Szpital-rozdział 10.

475 11 14
                                    

Schowałam się, by mnie nie zobaczyli. Przywiązali Tonego do krzesła, po czym chłopak się ocknął. Porywacze zdjęli maski. A właściwie porywaczki. Dianah i Mona. Jak moja siostra uciekała z psychiatryka?!
-No księciu, poczekamy sobie na twoją królewnę. -zaśmiała się Mona.
-Coś czuje, że jak ci coś zrobimy to odrazu tu przyleci. -powiedziała Dianah.
-Zostawcie Y/n w spokoju! -chłopak próbował wyrwać się z krzesła.
-Mój drogi, nam zależy na zniszczeniu życia tej suce.
-Ty jesteś tylko przynętą. Odwiążemy Cię, ale jak spróbujesz uciec to mamy pistolet. Hehe. -psychopatka poklepała się po kieszeni.
Nie wytrzymałam i wyszłam z ukrycia.
-Moja kochana, młodsza siostrzyczka. Tak jak obiecałam, zniszczę Ci życie. Najpierw zastrzelę chłoptasia, a potem ciebie. -kontynuowała.
Wycelowała pistolet na Tonego. Nacisnęła spustę. Zakrywam chłopaka i pocisk trafił we mnie. Poczułam, jak upadam.

Tony pov's:
  Y/n...czemu ona to zrobiła?!
-Ups. Poszło szybciej niż myślałam. W sumie możesz już iść. -powiedziała Dianah. Mona podejrzanie się trzęsła.
-O kurwa, spierdalamy! Dianah spójrz za Tonego! -krzyknęła.
-Nigdzie nie idziecie. -odezwał się głos Vince'a. Ale jak on się tu znalazł?
-Blossom, przed wejściem tu, napisała do nas o ratunek i wysłała nam swoją lokalizację, zostawiajac telefon przed budynkiem. -tym razem odezwał się Will.
Moi bracia zatrzymali dziewczyny, po które przyjechała policja. Y/n zabrali do szpitala, a mnie do domu...

~W domu~

Will i Vince pojechali z Y/n do szpitala, a mi kazali zostać z Dylanem i resztą w domu.
-Dobrze, że Ci się nic nie stało. -Shane popatrzył na mnie.
-Idę do pokoju. -skierowałem się do sypialni. Dylan chciał za mną iść, ale jak pokazałem mu fucka to się odwalił. Położyłem się na łóżku i zasnąłem. Z rana obudziły mnie jakieś głosy. Wyszłam z pokoju i zobaczyłem Hailie uciekającą przed Shanem.
-O, Tony wstał! -krzyknęła moja siostra.
-Debilu, ty wiesz, że już 15.00? -zapytał Shane.
-Co kurwa?! -postanowiłem zjeść śniadanie.
-O bracie, jedziemy zaraz do Y/n, jedziesz z nami? -spytał Vince.
-Tak.
-To chodź.
Wsiadłem do auta. Jak dojechaliśmy; Vincent powiedział, iż „Nie pogadamy z Blossom, bo jest w śpiączce". Mam już  tego dość. Hailie jak to usłyszała, to się poryczała. Przytuliłem ją, sam też bardzo chciałem płakać. Will gadał o czymś z lekarzem. Wrócił do nas z lekko przestraszoną miną.
-Rodzice Y/n właśnie są u niej na sali.
-A co z jej bratem? -spytała moja siostra.
-Chyba też przyjechał.
-Szkoda mi go...
-Mi też...
Rodzina Blossom wyszła z sali. Jej matka spojrzała na mnie side eyem. Nagle odezwał się jej ojciec.
-Mógłbym z tobą porozmawiać? -zapytał.
-Tak.
Moje rodzeństwo poszło już do sali, a ja rozmawiałem z panem Louisem.
-Czego pan ode mnie chce?
-Mam do ciebie kilka pytań.
-Spróbuje na nie odpowiedzieć.
-Wiesz może czemu moja córka Cię obroniła?
-Bo jesteśmy przyjaciółmi.
-Yhm. NIC WIĘCEJ?
-Na razie nie...
-NA RAZIE?
-Przepraszam, muszę iść.
-Jeszcze sobie kiedyś pogadamy.
-Dobrze.
Pobiegłem do sali, w której leżała Y/n.
-O, już przyszłeś? Czego chciał ojciec Blossom? -zapytał Will.
-Nic ważnego.
-Aha.
-Kiedy ona się obudzi?
-Za jakieś 2 miesiące około...
-Japierdole.
-Będziemy się już zbierać.
-A czy ja...mogę zostać tu na noc?
-Jeśli chcesz, to tak.
Moja rodzina wróciła do domu. Ja natomiast wpatrywałem się jakąś godzinę w Y/n. Później uznałem, iż skoro dziewczyna jest w śpiączce, to mogę sobie pogadać o jakiś głupotach.
-Y/n, ja...kocham cię. Jak się obudzisz to jeśli będziesz chciała, zostaniemy parą, pobierzemy się, będziemy mieli dzieci...boże, co ja pierdole...przecież ona mnie nie kocha... ale to po co mnie obroniła?! Za dużo sobie wmawiam, jesteśmy PRZYJACIÓŁMI. NIC WIĘCEJ. Chyba... Jebać to, Y/n sama powie, co czuje jak się obudzi.
-A pan jeszcze tu?-spytał mnie lekarz.
-Tak, a przeszkadzam? - miałem ochotę mu przywalić
-Musimy jeszcze zrobić badania, a Pan powinien się wyspać .
-Bruh, niech Ci będzie stary dziadzie . Wyszedłem przed szpital.
-Kurwa przecież ja auta nie mam a jest po północy, aaaaa przecież jest jeszcze uber. 😇(xD)

~W domu~

-Co jest kurwa. -zapytałem Hailie, która była przed domem.
-Mamy imprezę, idziesz się ze mną napić?
-Tak, ale ty masz się nie najebać za mocno.(imprezę?! Czyj to niby pomysł?)
-Yes, Yes, good, good.
Poszłem się napić z Hailie, żeby zapomnieć o śpiące Blossom .

Dylan pov's:

Było fajnie, zbyt fajnie leżeliśmy już po tym (No sami wiecie czym)
-Kocham cię wiesz? -mówiła do mnie Martina.
-Też cię kocham. -zasśmiałem się.
Nagle ktoś wszedł do pokoju.
-Co wy tu robicie?-zapytał zdziwiony Tony .
-Pukaj, kurwa, a po drugie jesteśmy w swoim pokoju.
-KURWA! Widzisz literkę na drzwiach?! Czy wy... Nie. Nie. WYPIERDALAĆ STĄD RAZ, DWA !!
Ubraliśmy się i wyszliśmy.

Tony pov's:

Nie wierzę. Mój brat zrobił✨ to✨ w moim łóżku, łeeeeee teraz muszę to wszystko wymienić.
Zeszłem na dół, gdzie był Vincent, więc wszystkim mu powiedziałem.
-Jutro wszystko dostaniesz nowe, a dziś śpisz na kanapie w salonie.
-Dobra Vincent, a  ukarzesz Dylana ?
-Nie. Dylanek jest dorosły. Wie jakie są konsekwencje.
-Ok. Poszłem na kanape, gdzie Shane wpieprzał coś i oglądał z Hailie kraine lodu. Zasnąłem. Rano wszyscy byli przy stole i o czymś gadali.
-Tony, będę ojcem!! - wykrzyczał Dylan.

Sorki za błędy. Chcecie, by Dylan miał syna czy córkę? I jakie imię dać jego dziecku?

Tu inne pytania:

Papierosy i balkonik (y/n x tony monet)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz