Rozdział jest trochę bez sensu (moim zdaniem), ale pisany został w mniej niż godziny. Dawno rozdziałów nie było, więc postanowiłam i tak coś wrzucić. Mam nadzieję, że rozumiecie. Miłego czytania. ~Maddy
Razem ze świętą trójcą siedzieliśmy na leżakach przy naszym domowym basenie i wygrzewaliśmy się na lipcowym słońcu. Will i Vincent mają ostatnio więcej pracy niż zazwyczaj, więc nie spędzali z nami tego czasu. Panowała tu miła atmosfera oraz przyjemna cisza, która przerwał Tony.
-Co wy na zakład?
Każdy zwrócił uwagę na niego.
-Jaki znowu zakład?- Wypaliłam.
-No normalny.
-Każdy zakład z tobą jest nienormalny. -Rzucił Shane.
-Ten każdemu się spodoba.
-O co się zakładamy niby?
-O to, że uda się wyciągnąć Willa i dziadka z gabinetów.- Powiedział Tony i wyjął z paczki żelek niebieskiego misia.
-Przecież normalnie można ich wyciągnąć.- Wzruszył ramionami Dylan.
-Ta? To czemu wczoraj jak robiliśmy stolik własnoręcznie i Hailie wbiła sobie zerdzewiały gwóźdź w dłoń to Will napisał, aby się zamknęła, bo nie może pracować? I nawet nie spytał czy wszystko w porządku!- Rzucił najmłodszy z braci, a ja pogłaskała dłoń, na której był bandaż.
Poprzedniego dnia mi i świętej Trójcy się strasznie nudziło, dlatego postanowiliśmy, że zrobimy swój własny stolik. Wzięliśmy jakieś stare deski, gwoździe i młotek, który był trochę upaćkany krwią. Chłopcy twierdzą, iż kiedyś ojciec wbijał coś młotkiem i przywalił nim sobie w palec u ręki tak mocno, że krew się polała. Wszystko znaleźliśmy w piwnicy. Wyszliśmy na zewnątrz i zabraliśmy się do roboty. Gdy brałam jedną deskę przez przypadek wbiłam sobie w dłoń zerdzewiały gwóźdź. Głośno się wydarłam, a Will? Napisał mi żebym się zamknęła, bo przeszkadzam jemu i Vincentowi w pracy. Nawet nie pojechali z nami do lekarza i nie wiedzą, że coś takiego miało właśnie miejsca.
-Przecież wiecie jaka Hailie jest dla Willa ważna, a nie wyszedł z tego zastanego gabinetu, gdy ona piszczała.- Wtrącił się Shane.
-Ja uważam, że to chujowy pomysł.- Podniósł się wredny brat. -Wiecie jak się wkurwią?
-Nie wkurwią się, jeśli będzie chodziło o Hailie.
No i znów mnie wykorzystują do swoich zakładów.
-Jak o mnie?- Podniosłam brwi.
-Zrobimy tak aby pomyśleli, że obdzierają cię ze skóry. Wtedy napewno przybiegną w mgnieniu oka. -Tłumaczył Tony.
-O co się zakładamy?- Odezwał się Dylan.
Najmłodszy z bliźniaków zastanowił się chwilę.
-Jeśli ja przegram to traktuje Dylana jak króla nad królami, ale jeśli Dylan przegra przebiera się za pokojówkę i zabiera nas w tym stroju do restauracji.
-Zgoda.- Uścisnęli sobie nawzajem dłonie.
No i się zaczęło.
***
Staliśmy na szczycie schodów w Willi Monetów. Upewniliśmy się, że Vincent i Will są w swoich gabinetach.
-Czyli mam udawać, że spadłam ze schodów?- Upewniłam się czy dobrze zrozumiałam plan Tony'ego.
-Nie udawać.- Odpowiedział i do niej podszedł. -Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Poklepał mnie lekko po policzku i mocno pchnął w stronę schodów.
Już po chwili leżałam obolała u podnóża schodów. Na twarzy czułam coś ciepłego na twarzy, a moja noga była dziwnie wykrzywiona.
-WILL! VINCENT! DYLAN ZEPCHNĄŁ HAILIE ZE SCHODÓW!- Usłyszałam krzyk Tony'ego z góry.
Nie minęła nawet minuta, gdy usłyszałam stukot butów najstarszych z braci zbiegających po schodach.
Will klęknął przy mnie.
-Co tu się stało?- Odezwał się chłodnym tonem Vincent.
-Dylan zepchnął Hailie ze schodów.- Skłamał Tony.
-To ty ją spierdoliłeś ze schodów idioto! Ty wymyśliłeś ten zakład!- Darł się Dylan.
-Trzeba zabrać ją do szpitala.- Wtrącił się Will i sprawnie, ale tak aby nie zrobić mi więcej krzywdy, wziął na ręce jak pannę młodą.
-Wasza trójka za godzinę w gabinecie.
Dalej co pamiętam to tylko to, że Vince przeklinał te ich pomysły.
2 tygodnie później...
Siedziałam razem z bliźniakami na kanapie i oglądaliśmy jakiś durny film dla pięciolatków, który był dość śmieszny. W szpitalu spędziłam cały tydzień, ponieważ wykryli u mnie jeszcze zapalenie płuc.
Po upadku wykazano, że mam wstrząs mózgu, pęknięte żebra, złamaną rękę i...
-Nie śmiej się, bo obojczyk ci się nie zrośnie.- Odezwał się Shane, gdy ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. Na tą uwagę przewróciłam tylko oczami.
No tak, jeszcze obojczyk. Święta trójca oddała Vincentowi kluczyki do wszystkich swoich pojazdów oraz nakazano im pomaganie mi podczas mojej niedyspozycji.
Siedząc tak na kanapie wszedł Dylan. Ubrana w strój pokojówki. Bliźniacy od razu na ten widok wybuchnęli śmiechem, a ja niestety się tylko uśmiechnęłam.
-Wiedziałem, że będzie świetnie leżał!- Krzyknął Tony.
-Jaja mi prawie widać.- Burknął Dylan.
-Chuj z tymi jajami. Idziemy na miasto.- Stwierdził Shane i wstał.
-A wy przypadkiem nie macie kary?- spytałam.
-Mamy, ale takim kara się nie liczy jeśli chodzi o ciebie.- Wyjaśnił Tony.
-Zamknij jape kurwa.- Warknął Dylan.
-No to idziemy. -Odrzeklam i za pomocą kul się podniosłam.
Po mniej niż dwudziestu minutach byliśmy w samym centrum miasta. Każdy kto przechodził obok przyglądał się nam jakbyśmy coś palili.
-Przepraszam, czy możemy prosić o zdjęcie?- Odezwała się blondynka, która do nas podeszła ze swoją przyjaciółką.
-A dacie mi swój numer?- Zapytał wredny brat.
-Dylan! Uspokój się!- Krzyknęłam na brata.
-No co?
-Jeśli trzeba to jasne.- Zgodziły się.
Jedna z nich wyciągnęła telefon i zrobiły sobie z Dylanem zdjęcie, po czym podały mu numery.
Potem się okazało, że to numery telefonów do dwóch różnych psychiatryków.
KONIEC
CZYTASZ
Z Życia Rodziny Monet- Opowiadania
Teen FictionOpowiadania z życia Rodziny Monet autorki: @booksmaddy Kolejne przygody głównej bohaterki- Hailie Monet oraz jej braci- Tony, Shane, Dylan, William i Vincent Monet. Opowiadania są podzielone na części, np: I. Problem cześć 1. Snap: @rodzinka.monet ...