O czwartej po południu Dahlia wysiadła z taksówki przed niewielkim domkiem z zadbanym ogródkiem. Posiadłość należała niegdyś do jej babci, ale po śmierci staruszki matka odziedziczyła spadek. Początkowo miała zamiar sprzedać dom, ale gdy zmarł ojciec przeprowadziła się tutaj z Londynu na stałe i zamieszkała.
Dziewczyna ciągnąc za sobą walizkę powoli zmierzała wąską ścieżką do drewnianej, zielonej furtki, z której odchodziła już miejscami farba.
Zanim ją jednak otworzyła zawahała się na moment dostrzegając przygarbioną postać w słomkowym kapeluszu, ogrodniczkach i rękawiczkach. Kobieta plewiła właśnie jedną z grządek. Jones przez chwilę przypatrywała się matce, wkrótce jednak zdecydowanym ruchem popchnęła furtkę, której zawiasy zaskrzypiały nieprzyjemnie zwracając uwagę właścicielki posesji.
Kobieta odwróciła się przez ramię, ale ze względu na kapelusz, Dahlia nie była w stanie zobaczyć dokładnie wyrazu jej twarzy. Mogła podejrzewać, że matkę co najmniej zaskoczyła ta nagła wizyta. Drgnęła, kiedy zobaczyła, że wstaje i ściąga rękawice, ubrudzone ziemią. Obserwowała jak wrzuca je do plastikowego wiadra, które stało obok, a potem bez słowa odwraca się do niej plecami i spokojnym krokiem kieruje w stronę domu.
– Też się cieszę, że cię widzę... – mruknęła pod nosem dziewczyna. W końcu poprawiając plecak i ciągnąc za sobą walizkę ruszyła za nią.
Kiedy przekroczyła próg domu rozejrzała się. Od jej ostatniej wizyty ponad dwa lata temu nie wiele się tutaj zmieniło.
Jones zostawiła walizkę oraz plecak i przechodząc przez wąski korytarz dołączyła do matki, która w kuchni właśnie zajęła się myciem wyhodowanych przez nią warzyw. Słomkowy kapelusz spoczywał na blacie obok zlewu. Dahlia usiadła przy stole, pod oknem i utkwiła wzrok w matce.
Jej jasne włosy były dłuższe i związane w ciasny węzeł na karku. Dziewczyna dostrzegła kilka siwych pasm. Wydawało się jej również, że kobieta stała się nieco niższa. Przeniosła wzrok na jej dłonie, gdy ta wkładała rzodkiewkę oraz pietruszkę do miski. Skóra nie była już na nich napięta tak jak kiedyś.
Ta analiza została przerwana, kiedy Elza odwróciła się niespodziewanie, a potem podeszła do stołu i położyła na nim miskę. Później przyniosła również tackę oraz nóż. Zajęła miejsce naprzeciwko córki i zaczęła pozbawiać rzodkiewki liści. W tym czasie ani razu na nią nie spojrzała skupiona tylko i wyłączenie na pracy.
Minęło kilka minut. Martwa cisza zdawała się przedłużać.
– Dobrze – odezwała się w końcu Dahlia, a w jej głosie pobrzmiewała lekka irytacja. – Skoro ty nie masz zamiaru się odezwać zrobię to pierwsza.
Matka podniosła na moment piwne oczy, ale szybko ponownie je spuściła. Na jej twarzy trudno było rozpoznać jakiekolwiek emocje.
Dahlia westchnęła głęboko przez brak reakcji, następnie wstała i podeszła do szafki kuchennej. Wyjęła drugą tackę oraz nóż. Wróciła na swoje miejsce, a potem sięgnęła po pietruszkę.
– Plastry, kostka, czy paski? – Popatrzyła na nią wyczekująco.
– Kostka – odpowiedziała kobieta po kilku sekundach, sprawiając, że dziewczyna w końcu usłyszała jej głos.
Skinęła lekko głową i sama zajęła się odcinaniem natki.
– Posiekam ją później.
Zgodnie z życzeniem matki Dahlia włożyła zieleninę do miski.
Wkrótce w kuchni dało się słyszeć tylko i wyłącznie dźwięk noży, które co jakiś czas w nierównym tempie uderzały o plastikowe deski do krojenia. Tak upłynęło kolejne pięć minut. Dziewczyna zerknęła na matkę, która właśnie wrzuciła sobie do ust kawałek rzodkiewki.
CZYTASZ
TOOTSIE, ZOMBIE I DAHLIA ✔
RomanceDahlia Jones od zawsze marzyła o wielkiej miłości i rodzinie z psem. Dziewczyna ma jednak problem z poznaniem odpowiedniego kandydata na męża za sprawą swojej profesji. Mężczyźni uciekają od niej gdzie pieprz rośnie. Pewnego wieczoru po nieudanej r...