Harry
Jestem bliski utraty zdrowia psychicznego.
W momencie, gdy tylko otwieram oczy wiem, że dziś rozegra się piekło na ziemi.
Mia Walker, mój największy koszmar, leży przyciśnięta do mojego boku. Musiała w trakcie nocy przesunąć swoje zgrabne ciało w moją stronę. Gdy wczoraj położyła głowę na poduszce, odleciała szybciej, niż zdążyłem powiedzieć chociaż słowo. I ja, największy masochista, zostałem w tym pierdolonym łóżku. Mogłem wyjść. Mogłem uniknąć tej niezręcznej sytuacji, która zaraz wyniknie.
Staram się uspokoić oddech, żeby jej nie wybudzić ze snu. Jej twarz przyciśnięta do mojej klatki piersiowej wyraża najczystszy spokój. Oddycha miarowo, gęste rzęsy opadają na jej ostre kości policzkowe. Jej piękno sprawia mi ból. Byłoby łatwiej, gdyby nie była metrem siedemdziesiąt pięć czystej perfekcji. Byłoby łatwiej pozbyć się jej z biura.
Mój plan był dobry, ale to co wymyślił Cameron, mój najlepszy przyjaciel, było genialne. To on zaproponował taktykę miłego faceta. Bądź super miły, a sama odda ci posadę koordynatora filii.
Zapomniał wspomnieć tylko o tym, że w tym wszystkim to ja naprawdę zacznę ją lubić.
Jest uparta, złośliwa i pracowita. A to wszystko sprawia, że jest cholernie pociągająca.
Klnę w myślach, w których od razu pojawia się obraz wczorajszego pocałunku. No tak. Kolejny dowód na to, że plan Camerona obraca się przeciwko mnie. Przez te wszystkie zbliżenia, podwózki do domu i serdeczną pomoc, mój mózg wczorajszego wieczoru zareagował wielką czerwoną lampką, gdy Fred próbował pocałować Mię. Musiałem zareagować. I to był błąd. To był tak kurewski błąd, że będę go żałować do końca życia. Bo jak mam przestać marzyć o Mii Walker, kiedy ona tak całuje?
Wciąż śpiąc, Mia zarzuca swoją zgrabną nogę na moje udo. Całe moje ciało zamiera. Nie licząc mojego kutasa. Ten definitywnie nie zamarł. Na pewno nie pomaga też to, że jej zgrabna noga wędruje w górę i proszę bardzo. Jej kolano delikatnie zahacza o mojego penisa. Odchylam głowę do tyłu i wypuszczam drżący oddech. Zaraz spuszczę się w bokserki.
Przenoszę wzrok na jej twarz. Nadal śpi spokojnie i wygląda tak grzecznie, że aż trudno uwierzyć w to, że jak tylko uchyli powieki, to te niebieskie, oceaniczne oczy będą próbowały mnie zabić samym spojrzeniem.
Ale skoro zostały mi pewnie ostatnie minuty życia, postanawiam je wykorzystać, jak tylko mogę. Jak w zwolnionym tempie przesuwam ramię, którym ją obejmuje, przyciskając jej ciało bliżej mojego. Jest w samym staniku, a to wystarczająca dla mnie tortura. Moje palce wiszą milimetry nad jej nagą, doskonała skórą. Jej noga znów dotyka mnie w miejscu, które aż prosi o tarcie, głaskanie, muśnięcie, cokolwiek. Westchnienie, jakie wydaje z siebie Mia, powoduje, że moje myśli biegną sprintem w kierunku, z którego nie da się już zawrócić. Jej niewyparzone usta wokół mojego kutasa, jej piersi przyciśnięte do mojej klaty, krzyk pełen rozkoszy i moje imię...
– Harry?
O ja pierdolę, chyba doszedłem.
Lazurowe oczy rozjaśniają się, gdy mózg Mii zaczyna rejestrować rzeczywistość. Gwałtownie unosi głowę z mojej klatki piersiowej, prawie łamiąc kark. Zabiera nogę i w sekundzie jest po drugiej stronie łóżka.
Poprawiam materiał bokserek, choć wiem, że za żadne skarby świata nie uda mi się ukryć ogromnego wybrzuszenia.
– Kurwa. Nic nie pamiętam. Jak mogłam do tego dopuścić? Nigdy tyle nie piję. Cholerna tequila. I chyba gin. O. Mój. Boże. Ogromne ilości ginu – nawija jak katarynka, wstając i krążąc po pokoju. Poprawia jakieś pierdoły na komodzie, ciągnie za włosy tuż przy czubku głowy i na koniec wbija we mnie rozżarzone spojrzenie. Przełykam ślinę.

CZYTASZ
Współpraca
Roman d'amourNew York Concrete jungle where dreams are made, oh There's nothing you can't do Now you're in New York These streets will make you feel brand new Big lights will inspire you Let's hear it for New York || Mia Walker ma jeden cel - udowodnić star...