ROZDZIAŁ 9

114 12 1
                                    

– Nie wierzę! Ściemniasz! – krzyknęła Gina i jednym cięciem przekroiła czerwoną kapustę na pół, następnie zajęła się jej siekaniem.

Dahlia stała przy kuchennym blacie na zapleczu niewielkiej knajpki, której właścicielem był Oscar. Otwierali za godzinę, a Murray jak zwykle pomagała narzeczonemu w przygotowaniu składników, z których później wyczarowywał naprawdę świetne dania.

– Zareagowałaś dokładnie tak samo jak wujek Edgar, gdy do niego zatelefonowałam.

– No i trudno się mu dziwić. Ta historia wydaje się zbyt...

– Piękna, żeby była prawdziwa? – dokończyła za nią Jones. – Nie musisz mi tego mówić, wiem jak to wszystko brzmi. Sama wciąż nie mogę w to uwierzyć, ale... – Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – To koniec moich problemów! – wykrzyknęła i uderzyła dłońmi o metalowy blat, wspierając się na nim i lekko podskakując. Potem odepchnęła się od niego i wykonała obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni po drodze zabierając garnek i podsuwając Ginie, która sprawnie go przechwyciła i zaczęła wkładać do niego posiekaną kapustę.

– Cieszę się razem z tobą, ale...

– Ale? – powtórzyła Dahlia sięgając do miseczki z borówkami. Wrzuciła sobie kilka do ust.

– Nie wiem, ten cały Vyes... Nie wydaje ci się podejrzany? No wiesz, najpierw budzi się na stole w kostnicy, potem okazuje się, że wykłada na uniwersytecie twojego chłopaka, a jeszcze teraz ot tak bez niczego daje ci czek na dwieście tysięcy funtów. Ot tak po prostu?

– Nie ot tak po prostu. To zapłata za mój czas. – Jones miała zamiar sięgnąć po kolejną porcję słodkich owoców, lecz Gina sprzątnęła jej miseczkę sprzed nosa i odłożyła za siebie, na blat obok kuchenki. Dziewczyna popatrzyła tęsknię za borówkami, ale nie mając innego wyjścia skupiła się na przyjaciółce.

– A może... – Murray zastygła z ostrym nożem w powietrzu, coś przyszło jej do głowy. – Może – powtórzyła i zmrużyła czekoladowe oczy, uśmiechając się w charakterystyczny sposób.

– No, co ci tam chodzi po głowie detektywie? – zażartowała.

– Może... Może mu się spodobałaś?

Dahlia skwitowała tę uwagę przewracając oczami.

– Weź przestań! Ty i te twoje teorie. Przecież ci mówiłam, że to typ naukowca. Takim nie w głowie romanse. Żebyś tylko widziała z jakim podnieceniem mówił o tych swoich badaniach. Owszem jest zakochany, ale w swojej pracy. – Na moment pochyliła się do przodu i oparła łokcie na blacie, spoglądając gdzieś w przestrzeń. – Rzadko teraz spotyka się ludzi tak oddanych swoim celom i dążących do ich urzeczywistnienia. Naprawdę... – przerwała, gdy dostrzegła, że przyjaciółka się jej przygląda uważnie. – W każdym razie – wyprostowała się i odchrząknęła – nie jest w moim typie. No i jest sporo starszy.

– Kto nie jest w twoim typie? – Do kuchni wszedł mężczyzna średniego wzrostu, z lekko wystającym brzuszkiem w stroju kucharza. Podszedł do lodówki i wyjął jajka, a następnie zatrzymał się obok Giny, po drodze zabierając jeszcze miskę oraz trzepaczkę.

Zaczął oddzielać żółtka od białek.

– Oscar, skarbie masz fatalne wyczucie czasu. – Murray uniosła nóż i wycelowała nim w jego stronę, opierając się biodrem o blat. – Poza tym to ja prowadzę teraz przesłuchanie.

Mężczyzna uśmiechnął się ciepło i popatrzył na kobietę, a wtedy na jego okrągłej twarzy pojawił się rozczulający wyraz. Podniósł trzepaczkę i ostrożnie odsunął od siebie za jej pomocą ostry nóż.

TOOTSIE, ZOMBIE I DAHLIA  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz