Cztery godziny później Emma i ja siedzimy w lokalnej knajpie, przeżywając na nowo chwile wstydu. Każda dobra przyjaźń zaczyna się od poznania swoich wtop. Emma, dwudziestosześcio letnia malarka przeżywa właśnie kryzys swojej artystycznej tożsamości i pomimo wystawy w przyszłym tygodniu, uważa każdą swoją pracę za totalną klapę. Obiecuje mi, że pokaże mi swoje dzieła, ale zaraz po tym zmienia zdanie i zapija smutek w kolejnym martini.
– Wiem, że miałyśmy nie poruszać tego tematu – zaczyna, przeciągając sylaby i szepcząc ostatnie dwa słowa. – Ale umrę z ciekawości, jeśli się nie dowiem.
Wzdycham przeciągle, doskonale zdając sobie sprawę, jakiego tematu Emma jest ciekawa. Mieszam rurką zawartość swojej szklanki. Skrzywiam się, kiedy apetyczny koktajl zamienia się wyglądem na zdrowy, poranny szejk z kurkumą.
– A więc? – Em zerka na mnie ponad swoją szklanką, gdy mija minuta ciszy. – Opowiedz mi coś o swoim nie–chłopaku.
– To moja konkurencja do rozwoju kariery – cmokam i pociągam dużego łyka drinka. – Mój brat...
– Wielki prezes Black Industries – przerywa dziewczyna z rozmarzonym spojrzeniem.
– Jest zajęty, pamiętaj. – Celuję w nią palec, a dziewczyna wzdycha z żalem. – I jako dziecko spał z zapalonym światłem. I zawsze kupował mi misie, którymi sam się potem bawił. Nie chciałabyś takiego partnera.
– Właśnie, że bym chciała! – obrusza się, a ja przewracam oczami. – Ale o twoim potężnym bracie porozmawiamy kiedy indziej. To co z tym Harrym?
– Jest wrzodem na tyłku.
Kiwa głową, chociaż po jej spojrzeniu widzę, że wątpi w moje słowa.
– Każdy wrzód na tyłku odwozi laski do domu.
– To nie tak – tłumaczę się, a jej idealnie wyregulowana jasna brew unosi się do góry. – Nowy Jork zalała ulewa. A Pan Dupek akurat miał chęć na zrobienie miłej rzeczy. Uwierz, nie rzadko mu się to zdarza.
A właściwie odkąd jesteśmy w Stanach zdarza mu się to wyjątkowo często, ale nie mówię tego. Może to amerykańskie powietrze po prostu dobrze na niego działa?
– Kocham motyw enemies to lovers – komentuje Emma.
– Nie jesteśmy w filmie.
– Ale moglibyście być, człowieku małej wiary. Jesteś piękna, on to ciacho. Tworzylibyście uroczą parę.
Udaję odgłos wymiotowania, a Emma przewraca oczami.
– Cała uroda zmarnowana na takiego humorzastego dupka. Nie nadążam za jego zachowaniem. W Paryżu był skończonym draniem, podrywającym moją szwagierkę. – Przechodzą mnie dreszcze na same wspomnienia. – Od samego początku był dla mnie niemiły i widzę jego podejście do mnie. Uważa, że wszystko co mam to zasługa mojego brata. A ja właśnie przyjazdem tutaj chcę udowodnić, że sama potrafię coś zrobić. A on mi w tym przeszkadza.
– Ale macie wspólny cel?
– Przynajmniej na razie – mamroczę cicho. Pociągam znów łyka ze słomki. – Chciałabym mu zaufać, ale trudno mi uwierzyć w jego dobre intencje.
– W takim razie czekamy na rozwój wydarzeń, po cichu planując morderstwo.
– Amen – odpowiadam i stukam w jej szklankę w geście toastu. Kiedy dziewczyna wraca do opowiadania swojej historii z nastoletnich czasów, przyjemne ciepło rozchodzi się po moim ciele. Nie tylko w wyniku wypitych ilości alkoholu, ale też z nadziei na nowy, lepszy początek w Nowym Jorku.
*
Dni minęły bezlitośnie. Zanim się obejrzałam był już piątek, dzień wyjazdu na Super Ekstra Wyjazd Integracyjny, organizowany przeze mnie. I Harry'go. Po mojej ostatnie rozmowie z Williamem, w której na głos przyznałam się do naszej współpracy, dostałam od niego dziewięć smsów z pytaniem czy na pewno wszystko ze mną w porządku. Dałam sobie spokój. Pozwoliłam, aby realizacja tego projektu pod tytułem wyjazd integracyjny spoczęła nie tylko na moich barkach. Nawet e–mail informacyjny podpisałam Mia Walker i Harry Evans. Mimo, że zastanawiałam się, czy nie dodać dupek przed jego imieniem, ostatecznie z tego zrezygnowałam. Jestem w pełni zrównoważoną, dorosłą kobietą.
CZYTASZ
Współpraca
Storie d'amoreNew York Concrete jungle where dreams are made, oh There's nothing you can't do Now you're in New York These streets will make you feel brand new Big lights will inspire you Let's hear it for New York || Mia Walker ma jeden cel - udowodnić star...