Wężyk skulił się i objął kolana. Bardzo mocno. Po chwili zaczął się kołysać, a ja go nie zatrzymywałam. Niech odreaguje tą całą chorą sytuację, w którą sam się wciągnął. Czy byłam pierwszą osobą, której to opowiadał? Myślałam.
- Jak to „piwo z tłuszczu żuli"? - Wyrzuciłam.
- Poczekaj. To nie tylko „piwo z tłuszczu żuli". Daj mi się skupić. - Przerwał mi.
Jego smutny wzrok wyrażał ogrom cierpienia, a ja musiałam zostać na tyle zmanipulowana, by odłożyć obrzydzenie na bok i, pierwszy raz od kilku miesięcy, uczuć w stosunku do niego żal.
- Od razu mogłem pomyśleć sobie, że to było podejrzane, kiedy tak po prostu wcisnął mi je do ręki i pozwolił się napić. Ledwo mnie poznał; powiedział tylko, że zna mnie z internetu, i że może mi ufać. - Pociągnął nosem. To już słyszałam.
- A ty nie powinieneś był zaufać mu? Co zrobił oprócz tego, że dał ci piwsko, a teraz prawdopodobnie zrzucasz na niego winę za to, że popadłeś w nałóg? Mogłeś odmówić. - Zirytowałam się.
- Wyobraź sobie, że jesteś nikim w tej fabryce; nie wiesz, co robić i boisz się, że się zbłaźnisz. Przynajmniej w tym chciałem być dobry - spojrzał się na mnie - w chlaniu piwa.
Byłam bliska wybuchnięcia śmiechem. Albo był pojebany od dzieciaka, albo został wychowany w rodzince, która nie przykuła mu wystarczającej uwagi, przez co walczył o każdy, nawet ten najgłupszy, rodzaj atencji, którą potencjalnie mógł zostać obdarzony.
- Kurwa! - Wyprostowałam nogi. - Picie piwa to nie jest czynność godna pochwały. We łbie ci się poprzewracało od tych kebabów z żuli? - Wychrypiałam, zniżając zażenowany głos do szeptu.
Wężyk schował głowę w nogach, a dłonie rozwiązał z supła. Zaczął coś mamrotać, a ja westchnęłam rozdrażniona i schyliłam się, bym mogła do usłyszeć.
- No nieważne. Dał mi to piwo i tak się zaczęło moje chlanie...Kiedy pierwszy raz łyknąłem, on nie mógł przestać dokładnie opowiadać o tym, jak je tworzyli...że rozciągali płaty mięcha i dociskali tak, by wylewały się z niego soki tłuszczu... - Złapał się za głowę i znów zaczął kołysać. Krzywiłam się przez cały ten czas. - Kiedy to piłem, wyobrażałem sobie smak mięsa z kebaba i naprawdę mi smakowało. Kiedy się zamykał i nic nie mówił, a ja przebierałem językiem, próbując wyczuć więcej smaku, zostawał mi tylko posmaczek ordynarnego piwa. Za każdym razem, kiedy nabierałem kolejnego łyka, on otwierał gębę i powtarzał cały przepis, jakby nauczył się go na pamięć. - Przestał się kołysać.
- I co? - Obserwowałam, jak opuszcza dłonie.
- Smakowało jak to, co opisywał. - Podniósł głowę i nacelował na mnie swoje ślepia. - Po czasie zorientowałem się, dlaczego chciał, bym mu wierzył.
- Wierzył w co? - Spojrzałam na niego spode łba.
- W to, że to piwo z tłuszczu żuli.
![](https://img.wattpad.com/cover/346086391-288-k714122.jpg)
YOU ARE READING
Kebab z żuli na Dworcu w Warszawie
HorrorWarszawa, rok 2045. Stało się coś niezwykłego. Polska mentalność...uległa zmianie. Mieszkańcy stolicy przywykli do nowych zasad i "dziwności", które niegdyś były im obce i nieosiągalne, a dziś są ich wspólną codziennością. Wbrew pozorom, nie musiało...