Dobranoc,kochanie

32 5 0
                                    

Pov:Noah
Właśnie jade do parku na spotkanie z tym idiota który wczoraj pisal do mojej narzeczonej,jestem ciekawy czego od niej chciał.Zaparkowalem nie daleko parku i wysiadłem z mojego sportowego auta.Po przejściu kawałka byłem już w parku i od razu rzucił mi się w oczy blondyn mniej więcej podobnego wzrostu.

-E,Blondi-zbliżyłem się do niego a on chyba załapał po chwili że to do niego.- no tak do ciebie mówię lalusiu- odwrócił się do mnie i wtedy zauważyłem że ma bliznę na szyi chyba od jakiegoś noża.
-Noah?-zapytal gdy byłem już wystarczająco blisko
-Nie kurwa twój stary-prychnalem z pogardą i wywróciłem oczami.
-Czego chcesz?-podniosl jedna brew do góry a ja musiałem przyznać wyglądał przekomicznie-chcialem się spotkać z Mel a nie z tobą
-Melody nie chciala się z toba spotkać-owinalem rękę wokół jego szyi i przybliżyłem go do siebie -masz zostawić ja w spokoju i chuj mnie obchodzi co ty chcesz a czego nie
Puściłem go i gdy miałem już odchodzić usłyszałem
-Opowiadała Ci jaka była cudowna w łóżku pomyśleć że miała tylko piętnaście lat-odwróciłem się do niego a on wygladal jakby wspominał stare dobre czasy z kumplami-niestety po pewnym czasie się załamała bo miała matkę narkomankę w sumie się nie dziwie ona też nie była lepsza czasami lubiła wziąść raz nawet musiałem ją wywozić na sor bo prawie się zacpala na śmierć lecz po tym incydentem z jej matką odcięła się od wszystkich i wszystkiego ode mnie również więc już nie mogłem się nią cieszyć po czasie przyleciała do mnie jej przyjaciółka i to był dopiero aniol-nie wytrzymałem rzuciłem się na niego i zacząłem się z nim bic nie ja się z nim nie biłem ją się z nim napierdalałem dostałem kilka ciosów w mordę albo w brzuch ale i tak mialem przewagę.

Pov:Melody

Właśnie zaczęłam robić kanapki dla Scotta.Nie chciałam gosposi w moim domu tym bardziej że miałam duzo czasu ponieważ mój ojciec stwierdził że szkole skończę zdalnie a teraz będę musiała zająć się przejęciem chociaż części interesów ojca. Leyla owszem zamieszka że mną ale ona będzie zajmowała się ogrodem i jakimiś drobnostkami w domu.Noah jest w takiej samej sytuacji tylko on ma gorzej bo ja od kołyski miałam styczność z szemranymi interesami ojca już jako pięcio latka chodziłam ze Scottem i jeszce jednym ochroniarzem na urodziny koleżanek a Noah,Noah musi się do tego przyzwyczaić ze bedziemy musieli chodzic z bronią za pasem i stadem ochroniarzy.

-Czesc-z rozmyślać wyrwał mnie głos Scotta który właśnie zasiadał przy stole.
-Masz kanapki-podalam mu talerz z jedzeniem i obróciłam się jeszcze po swoją kawę.
-Mel jak się czujesz?-zapytal.
-Dobrze-mruknelam i wrocilam do przyglądania się cieczy w kubku.
-Mel starego Scotta nie oszukasz pamiętaj że to ja przebierałem Ci pieluchy.
-Scott...Ja się zenie w wieku osiemnastu lat rozumiesz?I to jeszcze z przymusu to jest pojebane.
-Tak,wszystko jest pojebane, staraj się żyć tak jak chcesz a niech ten cały Noah będzie tylko dodatkiem.-uśmiechnęłam się do niego delikatnie już miałam się odzywac ale uslyszlama przekręcający się klucz w zamku dlatego się zaintrygowałam kto to może być o tej porze i dopiero teraz przypomniałam sobie że Noah wychodził jakoś dwie godziny temu.

Odłożyłam kubek do zlewu i ruszyłam do drzwi by się z nim przywitać. Niestety gdy on tylko mnie zobaczył odwrócił glowe i ruszył na gore.
-Czes...-nie zdążyłam nawet nic powiedzieć.

Ruszyłam za nim ale zatrzymałam się gdy zobaczyłam co ciągnie się za nim i chyba leci mu z nosa.
Krew.
Byla to krew.
Jego krew.
Wtedy bez zastanowienia ruszyłam za nim mijając kolejnych ochroniarzy.
Czy się martwiłam? Może trochę.Bardziej byłam przerażona.
Wpadłam do naszej sypialni gdzie stało jeszcze kilka kartonów i gdy tam go nie znalazłam ruszylam do łazienki I wtedy go zobaczyłam stał przed lustrem i próbował zmyć krew z twarzy.Podeszlam do niego i zlapalam ostrożnie za ramiona by obrócić go w swoją stronę ledwo to zrobił.Nie patrzył się w moje oczy tylko w podłogę z jego nosa nadal leciała krew zauważył jeszcze pojedyncze rozcięcia na wardze i brwi.
-Usiądź-nakazałam wskazując na sedes-ja poszukam apteczki.
Zrobił to co kazałam nadal wpatrując się wszędzie tylko nie w moje oczy.
-Wiec chcesz mi powiedzieć co Ci się stało?-stałam do niego tył otwierając każda szafkę po kolei.
-Pobiłem sie-odpowiedzial obojętnie.
-To już wiem ale z kim?
-A czy to ważne?
-Tak
-Kiedyś Ci powiem.
I zapadła  cisza.Znalazlam apteczke i podeszłam do narzeczonego z  zamiarem opatrzenia mu ran.Gdy do niego podeszłam rozchylil nogi bym miała lepszy dostęp.Gdy ustalam między jego nogami zauważyłam że zaciska ręce na udach by mnie nie dotknąć. Chwyciłam za nie I polozylam na swoich udach,spojrzał na mnie z pytającym spojrzeniem a ja tylko się uśmiechnęłam.Zaczelam wycierac krew wacikami z woda utleniona.Gdy przenioslam się na wargę syknął chicho.Zakleilam brew małym plasterkiem i już chciałam odchodzić gdy on wzmocnił swój uchwyt na moich udach i wtuliłam się we mnie mówiąc  ciche ,,przepraszam" .Nie pytałam bo wiedzialam ze I tak na tą chwilę się nic nie dowiem.
Odeszłam do niego i schowałam apteczke na miejsce gdzie się poprzednio znajdowała.Wyszlam z toalety a zaraz za mną mój przyszły małżonek. Zabralam z łóżka swoją piżamę i czyste majtki z garderoby. Udałam się pod prysznic by się odświeżyć po ciężkim dniu.Gdy wrocilam do sypialni Noah już leżał rozłożony na łóżku I szperał coś zaciekle w telefonie.Położyłam się obok w bezpiecznej odległości i zaczelam przeglądać media społecznościowe.
-Dobranoc,kochanie- powiedział a po chwili już słyszałam wyrównany oddech.
Wrocilam do przeglądania instagrama gdy przyszła wiadomość o informacjach dnia weszłam w link i wiedziałam że nie będę musiala go już o nic pytać.

The Devil's DautherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz