Prolog

1.8K 62 6
                                    

– Prześpij się ze mną.

Zamykam oczy, zaciskając mocno powieki. Wzdycham głęboko, podejrzewając, że to brak tlenu jest wynikiem słów, które zdecydowanie mi się przesłyszały. Rozglądam się po niewielkiej kuchni w celu wypatrzenia ukrytych kamer. Nic z tych rzeczy.

– Myślę, że dzięki temu zniknie to napięcie między nami, zołzo. – Głęboki, niski głos dociera do moich uszu, potwierdzając tylko, że wszystko z nimi w porządku i jednak słyszę wszystko dokładnie. Otwieram usta, po czym natychmiast je zamykam. Piżmowy, leśny zapach dociera do moich zmysłów, kiedy jednocześnie czuję, że ktoś stoi tuż za moimi plecami. Musiał przesunąć się do przodu, kiedy ja, nawet nie chciałam się ku niemu obrócić.

– Musieli mi coś dosypać do lunchu – mamroczę cicho, obejmując swoje na pewno zaróżowione policzki. Klepię lekko po nich, ale ciepło bijące z drugiego ciała nie znika.

– Mam powtórzyć? – pyta, gdy drżącą dłonią łapię kubek. Odkręcam złoty kran i wlewam do środka wodę, którą wypijam jednym łykiem. Głośno przełykam ślinę, ale nadal nie mam odwagi, żeby odwrócić się i skonfrontować z mężczyzną stojącym za mną. Mężczyzną, który najwyraźniej postradał rozum.

– Skoro mamy ze sobą współpracować, wydaje się to mądrym rozwiązaniem. – Kolejna fala niedowierzania przepływa przez moje ciało, wywołując krople potu, która spływa wzdłuż mojego kręgosłupa. Zastanawiam się, czy prześwituje przez jasną koszulę, którą miałam włożoną w czarną, ołówkową spódnicę.

Wybucham histerycznym śmiechem.

– To co mówisz – mówię cicho, kręcąc głową. – Jest absurdalne.

– To genialny pomysł – odpowiada mi od razu, a ton jego głosu sugeruje, że jest urażony. On! Urażony! Po tym jak zaproponował mi wspólny seks.

– Nie mówisz poważnie.

– Jestem całkiem poważny. Musimy rozładować to... – Zapada chwila ciszy, jakby zastanawiał się nad dobraniem odpowiednich słów. – Napięcie.

– Tak, już to powiedziałeś.

– Więc się zgadzasz?

Przeklinam pod nosem i nabierając głośno i głęboko powietrza, obracam się. Mój wzrok od razu napotyka białą, perłową, idealnie wyprasowaną koszulę. Unoszę spojrzenie, żeby skrzyżować je z zielonymi, jak wiosenna trawa, oczami.

– Nigdy się z tobą nie prześpię, Harry Evansie.

– Oczywiście.

Lekceważące, wzgardliwe oczywiście.

Furia, krążąca w moich żyłach, przysłania mi na chwile widok.

– Pieprz się – warczę, wbijając wskazujący palec w jego denerwująco umięśnioną klatkę piersiową. Na pewno spędza wiele godzin na siłowni, co uwydatnia jego napięta pod ilością mięśni koszula.

– I to jest cel tej jakże irytującej rozmowy.

Przygląda się badawczo mojej twarzy, która na pewno jest czerwona ze złości. Obserwuje jak mrugam i jak zaciskam nerwowo usta, jakbym była obiektem jego badań, albo kolejną sprawą do rozwikłania. Staję na palcach i opieram dłonie na jego klatce piersiowej. Marszczy gęste brwi, nie spodziewając się z mojej strony takiego ruchu. Napina ramiona, przez co wydaje się jeszcze wyższy. Gdy przybliżam do jego ust swoje wargi, czuję miętowy oddech.

– Prędzej piekło zamarznie, niż wyląduję w twoim łóżku – szepczę i nie czekając na jego reakcje, wybiegam z kuchni na czwartym piętrze amerykańskiej filii Black Industries.

WspółpracaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz