11.Jestem gejem

28 6 27
                                    


Pov:Melody

-Ty jesteś Melody, prawda?

Stał przede mną wysoki blondyn o jaskrawo niebieskich oczachNa sobie miał czarną bluzę i tego samego koloru szerokie jeansy, na ramiona zarzucił białą puchową kurtkę z rysunkami z bajki Kubusia puchatka wyglądał jakby był malowany recznie chodź był naprawde ładny na nogach miał czarne wysokie jordany. W prawej ręce miał bukiet białych róż a w lewej trzymał walizkę za nim stały jeszcze trzy. Wyglądał na troche starszego od Noaha.

(P.S. w poprzednim rozdziale było ze były czarne tęczówki ale plany sie pozmieniały.)

-Ta..

-No przecież Noah mi tyle o tobie opowiadał to muszisz być Ty.-Powiedział i puszczając walizkę wyciśgnął dłoń do mnie podałam mu ja niepewnie lecz on zamiast ją uścisnąć podniósł do swoich ust i delikatnie musnął rozgrzanymi wargami. Podniósł się i uśmiechając się do mnie ciepło wręczył mi kwiaty-Proszę,piękne kwiaty dla pięknej pani.

-Dziękuję-powiedziałam niepewnie-Ale nadal nie mam pojęcia kim jesteś i co robisz w moim domu.

-Ah czyli mój zajebisty przyjaciel nie raczył Ci o niczym powiedziać? No cóż.Więc...

-Spędzą z tobą Święta-obejrzałam się zdziwiona i dojrzałam mojego na wpół nagiego narzeczonego-Nie chciałem żebyś była sama a wiedziałem że twoi przyjaciele nie mogą z toba spędzić tegorocznych świąt.

-Al..-nie dane mi było dokończyć ponieważ sparalizował mnie czyjś lodowaty i arogancki ton.

-Jacob ty pajacu pomóż mi!

-Char zluzuj gacie!

-Nie wkurzaj mnie!-warknął teraz głośniej i bardziej stanowczo chłopak.

-Już już!-odkrzyknął Jacob i zwrócił się do mnie-Piekna pani wybaczy.-Gdy wyszedł z domu odwróciłam sie do narzeczonego i do niego podeszłam.

-Poradziłabym sobie sama.

-Widziałem jak patrzyłaś na mnie gdy Ci powiedziałem że wyjeżdżam-powiedział pół szeptem i przysunął się o krok tak że teraz niemal stykałam się z nim klatą piersiową. Założyłam ręce pod piersi i zadarłam podbródek by spojrzeć mu w oczy.-Było Ci przykro że zostaniesz sama a ja nie mogłem na to patrzec dlatego przewidziałem to i od razu gdy tylko twój ojciec mnie powiadomił o  wyjeździe napisałem do Jacoba i Charlesa i tadam. A poza tym chciałem żebyś poznała moich najblizszych. Nie było okazji żeby Ci o nich powiedział więc mówie Ci teraz.

-Jesteś głupi.-dźgnęłam go długim czarnym pazurem w jego nagi tors- I nie podejmuj takich decyzji beze mnie. Ja ich praktycznie nie znam-teraz do mnie wszystko dotarło i zdałam sobie sprawę że święta spędzę z jakimiś randomami. No moze nie randomami są w końcu bliskimi mojego narzeczonego no ale halo ja ich praktycznie nie znam.-I teraz mi mówisz że zostaje tu z nimi na tydzień bo wcześniej nie było okazji!? Serio?! Jestem wkur...

-Dokończmy to co przerwalismy w sypialni?-nie zdażyłam odpowiedzieć bo naparł na mnie i wpił się swoimi rozgrzanymi wargami w moje usta. Na początku stałam nieruchomo ale gdy pojęłam co sie właśnie dzieję oddałam pełen namiętności, czułości i pragnienia pocałunek. Wplotłam palce w jego smoliste włosy a  on umieścił swoje wielkie dlonie na moich biodrach gładząc je przy tym delikatnie kciukami. Ten pocałunek był pochłaniający dopiero po chwili poczułam że ten pocałunek ma drugie dno, przez ten namiętny gest Noah chciał mnie przeprosić, przeprosic za to co wczoraj widziałam. Ja mu nie potrafię wybaczyc lecz go uratuję. Te przeprosiny były najlepszymi jakie w zyciu dostałam.

Ta chwila nie trwała długo ponieważ usłyszelismy ciche prychnięcie za moimi plecami a po chwilę odchrząknięcie. Oderwałam się od chłopaka i z palącymi policzkami odwróciłam się do naszych gosci.

-Przeszkadzamy?-zapytał zielonooki szatyn z ostrymi rysami twarzy i obojętnym spojrzeniu.

-Tak-odpowiedział szorstko Noah stając obok mnie i obejmując mnie w talii. Popatrzyłam na niego i uśmiechnełam się zauwazając jego zmierzwione włosy poprawilam je dłonią i odwróciłam się do chłopaków. I zauważyłam że obaj się nam przyglądają Jac z uśmiechem a ten drugi z obojętnością. -Więc kochanie to jest Charles-wskazał na szatyna który kiwnął do mnie głową odpowiedziałam tym samym-A to...

-My się już znamy-przerwałam mu usmiechajac się. Coraz bardziej podobał mi się fakt że poznam blizej jego znajomych, poznać blizej Noaha.

-Więc jesli teraz już sie znamy a wy na tą chwilę sie od siebie odkleiliscie chociaz mój cudowny homo... znaczy heteroseksualny przyjaciel zrobił to z niechęcią i najbardziej cieszylby się z tego jakby miał możliwość robic Cię tu i teraz lecz moze narazie utrzyma swojego niewyrzytego przyjaciela w spodniach i pomoże zanieść mi to do naszych pokoi.-wskazał na walizki za soba  a ja w tym samym momencie zaczełam zwijać się ze smiechu. Napotkałam spojrzeniem wgapione we mnie czarne tęczówki chłopaka i zauważyłam iskierki w jego pięknych oczach. One znikneły po chwili a chłopak odwrócił ode mnie wzrok i podszedł do przyjaciół biorąc od nich walizki.

-Boze coś ty tam spakował?!-krzyknął Noah taszcząc różową walizkę z Barbie i niebieską ze Stichem.

-Przywiozłem książki dla Melody-wytrzeszczyłam oczy i zaniemówiłam.-Nie wiem co lubisz dlatego wziałem pare fsntasy jakieś roman...-nie dokończył bo rzuciłam sie na niego i przytuliłam jak najmocniej potrafiłam.

-Dziękuję,dziekuje, dziękuję-zaczełam podskakiwac nadal obejmujac go za szyję-Boże zawsze chciałam mieć przyjaciela ksiązkarę.

-Jestem gejem-powiedział a na mojej twarzy zagościł tak wielki usmiech że teraz to na pewno widac było mój dołeczek po prawej stronie.

-Żartujesz?-zapytałam na co on tylko pokręcił głową-O mój borze. Noah masz zajebistych kumpli od teraz nie oddam Jacoba za zadne skarby.

-A weź go jeszcze dopłacę! Nie zniose kolejnego piwa które prędzej czy później zakończy sie i tak o gadaniu o jakiś nieprawdziwych hot bohaterach książek!

-No i fajnie!-odkrzyknełam i puszczając się Jacoba wyciągnełam rękę do szatyna-Cześć Mel..

-Melody Wilson niedługo Williams masz osiemnaście lat ale szesnastego stycznia skończysz dziewietnaście. Chodzisz do prywatnego liceum ale rzadko tam się pojawiasz. Twój ojciec jest najniebezpieczniejszym człowiekiem w stanach a to małżeństwo to zagrywka polityczna.-zamrugałam pare razy oszołomiona, juz chciałam zapytać skąd to wszystko wie ale mnie uprzedził-Musiałem sprawdzic z kim wiążę się mój przyjaciel.

-Char ty gburowaty dupku nie strasz naszej księżniczki-Jac przybliżył sie do nas i zarzucił rękę na moje ramiona-Księżniczko oprowadzisz mnie?

Przytaknełam i ruszyłam w głąb domu prowadząc za sobą chłopaka.

~~~

-Więc Ty będziesz spał o tu, Charlesa sypialnia jest obok a moja tam gdzie Ci pokazywałam.

-Oki. Więc dziękuję i jakbys chciała pogadać czy coś to jestem tu. A i możemy wyskoczymy na jakąś świąteczną imprezę? Albo zróbmy ja tutaj.

Złapał mnie za dłoń i zaczął obkręcać wokół własnej osi. Zaczełam się śmiać w niebo głosy.

-Tak. I kupimy takie wielkie kielichy i zrobimy konkurs kto pierwszy opróżni swój. A tam na dole przy basenie postawimy stół do piwnego ping..

-Żadnych imprez pod moja nieobecnośc-obejrzałam się a w wejściu stał mój narzeczony z powazną miną.

-Al..

-Żadnych. Imprez.

-Dobrze tato-zachichotałam i pożegnałam się z Jacobem wychodząc z pokoju i ciągnąć za sobą czarnowłosego.-Chodź muszę się tobą nacieszyć zanim sobie gdzies pojedziesz beze mnie.


***

Moi drodzy chwile nie było rozdziału ale powracam i od przyszłego tygodnia to nadrobię.

Piszcie jak odczucia po dzisiejszym rozdziale.

Buxka :*


The Devil's DautherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz