Wysłałam setki e–maili i smsów, ale nadal przy odświeżaniu poczty nie pojawia się ani jedna pozytywna wiadomość. Ekran mojego telefonu świeci ciemnością, mimo, że co chwilę wbijam w niego pełne nadziei spojrzenia. Podwijam rękawy koszuli do łokci i sięgam po kubek, który ku mojemu niezadowoleniu okazuje się pusty.
– A niech się szlag, kawo – mamroczę i przecieram czoło. – Nic ze mną dziś nie współpracuje.
– Po kawę chodzi się do kuchni, nie spada z nieba. – Podskakuje na dźwięk głębokiego głosu. Rzucam wściekłe spojrzenie w stronę jego właściciela, który z uśmiechem na twarzy zasiada przy biurku naprzeciwko. – Ja mogę dziś z tobą współpracować.
– Po moim trupie – szepczę i ze zdwojoną mocą klikam w klawisze. Echo odbija się od szklanych ścian biura.
– Jak zawsze urocza.
– Nie za szybko wróciłeś? Może masz jeszcze jakieś sprawy do załatwienia na zewnątrz? – pytam i podnoszę wzrok ponad laptopem. Marszczę brwi, bo od razu moje spojrzenie ląduje na idealnie wyprasowanej białej koszuli. Odchylam głowę i zastanawiam się co złego zrobiłam w swoim życiu, że Harry Evans torturuje mnie swoją obecnością. Stoi tuż przy moim biurku, trzymając w jednej dłoni zamkniętego laptopa, a w drugiej granatowe pióro. Ignoruje moje pytania i obchodzi moje biurko. Obserwuję, jak jego długie nogi kroczą z gracją. Tracę go z oczu, gdy przystaje gdzieś za moim lewym ramieniem.
– Nad czym pracujesz? – Jego masywne ciało pochyla się do przodu, co widzę kątem oka. Ignoruję jego pytanie, tak samo jak on zignorował moje. Kiedy kładzie swojego laptopa na wolnej przestrzeni na moim biurku, obracam się na biurowym fotelu twarzą do niego.
– Co ty, do cholery, wyprawiasz? – Zdaję sobie sprawę, jak bardzo jest blisko, kiedy czuję piżmowy zapach jego perfum. Wstrzymuję oddech i odpycham się od biurka razem z fotelem. A on, wciąż mnie olewając, wygrywa w konkursie na najbardziej irytujący wrzód na tyłku.
– Pomagam ci.
Wzdycha. Aż czuję jego oddech, mimo, że odsunęłam się na odległość ręki. Opiera lewą dłoń na biurku, pochylając się bliżej ekranu mojego laptopa, a palcami prawej przesuwa po touchpadzie. Przełknęłam kulę, która pojawiła się w moim gardle na widok jego umięśnionego ramienia napinającego się pod materiałem koszuli. Jego obecność działa mi nie tylko na nerwy, ale także na resztki zdrowego rozsądku.
– Evans – mówię bardzo powoli, podczas gdy jego zielone oczy śledzą strony internetowe, które pootwierałam w przeciągu ostatniej godziny. – Co ty robisz?
– Pomagam ci – powtarza i marszczy brwi, jakby zastanawiał się czy nie umówić mnie do najbliższego laryngologa. – Ogarniemy to razem.
– Czekaj, czekaj! – Unoszę dłonie do góry. – My? Jacy my? – Obruszam się i wyrywam z jego dłoni różowy długopis. Patrzy na niego intensywnie.
– Pompon? Masz długopis z pomponem? – Kręci głową, aż na jego czoło opadają kosmyki jasnobrązowych włosów. Kiedy sięga dłonią, by je odgarnąć, zaciskam usta. Ignoruj to, w jaki sposób jego mięśnie się napinają, Mia. Ignoruj.
– Czy ty mnie w ogóle słyszysz? – Wyrywam mu długopis i rzucam w stronę równie różowego notesu. Z niedowierzaniem patrzę jak przysuwa krzesło do mojego biurka. Otwiera swojego laptopa i kładzie sobie na kolanach, kiedy zarzuca jedną nogę na drugą. – Evans, mówię do ciebie.
– Cały czas cię słyszę, Mia – odpowiada jakby nigdy nic. Szczęka mi opada. Ten facet jest niemożliwy! – Bierzmy się do roboty.
– Żartujesz sobie ze mnie?
CZYTASZ
Współpraca
RomanceNew York Concrete jungle where dreams are made, oh There's nothing you can't do Now you're in New York These streets will make you feel brand new Big lights will inspire you Let's hear it for New York || Mia Walker ma jeden cel - udowodnić star...