Rozdział 14 - Odwiedzam moją siostrę

690 56 14
                                    

Nie.

To niemożliwe.

Zrywam się z kanapy, jakby ktoś właśnie wylał na mnie wrzątek. Szczęka Emmy leży na podłodze, kiedy czerwona jak burak patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.

– William!? – wrzeszczę, a moje serce przyśpiesza. Co on tu robi, do cholery?

Blondynka otwiera usta, później je zamyka, by następnie znów otworzyć. Mam ochotę dokuczyć jej, że wygląda jak ryba, ale wysoka sylwetka mojego brata przyciąga całą moją uwagę. Wkracza do mojego mieszkania i rozgląda z grymasem na twarzy. Sam skomli i ucieka w kierunku mojej sypialni.

– Również cieszę się, że cię widzę, siostro.

Poprawia rękawy swojej idealnie skrojonej, ciemnej marynarki i ciągnie za wystające spod nich mankiety równie ciemnej koszuli. Wbija we mnie swoje przenikliwe spojrzenie i unosi brew.

– Zaniemówiłaś?

– Umarłam – szepcze Emma, stojąc w drzwiach. Nie poruszyła się ani o milimetr odkąd wpuściła mojego brata. Podchodzę do niej i kładę jej dłoń na ramieniu, na co się wzdryga. Nie przenosi na mnie spojrzenia, nadal śledzi nim Williama.

– Em – mówię, lekko nią potrząsając. – Leci ci ślinka, a to trochę obrzydliwe.

– Twój brat to chodzące bóstwo.

– Dziękuję.

Gromię Williama spojrzeniem, ale nawet tego nie zauważa, bo podchodzi do okien, plecami skierowanymi w naszą stronę.

– Em, ogarnij się do cholery. – Macham jej dłonią przed twarzą. Ale nic. Zero reakcji. Wciąż wgapia się w mojego cholernego brata.

– Bóstwo – mamrocze, a ja przewracam oczami.

Ciągnę ją za ramię, zatrzaskuję drzwi i prowadzę ją w kierunku kanapy. Potyka się o leżący dywan, ale jej wzrok nie opuszcza szerokich pleców mojego brata.

– Willy, co ty tu robisz, do cholery? – warczę, usadawiając przyjaciółkę na sofie. Pod wpływem mojego uniesionego głosu mruga kilka razy i przenosi w końcu na mnie wzrok. – No w końcu wróciłaś do rzeczywistości.

– Twój brat tu jest.

– Zauważyłam.

Mrużę oczy, obserwując jak William obraca się w moją stronę, opiera o parapet i wsuwa dłonie do kieszeni spodni. Jest niewzruszony zachowaniem Emmy.

– Co ty tu robisz? – powtarzam, bo najwyraźniej nie usłyszał. William lustruje mnie spojrzeniem, a jego szczęka porusza się w prawo i w lewo. Jest zirytowany. Niby czym, do cholery?

– Odwiedzam moją siostrę.

Nasze spojrzenia się krzyżują i wiem, że coś knuje.

– Bez zapowiedzi – komentuję z wyrzutem.

– Może się stęskniłem?

Cała się spinam.

– Nie okłamuj mnie. Mów o co chodzi.

– Madison pomyślała, że dobrze nam zrobi podróż. – Wzrusza ramionami, a ja gwałtownie odwracam głowę w kierunku drzwi, jakby moja szwagierka miała przez nie wpaść w tej sekundzie.

– Dlatego więc wsiedliście w samolot i tak po prostu przylecieliście do Nowego Jorku?

– Właśnie tak – odpowiada, a ja głośno jęczę.

– I akurat dziś? Oboje wiemy, że to kłamstwo.

Rozlega się pukanie do drzwi. Wzdycham ciężko i podchodzę do nich z myślą, że nawet jakby po drugiej stronie stał Mike Tyson to byłabym mniej zdziwiona, niż obecnością mojego cholernego brata.

WspółpracaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz