Mia
Jego usta są wszędzie. Szyja, obojczyk, to cholernie drażliwe miejsce za uchem. Zaciskam dłonie na kuchennym blacie. Później przenoszę palce w jego włosy. Ciągnę, a kosmyki są takie miękkie, że czuję, jakbym dotykała piórka. Wpijam się w jego usta i puszczają mi wszystkie hamulce, gdy dużymi dłońmi oplata moje biodra. Jego usta się rozchylają, język drażni i smakuje mnie w dzikich ruchach. Nie było czasu na słodkie, niewinne pocałunki. Zachowujemy się tak, jakby świat miał się zaraz skończyć. W porównaniu do szaleńczych pocałunków, jego dłonie pieszczą moje uda w powolnym, zabójczym tempie.
To spełnienie moich marzeń. Niebieskie oczy Davona świdrują mnie, gdy odsuwa się w końcu ode mnie. Oboje głośno dyszymy.
– To był błąd... – mówi nagle, a ja marszczę brwi. Sekundę później jestem jeszcze bardziej skonfundowana, gdy ciemne włosy Davona się rozjaśniają, a morskie oczy przybierają odcień wiosennej trawy.
– Dla mnie nigdy nie będziesz błędem. – Głos Harry'go... zaraz, zaraz.
Budzę się z krzykiem, podnosząc się od razu do siadu.
Klatka piersiowa porusza się w górę i w dół w tempie, jakbym przed chwilą przebiegła maraton. Rozglądam się dookoła i z ulgą chłonę widok jeszcze nie rozpakowanej walizki, rozrzuconych ubrań w kącie pokoju i pustego miejsca obok w łóżku.
– Cholera jasna – mamroczę pod nosem, przyciągając kołdrę bliżej i opadam na poduszki z westchnięciem.
To był tylko koszmar. Piekielnie gorący, a zarazem niesamowicie pokręcony koszmar.
Jęczę głośno w poduszkę, gdy rozbrzmiewa budzik. Oby ten dzień był lepszy, niż ten sen.
Harry
Ten dzień nie może być gorszy.
Wszystko dzisiaj idzie nie po mojej myśli, a nawet nie ma ósmej.
Biorę kawę z mojej ulubionej kawiarni i modlę się w myślach, żeby chociaż ona dzisiaj była dobra.
Jeszcze raz naciskam przyciski po bokach mojego służbowego telefonu, ale ekran ani myśli się rozjaśnić. Zostawiłem na weekend laptopa w pracy, z myślą, że skoro jest wyjazd integracyjny to nie jest mi on do niczego potrzebny, a w wyjątkowych sytuacjach zawsze mam pod ręką telefon z dostępem do poczty. Otóż nie.
Pracuję w jednej z najbogatszych firm na świecie, a pieprzony William Walker nawet nie zadbał o działające telefony.
Nie to, że moja duma nie pozwoliła mi zgarnąć najnowszego Iphone'a, którego dostał każdy pracownik tuż po fuzji.
Mógł mnie zmusić, prawda?
– Co ja w ogóle pierdolę? – mamroczę cicho pod nosem, wklepując kod do przestarzałego domofonu. Jestem niewyspany. Moje sny nawiedzały najgorsze koszmary z Mią Walker w roli głównej. Jakby ta rodzina nie dała mi już wystarczająco popalić.
Przechodząc przez biuro witam się z pracownikami, którzy są w wyśmienitym humorze. Wiem, że przyczynił się do tego wyjazd integracyjny i muszę przyznać, że pomysł Mii był naprawdę rewelacyjny. Zatarły się wszelkie granice między pracownikami z Paryża, a tymi, którzy zostali po dawnym Harrison Inc. Jennifer porusza zabawnie brwiami, kiedy ją mijam, na co tylko przewracam oczami.
– Piękne kwiaty, Harry! – krzyczy do mnie z drugiego końca niewielkiego open space'a.
– Jakie, do cholery, kwiaty? – Zatrzymuję się w pół kroku. Jenn tylko chichocze.
Marszczę brwi i ruszam ponownie w kierunku biura.
– Takie kwiaty... – myślę na głos, gdy tylko po wejściu do biura, mój wzrok spoczywa na ogromnym bukiecie czerwonych róż.
CZYTASZ
Współpraca
RomanceNew York Concrete jungle where dreams are made, oh There's nothing you can't do Now you're in New York These streets will make you feel brand new Big lights will inspire you Let's hear it for New York || Mia Walker ma jeden cel - udowodnić star...