Dzisiaj był naprawdę męczący dzień.
Musiałam wstać bardzo wcześnie, aby wyjechać godzinę wcześniej do szkoły niż zwykle przez prace drogowe. Nie wyspałam się.
Dużo stresu w szkole. Wrobiono mnie w coś czego nie zrobiłam.
Przygotowanie balu charytatywnego dla potrzebujących dzieci. Musiałam pojechać z Dylanem do sklepu po kilka dekoracji i zawieźć je do fundacji. Plus do tego wymyślenie przemówienia.
Spotkanie z terapeutką. Ostatnio stałam się bardziej wrażliwa i potrafiłam się bez powodu rozpłakać. Przepłakałam u niej całe dwie godziny.
Strasznie było mi wstyd, gdy wracałam do domu, ale Vincent mówi, że to nic złego. Mówi, że to jest okej i mam się tym nie przejmować, ale ja m u s z ę się przejmować. Wiem jak ich to męczy patrzenie i słuchanie mojego ciągłego ryczenia. To nie jest przyjemne. Czasem myślę, że jakby nie ja to by nie mieli tyle problemów na głowie. Ale nie ważne.
Weszłam do domu i po zdjęciu butów poszłam na górę. W tym czasie Mona wysłała mi zdjęcia małych kotków swojej cioci, które przed chwilą przyszły na tej świat. Były mega słodkie.
Jeden był cały czarny, drugi biały, trzeci biało-czarny, a czwarty siwy. Mogę się założyć, że po rasie ich kocich rodziców będą małymi puchatymi kulkami, które będą zapitalac po domu. (Nie mówcie chłopakom, że tak powiedziałam.)
Idąc z nosem w telefonie nie zauważyłam, że jedne drzwi, które teraz omijałam otworzyły się z impetem uderzając mnie mocno w twarz.
Upadłam na podłogę. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Plecy i cała twarz mnie bolała, a pod nosem poczułam ciepłą ciecz. Krew.
W głowie niemiłosiernie mi się zakręciło. Chyba widziałam gwiazdki i moją mamę. Widziałam moją mamę... Czy ja umarłam?
Kątem oka zauważyłam Willa stojący obok mnie i blady jak ściana. Wyglądała jakby miał wyzionąć ducha.
Po chwili dołączył do niego Dylan z Tony'm.
-O kurwa...- Wyszeptał wredny brat.
-Will pobił Hailie...- Dodał Tony.
-Co...?- Wykrztusił Will. -Ja jej nie pobiłem! Przestańcie wymyślać bzdury i pomóżcie mi ją podnieść.
Mój ulubiony brat podszedł do mnie chwijnym krokiem i mnie podniósł. Pomógł mu w tym Dylan.
Od razu przycisnął rękaw swojego jasnego swetra do mojego nosa i zaprowadził mnie do łazienki. Przed wejściem do niej powiedziałam chłopakom, aby jak najszybciej zawołali Vincenta, który pojawił się po kilku minutach.
-Co się stało?- Zapytał swoim mroźnym jak zwykle głosem.
-Chyba złamałem jej nos...- Wymamrotał Will.
-Pobił ją.- Wtrącił się Tony wchodząc do lazienki.- Osobiście to widziałem. Dylan potwierdzi.
-Zaraz was pobije jak się nie uciszysz.- Warknął, przyglądając się mojemu nosowi z zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
Coraz bardziej nos mi pulsował. Ciężko mi się oddychało, czułam jakbym miała katar, chociaż byłam zdrowa. Każde dotknięcie bolało jak diabli i te uczucie nie znikało.
-Zadzwonie po lekarza.- Poinformował nas Vincent wychodząc z pomieszczenia.
Po godzinie siedziałam na krześle w jednym z pomieszczeń willi Monetów, a przede mną stał prywatny lekarz, oglądający mój nos.
Do Willa chyba dopiero teraz dotarło co zrobił. Wywnioskowałam to po tym, gdy nagle potwornie zbladł, a jego źrenica się powiększyła.
-Złamałem nos Hailie...- Wyszeptał bardziej do siebie niż do nas.
CZYTASZ
Z Życia Rodziny Monet- Opowiadania
Genç KurguOpowiadania z życia Rodziny Monet autorki: @booksmaddy Kolejne przygody głównej bohaterki- Hailie Monet oraz jej braci- Tony, Shane, Dylan, William i Vincent Monet. Opowiadania są podzielone na części, np: I. Problem cześć 1. Snap: @rodzinka.monet ...