XI

40 0 0
                                    

Wężyk skulił się i objął kolana. Bardzo mocno. Po chwili zaczął się kołysać, a ja go nie zatrzymywałam. Niech odreaguje tą całą chorą sytuację, w którą sam się wciągnął. Czy byłam pierwszą osobą, której to opowiadał? Myślałam.

- Jak to „piwo z tłuszczu żuli"? - Wyrzuciłam.

- Poczekaj. To nie tylko „piwo z tłuszczu żuli". Daj mi się skupić. - Przerwał mi.

Jego smutny wzrok wyrażał ogrom cierpienia, a ja musiałam zostać na tyle zmanipulowana, by odłożyć obrzydzenie na bok i, pierwszy raz od kilku miesięcy, uczuć w stosunku do niego żal.

- Od razu mogłem pomyśleć sobie, że to było podejrzane, kiedy tak po prostu wcisnął mi je do ręki i pozwolił się napić. Ledwo mnie poznał; powiedział tylko, że zna mnie z internetu, i że może mi ufać. - Pociągnął nosem. To już słyszałam.

- A ty nie powinieneś był zaufać mu? Co zrobił oprócz tego, że dał ci piwsko, a teraz prawdopodobnie zrzucasz na niego winę za to, że popadłeś w nałóg? Mogłeś odmówić. - Zirytowałam się.

- Wyobraź sobie, że jesteś nikim w tej fabryce; nie wiesz, co robić i boisz się, że się zbłaźnisz. Przynajmniej w tym chciałem być dobry - spojrzał się na mnie - w chlaniu piwa.

Byłam bliska wybuchnięcia śmiechem. Albo był pojebany od dzieciaka, albo został wychowany w rodzince, która nie przykuła mu wystarczającej uwagi, przez co walczył o każdy, nawet ten najgłupszy, rodzaj atencji, którą potencjalnie mógł zostać obdarzony.

- Kurwa! - Wyprostowałam nogi. - Picie piwa to nie jest czynność godna pochwały. We łbie ci się poprzewracało od tych kebabów z żuli? - Wychrypiałam, zniżając zażenowany głos do szeptu.

Wężyk schował głowę w nogach, a dłonie rozwiązał z supła. Zaczął coś mamrotać, a ja westchnęłam rozdrażniona i schyliłam się, bym mogła do usłyszeć.

- No nieważne. Dał mi to piwo i tak się zaczęło moje chlanie...Kiedy pierwszy raz łyknąłem, on nie mógł przestać dokładnie opowiadać o tym, jak je tworzyli...że rozciągali płaty mięcha i dociskali tak, by wylewały się z niego soki tłuszczu... - Złapał się za głowę i znów zaczął kołysać. Krzywiłam się przez cały ten czas. - Kiedy to piłem, wyobrażałem sobie smak mięsa z kebaba i naprawdę mi smakowało. Kiedy się zamykał i nic nie mówił, a ja przebierałem językiem, próbując wyczuć więcej smaku, zostawał mi tylko posmaczek ordynarnego piwa. Za każdym razem, kiedy nabierałem kolejnego łyka, on otwierał gębę i powtarzał cały przepis, jakby nauczył się go na pamięć. - Przestał się kołysać.

- I co? - Obserwowałam, jak opuszcza dłonie.

- Smakowało jak to, co opisywał. - Podniósł głowę i nacelował na mnie swoje ślepia. - Po czasie zorientowałem się, dlaczego chciał, bym mu wierzył.

- Wierzył w co? - Spojrzałam na niego spode łba.

- W to, że to piwo z tłuszczu żuli.

Kebab z żuli na Dworcu w WarszawieWhere stories live. Discover now