Rick, jeden z pracowników dawnego Harrison Inc. stawia na ogromnym, drewnianym stole dwie skrzynie wypełnione browarami. Ludzie wokół klaskają i wiwatują, jakby właśnie przyszedł święty Mikołaj. Rozglądam się ponownie po rustykalnym wnętrzu Magicznego Zakątka. Phoebe jest geniuszem wystroju wnętrz. Wszystko idealnie do siebie pasuje, a całość jest przytulna i podejrzewam, że nie tylko ja mam ochotę wyłożyć się na ciemnych kanapach i zostać tu na długie, długie tygodnie przy skwierczeniu drewna z kominka. Dzisiejszy wieczór jest nastawiony na pijaną integrację. Duże ilości alkoholu mają wspomóc rozmowy i poznawanie się, żeby jutro dojechać ich logicznymi zadaniami zespołowymi. Tak zaleciła Miriam, właścicielka wynajętej firmy teambuildingowej.
Mimo, że salon połączony z aneksem kuchennym nie jest wielkich rozmiarów, każdy znalazł miejsce dla siebie. O dziwo, nie są widoczne grupki. Słychać śmiechy i głośne rozmowy. Brak wrednych szeptów. Dobrze, dobrze, wręcz doskonale.
Przed moimi oczami pojawia się butelka chłodnego piwa pszenicznego.
– Zdrowie, pani prezes. – Jego głos rozpoznałabym już wszędzie.
Odbieram napój i odwracam się przez ramię.
– Nie mogę się przyzwyczaić do twojej miłej strony – komentuję, bo pewnie bym umarła, jakbym mu nie dokuczyła. – I nie jestem panią prezes.
– Cokolwiek uważasz, pani prezes – droczy się dalej. Obserwuję, jak jego długie nogi okrążają mnie i Harry siada na kanapie, rozkładając od razu ramiona na jej oparciu. Siedzę na jej podłokietniku i ignoruję, że jego duża dłoń, trzymająca butelkę z ciemnym piwem, znajduje się tuż przy moich lędźwiach.
Jestem królową ignorancji.
– Twój plan działa – komentuje i wskazuje podbródkiem na grupę naszych współpracowników. Uśmiecham się lekko, bo naprawdę świetnie się ogląda, jak razem współgrają.
– To plan Miriam.
– Nie ujmuj sobie. – Unosi butelkę do ust, otacza główkę ustami i pociąga łyk, a jest to tak seksowne, że speszona odwracam wzrok. Odchrząkuję, karcąc się w myślach. Co jest ze mną do cholery? Harry Evans i seksowne nie powinny znaleźć się w jednym zdaniu, a tu proszę. Coraz częściej się to pojawia, a ja nie wiem co z tym zrobić.
– Najważniejsze, że się integrują. Taki jest cel.
Potakuje i przenosi dłoń z butelką na swoje udo, okryte szarymi dresami. Powinien mieć zakaz noszenia tego koloru. Jak już zostanę koordynatorką filii Black Industries w Nowym Jorku to będzie moje pierwsze rozporządzenie. Wywieszę je w głównym holu.
– Wyjątkowe miejsce – oznajmiam, gdy zapada dziwna cisza. Czuję, jak Harry wlepia we mnie spojrzenie.
– Piękne – mówi cicho, a ja przenoszę na niego wzrok. Napotykam jasne, jak wiosenna trawa, oczy. Są takie spokojnie, bez tych kurwików, które normalnie błyszczą w ich kącikach.
– Twoja... – jąkam się. – Phoebe ma serce do tego miejsca, widać to w każdym kącie.
Przysięgam, że kąciki ust Harry'go się unoszą. Szybko bierze długi łyk piwa, a ja znów odwracam wzrok.
– Kiedy rodzice umarli, wiedziałem, że to moja siostra przejmie to miejsce.
Moje serce zamiera. A potem biegnie maraton w najszybszym możliwym tempie.
Jestem taką idiotką.
– Siostra – powtarzam głupio, robiąc z siebie jeszcze większą idiotkę. – Oczywiście. To było tak cholernie oczywiste – dopowiadam szeptem, kręcąc głową. A potem prostuję się, zlewam rumieńcem i kładę dłoń tuż obok butelki na jego udzie. – Tak bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców, Harry.

CZYTASZ
Współpraca
RomanceNew York Concrete jungle where dreams are made, oh There's nothing you can't do Now you're in New York These streets will make you feel brand new Big lights will inspire you Let's hear it for New York || Mia Walker ma jeden cel - udowodnić star...