musiało...