Rozdział 7

79 84 32
                                        

LEO

Są takie rzeczy w życiu, które powinien zrobić każdy, bez wyjątku. Niezależnie od tego, czy wydaje mu się to potrzebne, czy nie. Czy aktualnie zmaga się z jakimiś skomplikowanymi problemami, czy przeżywa dzień za dniem niczym się nie martwiąc. Istotne jest trafienie na odpowiednią osobę, która będzie potrafiła poukładać nam pewne rzeczy w głowie. Rzucić światło na sprawę z nieco innej strony. Pokazać swój punkt widzenia i zaproponować najbardziej korzystne rozwiązanie. Zmotywować do działania, albo pomóc się wyciszyć i wyłączyć nadmierne myślenie.

W zależności od tego, czego aktualnie w danej sytuacji potrzebujemy.

- To od ilu dni już się znamy, Leo?

Terapeutka założyła nogę na nogę i sięgnęła po swój nieśmiertelny notatnik.

Na początku naszych spotkań miałem wrażenie, że notuje wszystkie moje błędy, aby w najmniej oczekiwanym momencie wyrzucić mi je prosto w twarz z podwójną siłą, chcąc pokazać mi jak beznadziejny byłem. Podświadomość nieprzerwanie podpowiadała, że z przyjemnością wykorzysta wszelkie zebrane informacje przeciwko mnie.

Z czasem jednak zrozumiałem, że notowała tylko kluczowe dla niej zdania. Coś, czego nie chciała zapomnieć i do czego być może chciała odnieść się w przyszłości.

Nie atakując albo wypominając. Tylko przypominając o tym, co sam mówiłem. Czasami lubiłem przekręcać niektóre rzeczy, chcąc uchronić się przed niepotrzebną oceną. Wtedy ona otwierała swój notes i cytowała moje słowa.

To tak cholernie pomagało, ale bolało bardziej, niż wymierzone uderzenie w policzek. Nie zliczę ile razy podczas spotkań miałem ochotę coś rozwalić, albo kogoś fizycznie skrzywdzić. Rwałem włosy z głowy, chcąc uciszyć ten wewnętrzny, irytujący głos, który bez przerwy powtarzał mi, jak beznadziejny byłem.

- Rok temu pierwszy raz tu przyszedłem.

Oparłem palce jednej ręki na skroniach i rozłożyłem się wygodniej na fotelu. Doskonale pamiętałem ten dzień, kiedy Liam wręcz zmusił mnie do pójścia na wizytę grożąc, że załatwi mi specjalne miejsce w psychiatryku. Richard również groził mi, że wywali mnie z firmy i tak obsmaruje w mediach, że nie zostawi na mnie suchej nitki.

Jakimś cudem im wierzyłem i wiedziałem, że byli do tego zdolni. Gdyby on odwalali to co ja w tamtym momencie, zrobiłbym dokładnie to samo.

No może poza wywaleniem Richarda, jednak był na wyższej pozycji w firmie.

Gdyby nie terapia na którą regularnie chodziłem, z całą pewnością skończyłbym na samym dnie.

Albo Bronxie.

Albo kilka metrów pod ziemią.

Nie potrafiłem tak łatwo przyznać przed samym sobą, że zwyczajnie nie radziłem sobie ze swoimi problemami.

- Czy chciałbyś porozmawiać o jakichś nowych rzeczach, czy wracamy do momentu, na którym skończyliśmy ostatnio? - zapytała.

Zastanawiałem się jakim cudem mogła być taka spokojna, słuchając na co dzień o tym całym syfie, przez który przechodzili ludzie. Kompletnie ją to nie ruszało, jakby wciskała magiczny guzik, który wyłączał u niej jakiekolwiek emocje.

Coś niebywałego.

Byłem pewny jednej rzeczy. Ściany tego pomieszczenia słyszały więcej grzechów, niż mury kościoła.

- Pierwszy raz od dłuższego czasu miałem wybuch - przerwałem jej niemal natychmiast.

Musiałem to z siebie wyrzucić. Czułem palący wstyd i nie potrafiłem na nią spojrzeć. Cholera, zachowywałem się jak pieprzony nastolatek tłumaczący się przed matką. Wiekowo z całą pewnością by do niej pasowała.

Lion's SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz