Trauma-rozdział 9.

496 13 4
                                    

Y/n poszła do pokoju i zasnęła. Ja zrobiłem to samo.

Y/n pov's:
Obudziłam się w swojej sypialni w sukience. Muszę się przebrać i iść do toalety. Najpierw skorzystałam z łazienki, a potem się przebrałam.

Ubranko:

Zeszłam do kuchni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zeszłam do kuchni. Nie moglam przypomnieć sobie żadnego wydarzenia z ostatniej nocy. W kuchni znajdowali się Monetowie, którzy prawdopodobnie otrzeźwieli lub nie pili.
-Hej. -powiedziałam.
-Witaj, Y/n. -odpowiedział mi Camden.
-Cześć. -powiedziała Maya pijąca kawę.
-A gdzie reszta? -spytałam.
-Śpią, trzeźwieją, kto to wie? -Cam spojrzał na mnie.
-A...co z moim bratem? -zapytałam zaniepokojona.
-Odwieźliśmy go do domu, nie musisz się martwić.
-Oh, to dobrze.
-Blossom?
-Tak?
-Pamiętasz coś z wczorajszej imprezy?
-Nie...
Camden opowiedział mi co się wydarzyło i co odwalałam. Przyznam, że mnie zamurowało. Jak ja teraz spojrzę na Ashley? Boże, a co pomyślą rodzice?!
-Czy rodzice wiedzą...co odwalałam?
-Tak. -odpowiedział mi Cam.
-Ugh, kurwa.
-Nie martw się. Powiedzieli, że ich to nie obchodzi.
-Nie obchodzi...?
-Tak...
-Aha.
W tamtym momencie zrobiło mi się przykro. Jestem porażką. NIKT MNIE TU NIE CHCE. Wyszłam z kuchni. Gdy szłam do pokoju, na schodach natknęłam się na Shane'a.
-Idź, kurwo. -warknął.
-...-nie wiedziałam jak zareagować, nadal kierując się do sypialni.
Gdy byłam już w pokoju, upewniłem się, że zamknęłam drzwi. Otworzyłam szufladę w której znajdował się nożyk. Wzięłam go do ręki i zaczęłam się ciąć. Darłam się jak niepojętna. Ktoś zaczął walić w moje drzwi. Jebać. Co się ze mną dzieje?!
-Y/n! Jak zaraz nie otworzysz to wypierdole te drzwi rozumiesz!
-Nie wiem czy chcesz mnie widzieć...możesz sobie je wypierdolić.
-Dobra, kurwa na 3,2,1...
Zobaczyłam wszystkich Monetów przed moimi drzwiami. Widziałam jak na mnie patrzą. Na okrwiony nożyk w ręce  i rany na moich dłoniach.
-Y/n, jedziemy z tobą do szpitala. -oznajmił Will.
Wziął mnie na ręce i wsadził do auta. W szpitalu zrobili mi jakieś badania, opatrzyli rany, powiedzieli coś braciom Monet i w sumie tyle. 
-Y/n...czemu to zrobiłaś?! -Tony zaczął się drzeć.
-Przepraszam...
-Nie masz za co.
-Przepraszam...
-Y/n jeszcze raz przeprosisz to nie ręczę za siebie.
-Okej...
-Chodź, idziemy.
Poszłam za nim. Wsiedliśmy do samochodu z resztą braci i wróciliśmy do willi.
-Y/n, nic Ci nie jest! -krzyknęła Hailie i mnie przytuliła.
-Przepraszam...-Ashley podeszła do mnie i mnie objęła.
-Nic się nie stało, to moja wina.
-Kurwa, Y/n! Przestań zwalać na siebie.
-Heh.
-Y/n...musimy pogadać. -powiedział Will, gdy Ashley i inni skończyli mnie obejmować.
-Nie chcę z tobą rozmawiać. -warknęłam.
-W takim razie z kim chcesz porozmawiać?
-Z Tonym.
-Tony! -Will zawołał chłopaka. Pogadaj z nią o...No sam wiesz.
-Okej, Y/n idziemy.
-Idę.
Poszliśmy do jego sypialni i usiedliśmy na łóżku.
-Y/n, czy ty masz traumę rodzinną? -spytał.
-Tak...
-Powiesz coś więcej?
-Moja siostra siedzi w psychiatryku, za zabójstwo. Do momentu kiedy to zrobiła dobrze mi się żyło.
-Kogo zabiła i jak?
-Dianah miała iść do szkoły, a zamiast tego poszła do jakiegoś chłopaka, nie pamietam imienia dokładnie. Zostawiła mnie pod szkołą i odeszła, a że byłam mała to poszłam za nią. Weszła do jego domu który był otwarty, wyjęła nożyk z kieszeni, stanęła za jego matką i przyłożyła go jej do szyi. Wtedy ją przecięła. Chłopak był w swoim pokoju. Moja siostra weszła tam zaczęła się wydzierać, z plecaka wyjęła pistolet i go postrzeliła. Później zobaczyła, iż to wszystko widzę, kazała mi spieprzać, ale ja zdążyłam zadzwonić po policję. Jak ją zabierali, krzyczała, że jeszcze się doigram i zabije kogoś kogo kocham. Okazało się, że jest niestabilna psychicznie, ale rodzice myśleli, że skoro z nią byłam to w przyszłości będę taka sama...
-Przykro mi..
-Nie, to nic.
-Chcesz się przejechać?
-Nie dziś. Może jutro...
-Nie narzucam.
-A chcesz coś porobić?
-W sensie co?
-Nie wiem, możemy tu posiedzieć.
-Przyniosę jakieś przekąski.
Tony wyszedł do kuchni. Zostałam sama w jego pokoju, więc się rozejrzałam. Znalazłam jego telefon. Kusiło mnie by go obejrzeć, ale się powstrzymałam. Przejrzałam jeszcze jedną szufladę. Były w niej prezerwatywy.
-Hej, wróciłem.
-O, hejka.
-Co ty robisz?
-Nic.
-Czemu przeglądasz moje rzeczy?
-A tak sobie.
Ja i Tony spędziliśmy cały dzień bawiąc się w dziecinne zabawy i żrąc przekąski. Kilka razy ktoś zajrzał nam do pokoju, przeszkadzając w zabawie pluszakami.
Na koniec dnia poszliśmy spać, w sumie to zasnęłam obok Tonego.

~Następnego dnia~

Wstałam, Tony jeszcze spał. Nie chciałam go obudzić, więc musiałam poczekać aż się obudzi.
-Siema.
-O hejka. -powiedziałam, zaskoczona, że już wstał.
-Śniadanie i idziemy się przejechać?
-Takkkkk.
Poszliśmy zjeść śniadanie. Dom był pusty bo większość osób, pojechało do galerii i mieli wrócić za 20 min. Weszliśmy do garażu i wsiedliśmy na motory. Tony jechał przede mną. Uznałam, iż go wyprzedzę, trochę się pościgaliśmy, aż nagle, gdy wyprzedziłam Tonego, zobaczyłam, że go nie ma. Leżał tam tylko jego motor. Zawróciłam się i spojrzałam w dal. Jechało tam jakieś auto. Zaczęłam je gonić, bo instynkt podpowiadał mi, że właśnie tam jest Tony. Samochód zrozumiał, iż go ścigam i kierowca przyśpieszył. Kurwa. Wpadłam na coś co leżało na drodze. Jakaś cegła. Porywacz pewnie myślał, że mnie to spowolni. Auto skręciło w jakaś uliczkę. Motorem ciężko, byłoby tamtędy przejechać, więc zeszłam z niego i zaczęłam biec. Samochód się zatrzymał i wysiedli z niego porywacze, wyciągając nieprzytomnego Tonego, którego zanieśli do budynku, wbiegłam za nimi.

Sorki za błędy🫶🏼
Tu pytania:

Papierosy i balkonik (y/n x tony monet)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz