Rozdział 6 - Sauna

815 43 6
                                    

Rick, jeden z pracowników dawnego Harrison Inc. stawia na ogromnym, drewnianym stole dwie skrzynie wypełnione browarami. Ludzie wokół klaskają i wiwatują, jakby właśnie przyszedł święty Mikołaj. Rozglądam się ponownie po rustykalnym wnętrzu Magicznego Zakątka. Phoebe jest geniuszem wystroju wnętrz. Wszystko idealnie do siebie pasuje, a całość jest przytulna i podejrzewam, że nie tylko ja mam ochotę wyłożyć się na ciemnych kanapach i zostać tu na długie, długie tygodnie przy skwierczeniu drewna z kominka. Dzisiejszy wieczór jest nastawiony na pijaną integrację. Duże ilości alkoholu mają wspomóc rozmowy i poznawanie się, żeby jutro dojechać ich logicznymi zadaniami zespołowymi. Tak zaleciła Miriam, właścicielka wynajętej firmy teambuildingowej.

Mimo, że salon połączony z aneksem kuchennym nie jest wielkich rozmiarów, każdy znalazł miejsce dla siebie. O dziwo, nie są widoczne grupki. Słychać śmiechy i głośne rozmowy. Brak wrednych szeptów. Dobrze, dobrze, wręcz doskonale.

Przed moimi oczami pojawia się butelka chłodnego piwa pszenicznego.

– Zdrowie, pani prezes. – Jego głos rozpoznałabym już wszędzie.

Odbieram napój i odwracam się przez ramię.

– Nie mogę się przyzwyczaić do twojej miłej strony – komentuję, bo pewnie bym umarła, jakbym mu nie dokuczyła. – I nie jestem panią prezes.

– Cokolwiek uważasz, pani prezes – droczy się dalej. Obserwuję, jak jego długie nogi okrążają mnie i Harry siada na kanapie, rozkładając od razu ramiona na jej oparciu. Siedzę na jej podłokietniku i ignoruję, że jego duża dłoń, trzymająca butelkę z ciemnym piwem, znajduje się tuż przy moich lędźwiach.

Jestem królową ignorancji.

– Twój plan działa – komentuje i wskazuje podbródkiem na grupę naszych współpracowników. Uśmiecham się lekko, bo naprawdę świetnie się ogląda, jak razem współgrają.

– To plan Miriam.

– Nie ujmuj sobie. – Unosi butelkę do ust, otacza główkę ustami i pociąga łyk, a jest to tak seksowne, że speszona odwracam wzrok. Odchrząkuję, karcąc się w myślach. Co jest ze mną do cholery? Harry Evans i seksowne nie powinny znaleźć się w jednym zdaniu, a tu proszę. Coraz częściej się to pojawia, a ja nie wiem co z tym zrobić.

– Najważniejsze, że się integrują. Taki jest cel.

Potakuje i przenosi dłoń z butelką na swoje udo, okryte szarymi dresami. Powinien mieć zakaz noszenia tego koloru. Jak już zostanę koordynatorką filii Black Industries w Nowym Jorku to będzie moje pierwsze rozporządzenie. Wywieszę je w głównym holu.

– Wyjątkowe miejsce – oznajmiam, gdy zapada dziwna cisza. Czuję, jak Harry wlepia we mnie spojrzenie.

– Piękne – mówi cicho, a ja przenoszę na niego wzrok. Napotykam jasne, jak wiosenna trawa, oczy. Są takie spokojnie, bez tych kurwików, które normalnie błyszczą w ich kącikach.

– Twoja... – jąkam się. – Phoebe ma serce do tego miejsca, widać to w każdym kącie.

Przysięgam, że kąciki ust Harry'go się unoszą. Szybko bierze długi łyk piwa, a ja znów odwracam wzrok.

– Kiedy rodzice umarli, wiedziałem, że to moja siostra przejmie to miejsce.

Moje serce zamiera. A potem biegnie maraton w najszybszym możliwym tempie.

Jestem taką idiotką.

– Siostra – powtarzam głupio, robiąc z siebie jeszcze większą idiotkę. – Oczywiście. To było tak cholernie oczywiste – dopowiadam szeptem, kręcąc głową. A potem prostuję się, zlewam rumieńcem i kładę dłoń tuż obok butelki na jego udzie. – Tak bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców, Harry.

WspółpracaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz