8.Wypnij się

32 4 3
                                    

Pov:Melody

Właśnie obściskiwałam się z Noah'em przed naszym domem.Po tym jak wrócilismy z imprezy straciliśmy panowanie nad sobą. Chociaż nie robiłam tego praktycznie nigdy to i tak przy tym chłopaku ogarneło mnie poządanie nie do okiełznania. I może miałby to byc jeden z największych błędów to i tak chciałam sie temu poddać.

-Poczekaj wejdźmy do środka-wymamrotałam i odwróciłam się by otworzyć drzwi.Na swoich biodrach nadal czułam silne meskie dłonie. Niestety ewidentnie wypiłam za dużo i teraz ciężko mi było trafić w dziurke kluczem. W końcu mi się udało i gdy tylko weszliśmy do domu wpadliśmy w wir pożądania i ekscytacji.

Noah chwycił mnie niespodziewanie za posladki i przyszpilił do ściany na co ja tylko pisnełam dając mu dostep do mojego języka. Toczylismy zaciętą walkę aż w końcu chłopak zaczął kierować się do naszej sypialni w której spędzilismy ostatnie noce. Nie zważalismy na obecność ochroniarzy ktorych i tak wiekszość znajdowała się na zewnatrz. Weszlismy z chukiem do wielkiej sypialni nie zamykając nawet za sobą drzwi. Było ciemno i nie widziałam za dużo. Nagle poczułam że chłopak rzucił mnie na miekki materac a sam zawisł nade mną. Jego prawa dłoń powedrowała na moje plecy napotykając przy okazji zamek który zaczął rozpinać w powolnym tępie nadal patrząc tymi czarnymi jak noc ślepiami w moje zielone tęczówki. Gdy moja sukienka znalazła się wraz z jego bluzką gdzieś w rogu pokoju Noah zaczął jeździć dłonią po moim brzuchu ssając przy okazji moja szyję, zjeżdżał coraz niżej i niżej.

Nagle gdy dotknął mojej bielizny otrzexwiałam tak jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Na poczatku nie wiedziałam co się ze mną dzieje, zaczełam się trząść i ręce zaczeły mi sie pocić wtedy zrozumiałam co to jest.

Atak paniki.

Wszystkie wspomnienie nagle ozyły, wszystkie koszmary z przeszłości zaczeły mnie nawiedzać chodź nie spałam. Noah musiał to zauważyć bo oderwał się od mojej szyi i spytał:

-Coś nie tak?

Nie odpowiedziała tylko zerwałam się z łózka i pobiegłam do łazienki. Gdy tam wpadłam zamknełam drzwi , zapaliłam swiatło i spojrzałam w lustro, wtedy dziękowałam bogu chodź jestem nie wieżąca że w sypialni było ciemno bo jak sie okazuje Melody Wilson ma więcej demonów niz ktokolwiek by sie spodziewał.

Po moich policzkach zaczeły spływać łzy na poczatku powolnie i delikatnie a nastepnie falami mialam dosc gdy patrzylam w lustro widzialam tylko i wylacznie tą czternastoletnią Melody wracającą z urodzin kolezanki zostawiona w krzakach.

-Melody wszystko ok?-usłyszałam zza drzwi ale nie byłam w stanie odpowiedzieć-prosze puknij dwa razy w drzwi jeśli wszystko okej.

Już chciałam otwierać drzwi by do niego wyjść i pokazac że nic mi nie jest ale gdy spojrzałam jeszcze raz na swoje marne odbicie przypomniało mi się że jest coś czego nie moge mu pokazać nie teraz ani wogóle.Postawiłam na zapukanie dwa razy w drzwi po wykonanej czynności opadłam na podłoge plecami do drzwi zaczelam się zalewać łzami zaczeło mi się jeszcze bardziej kręcić w glowie i wiedziałam że tym razem to nie przez płacz czy alkohol to przez jebaną cukrzyce. Musiałam się otrząsnąć bo zauwazyłam po swoim stanie że jeszcze chwila i zejde we własnej łazience przez głupote. Wytarłam łzy i załkałam łamiacym głosem.

-Noah...Noah słyszysz? Przynieś mi pizame i insuline pro....prosze

-Już już się robi kochanie mów do  mnie słyszysz mów żebym wiedział że żyjesz-w duchu usmiechnełam sie na jego słowa ale na zewnątrz i tak byłam tylko zapłakaną osiemnastolatka z atakiem paniki.

-Noah....jeszcze zyje-prychnął na moje słowa-nie...nie zamierzam umierać...

-O właśnie tak kochanie mów cały czas-zawołał-kotku pamiętasz gdzie schowałaś insuline?

-W..tor..torebce-traciłam siły powieki mi sie same zamykały a wiedziałam że do tego nie moge dopuścić bo wtedy moge juz ich nie otworzyc.

-Melody otwórz mam wszystko-ostatkami sił sięgnełam do zamka by go otworzyć.

-Może przyjśc Scott? prosze....-wymamrotałam

-Tak już juz po niego ide-powiedział Noah nawet na mnie nie patrząc. Wiedziałam że zrobiłam mu przykrośc ale nie mogłam mu pokazać czagos co mój ojciec i ja ukrywalismy przez tyle lat. Scott wiedział mu ufałam lecz mojemu narzeczonemu nie do końca.

Po chwili w drzwiach toalety pojawił się Scott zamknął za soba drzwi na zamek i bez nawet mruknięcia wsadził mnie do wanny napuszczajac przy okazji wody.

-Zdejmiesz-spytał wskazując na bielizne. Pokiwałam tylko głowa i po chwili nie miałam juz na sobie majtek ze stanikiem bylo cięzej i przy tym musiał mi pomóc meżczyzna. Byłam mu wdzięczna Scott nie robił tego pierwszy raz duzo razy widział mnie w takim stanie na ta chwile był mi najblizsza osoba i to jego kochałam najbardziej oczywiście ze wzajemnością. Po kąpieli ubrał mnie w pizame.

-Wypnij sie-polecił-ręce na ściane-wykonałam polecenie a po chwili poczułam wbijajaca się igłe w moje biodro. Teraz tylko czekac az insulina zacznie działac.

Odwróciłam sie do Scotta który w tym samym czasie masował moje biodro tak jakby chciał złagodzic ból i rozprowadzić insulinę. Chyba poczuł mój wzrok na sobie bo wlepił we mnie swoje piwne spojrzenie i zaczął mi sie przyglądać z powaga wymalowaną na twarzy.Po chwili wstał na równe nogi i juz nad nim nie górowałam.Złapał mnie za dłoń i powiedział stanowczym glosem:

-Nigdy więcej. Rozumiesz Melody? Jeszcze jeden taki wybryk a Ci wiecej nie pomoge.

Ja pokiwałam tylko głową i zaczełam kierowac się do wyjscia przystanełam zanim wyszłam i wyszeptałam ciche "dziekuję" po czym przytuliłam go jeszcze szybko, wyszłam z toalety a zaraz za mna wyszedł brunet. Wyszedł z pokoju zamykajac drzwi gdy sie zaczełam rozglądać zobaczyłam czarnookiego siedzącego na łózku. Ustałam nad nim a jego wzrok momentalnie powedrował na moja twarz. Uśmiechnełam sie delikatnie a on widząc to odwzajemnił moj gest i podnosząc sie z łoża przyciągbął mnie do siebie a ja zaczełam sie zaciągac charakterystycznym dla niego zapachem papierosów i wody kolońskiej.

-Melody obiecaj mi ze nigdy wiecej tak mi nie zrobisz błagam obiecaj-wyszeptał w moje włosy.

-Obiecuje-wydukałam-prosze chce isc juz spać.

-Dobrze kochanie-powiedział-czy...czy moze chcesz zebym sie połozył gdzie indziej?-zapyatł nie pewnie 

-Nie...chyba nie... mysle ze mozesz zostać-po wypowiedzeniu tych słów przez ze mnie na jego twarzy zagościł usmiech.

Reszta nocy mineła mi spokojnie bez koszmarów i niepotrzebnych mysli. Zasnełam wtulona w chłopaka z którym dane mi było najprawdopodobniej spędzić reszte życia.

Albo i nie...



****

Hejka misie kolorowe prosiliscie o rozdział wiec prosze bardzo dziś cos mocniejszego i przede wszystkim dowiadujecie sie wiecej  o relacji Melody z jednym z ochroniarzy.

Kocham was buźka:*

The Devil's DautherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz