Rodział 17

69 8 10
                                    

27 lipca

(per.Rosja)

Trararratatayatatarattatararatatar.
NIUHNIUCH menele przyszły. Czas na podwalanie wódy. Zobaczyłem przez okno. O kur tym razem mają piwo.Raz próbowałem i nawet git było ale wódka lepsza. Wziąłem się za robotę nowego sprzętu. Jakiś kawałek drewna śrubki i zacząłem pracę nad... Tararatattararatatarara

Turbo karabin maszynowy strzelający na 2 km z magnesem przyciągającym alkohol. Ja to jestem świetny. Zrobiłem jeszcze fikołka zanim go użyłem. Wyskoczyłem z 3 piętra na najbliższe drzewo i poszedłem do centrum mojego zadupia. Ławeczka meneli namierzona. Teraz tylko czekać na meneli. Tararatyataratatararat

W między czasie szukałem drogi ucieczki wrazie porażki. Ale trzeba było też znaleść drogę powrotną wrazie sukcesu. Przyszli menele.Strzał był trafny. Przy ciągłem wódkę do siebie. Uciekłem po drzewach i do mojego pokoju. Tartartatratarrat

Ms:No KuRłA zNoWu ZaBrAlI nApÓj BoGóW
Mz:nO jA sIeM tYlKo DoWiM kTo To RoBi To ZaEbIe

Osiągnąłem skuckes. Teraz zacznę się delektować tym cudem. No kurwa to piwo znowu. Dobra wypije się.Trarayataratataratatr.

30 lipca

(per.Polska)

Leżałem w swoim łóżeczku kochanym wygodnym wyśmienitym. Rozczesywałem moje włosy bo ostatnio mi się kołtun na łbie zrobił przez to że mam lekko kręcone włosy. Przy okazji se coś tam oglądałem na internecie. Pomyślałem że pójdę sobie na drzemkę czy coś. Aż tu nagle telefon od niemca.

N:POLSKA JEDZIEMY DO CIEBIE NA ROWERACH I NIE MA FUNKCJI ODMOWY
P: co?
N: NO a i możesz przyszykować nam wodę? Bo nie wziąłem z domu
P: okej ale przecież się nie umówiliśmy na żadne spotkanie?
N: NIE PIERDOL
Cz:HAHAHAHHAHAHAHAAHHAHAHAHAHHAHAHAANHAAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAJAHAJAJAJJWJWJWJQJAJAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHA

No i się rozłączyli. Nie wiem czy przyjdą czy nie ale ok. Polazłem do kuchni i o dziwo nie było taty tam. Wziąłem 3 szklanki bo jeszcze Słowacja będzie ale szybciej pojedzie bo zajęcia ma. Wziąłem sok z cytryny nie wiem czy oni dodają czy nie ale dam obok szklanek. Wyjąłem kostki lodu i dałem po trzy do każdego z kubków.

No i nastał moment i zacząłem panikować bo ich słyszałem z dala. Postawiłem kubki na stole i zacząłem biegać tu i tam szukając jakiś rzeczy do jedzenia. Znalazłem otwarte chipsy o smaku zielonej cebulki będą git. Dziwne że tata jeszcze nie zjadł ale ok.

BOŻE A MIĘTA. MIĘTĘ DODAM JESZCZE DO TEGO PICIA. Wybiegłem z domu zamykając drzwi więc dafne nie ucieknie.

P: KURWA GDZIE JEST MIĘTA GDZIE JEST MIĘTA KURWA KURWA KURWA JA ICH SŁYSZE SĄ PEWNIE JAKIEŚ 100 METRÓW ODE MNIE AHAHAJAJAJJAHAHAH GDIZE JEST MIĘTA

Ostatecznie nie znalazłem mięty więc słabo. Wziąłem Dafne i zapiąłem jej szelki oraz smycz. Na ogół mieszkam na małym pagórku i troszkę trzeba się namęczyć żeby wciągnąć tu rower. Więc chce widzieć ich miny jak to robią.

Stałem przed bramą czekając na nich. Bardzo ich szanuje za to że przyszli bo dosyć daleko mają ode mnie. Stałem i gapiłem się aż przyjdą

N:O BOŻE DAFNE OMG
Cz: O hej polak

Słowacja była pierwszy raz u mnie więc nic nie powiedziała. Tuż za nimi dostrzegłem Litwę.

P: LITWA CHODŹ TU
L: JAK TY MNIE DOSTRZEGŁEŚ KAPCIU
P: MAM CHUJOWY WZROK
L: AHA
N: kto to?
P: Litwa taka znajoma jedna
Cz: a ta która chodzi tam do którejś klasy.
P: chyba do B ona chodzi

Litwa przyszła a ja się z nią przywitałem żeby nie było. Przedstawiłem ich sobie więc teraz się znają.

P: a właśnie jak tam twoje bordery?
L: dla mnie okropnie wiesz jak gryzą?
P: nie wiem one są piękne i cudne nie wiem o co ci chodzi
L: OSTATNIO MNIE DUSIŁY
P: Pomijając
L: o ty mendo
P: a właśnie chcesz jechać z nami na rowery?
L: nie zbyt zaraz jadę na zakupy
P: aa okej

Otworzyłem bramę i wszyscy weszli do środka. Słowacja się polubiła z Litwą dość dużo rozmawiały.

S:uh polska bo ja nie będę pić swojego picia
P: okej
L: daj ja dopiję
S:masz
L:nie miałaś tego na mnie wylać
S:no chociaż czysta będziesz HIHI
L: o ty mendo

Po jakiś 20 minutach gadania o niczym pojechaliśmy w jakieś losowe miejsca w lesie. 10 minut wcześniej pojechała Słowacja a Litwa pojechała do sklepu. Brzmi jak wymówka ale nie wnikam.

Byliśmy nad rzeczką w miejscu w którym wręcz nikt nie chodzi. Siedzieliśmy i jedliśmy żelki z pobliskiego sklepu. Zostałem ja Czech i Niemiec. Czesiu coś tam gadał że ja z niemcem się całujemy. NO KURNA TYLKO RAZ TO BYŁO NIECH ODWLAI SIĘ TEN ZBOCZENIEC.

N: ej ja chce tam zejść na sam dół wodospadu

Siedzieliśmy obok starej tamy z może 7 metrowym wodospadem. Jak coś to ta tama była z kamienia a nie z drewna. Dalej płynęła rzeka. Po bokach rzeki były jakoś 4 metrowe ściany.

P: to idź
Cz: nie zabij się
N: dobra to idę

Niemiec zszedł po kamieniach które ktoś kiedyś ułożył a przynajmniej tak to wyglądało. Od czasu do czasu zobaczyliśmy na niego się na niego czy się nie utopił.

Cz: ej a słyszałeś że Brytanii nie będzie na 1 semestr?
P: serio?
Cz: no tak słyszałem i że od historii ktoś inny będzie
N: AAAAA

Zobaczyliśmy w kierunku w którym był Niemcy. Pierwsze myślałem że się wywalił jednak nic bardziej mylnego. Zamoczył sobie buty w rzece. Kto by się spodziewał?

P: wszystko ok?
N: NIE
Cz: pomóc ci w czymś?
N: jakbyście z wejściem z powrotem na górę pomogli

Niemcy wszedł po ułożonych kamykach ale jednak wdrapał się bez naszej pomocy. Jego buty były całe przemoknięte ale odmówił żeby mu dać zapasowe od Czecha.

P: ej tu jest jakaś tabliczka

Wskazałem na ledwo widoczną kamienną tabliczkę. Była cała pokryta mchem i innym gównem. Niemcy z nikąd wytrzasnął nożyk z plecaka i zaczął odcinać mech itp.
Ostatecznie razem wyczyściliśmy tą tabliczkę. Był jakiś napis po niemiecku i rok 1890.

P: wygląda jak po szwabskiemu
N: mnie się nie pytajcie
Cz: to kogo mamy się pytać? ty jesteś jedynym człowiekiem który umie niemiecki z nas
N: znaczy się wiem co to znaczy ale nie rozumiem tego

P: to co to znaczy?
N: walec wodny
P: to chyba inne określenie na tamę idioto
Cz: tak czy siak można to nazwać zabytkiem historycznym czy coś
P: chyba tak

Rozmawialiśmy o tym jeszcze przez jakiś czas potem Czechy zobaczył jakiś kwadrat i myślał że to bunkier więc wraz z niemcem próbowali odsunąć kamienie blokujące przejście. Prawie by się zabili. Tama była stara więc jak bym im tego nie wspomniał leżeli by pod gruzami znając ich inteligencje.

Potem pojechaliśmy szukać zwierzątek na wolności żeby je pogłaskać. Podczas szukania widzieliśmy wilka ale uciekł.

P: super teraz przyjdzie cała wataha i nas zjedzą
Cz: podejrzewam że tak się stanie
P: tak ale pan berlinka zaczął się wydzierać na całe gardło
N: nie wiem o jakie gówno ci chodzi
P: nie no dziękuje tobie wiesz?

Na sam koniec się rozdzieliliśmy i pojechaliśmy do swoich domów. Nakarmiłem kota i zjadłem jabłka które kupił Ron. Wieczorem zaczęło być mi strasznie zimno. Jakoś wyszedłem z tego. Gdy już zasypiałem przyszła Dafne i położyła się na poduszce.

***

(1145 słów)

przepraszam za długie nie wstawianie rozdziałów ostatnio zapominam o wattpadzie.

papa kochani <3

Szkoła Bez Mózgów (CH)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz