Rozdział 19

60 9 27
                                    

4 września

(per.Polaczek cebulaczek zjeb)

proszę nie pytać o zdjęcie powyżej

DRYŃ DRYŃ

(dym dyry dym dym dyry dym dym palion imperium wielkie jak rzym 💅💅😍😍😍🥵🥵)

Powoli otwierałem oczy słysząc dźwięk swojego głupiego budzika. 5:30 po co ja tak wcześnie w ogóle wstaję? Usiadłem na dupie i sięgnąłem po szklankę lodowatej wody stojącej na parapecie. 

(wcześniej tego nie dawałam ale polak zostawia sobie co nocy szklankę zimnej wody na parapecie wrazie jakby się w nocy obudził z suchym gardłem itp :D nie wiem jak inaczej wytłumaczyć)

Powoli wypiłem ją i odstawiłem spowrotem na parapet powoli wstając z łóżka. Leniwym krokiem udałem się do mojej szafy wygrzebując jakąś bluzę.

P: dobry będzie

Dobrałem do tego białe dresy. Przebrałem się w ubrania które wybrałem. Nie prasowałem ich,
nie były dziwnym trafem powyginane.

Wparowałem do łazienki umyłem twarz. Gówno to daje bo pryszcze na moim czole i tak już stworzyły nowe gwiazdozbiory. Gówno prawda tak naprawdę to nowa galaktyka i cywilizacja już tam jest.
Wyparowałem z łazienki wpierdalając się do kuchni. O kurde rona nie ma. Czy to cud jakiś święty?
Podszedłem do stołu gdzie leżała kartka chamsko wyrwana z zeszytu.

„Sory że tak nagle ale się okazało że kolejny wyjazd do pracy mam. Wrócę jakoś w październiku. Będę ci wysyłać kasę na konto bankowe więc przeżyjesz tam.
trzymaj się"

Małym druczkiem było napisane „ps. kupię mleko jak wrócę" JAPIERDOLE. Nawet się nie pożegnał ze mną. Oby przywiózł żelki bo inaczej mu rurę z kukurydzą do dupy wsadzę. Chociaż nie będę słyszeć jego codziennej rutyny tzn. plucie do kranu śliną czy innym gównem, poranna sraka, głośne kichanie i jeszcze więcej.

I tak się do tego przyzwyczaiłem. Zrobiłem szybką kanapkę. Czyli bułka, masło, ser, szynka. Spierdoliłem z kuchni ubrać buty. Wybiegając z domu wyjebałem się na chodniku.

P: JAPIERDOLE CO TO ZA GÓWNO? TWARDE, CHUJOWE, NIE ELEGANCKIE I CHUJOWE. CHUJ CI W DUPE KURWA MAŁEGO MASZ

Powoli wstałem. O chuj nie mogę ręką ruszać. Dobra jebać autobus mi odjedzie. Wsiadłem do autobusu. Czwarty przystanek wysiadam. Miałem o 20 minut wcześniej lekcje niż zazwyczaj więc zapierdalałem ile sił w nogach byle by zdążyć.
Kurwa nie zdążyłem. Ale chuj znajdzie się wymówkę.

Wbiegłem do szkoły w nieprzebranych butach. Dzięki bogu że było sucho i nie wniosłem żadnego błota czy psiego gówna. Całe szczęście mieliśmy z imperium włoskim który nie czepia się wszystkiego. Wbiegłem na schody a potem do klasy gdzie mieliśmy lekcję.

Iw: o dzień dobry polsko
P: tak tak dzień dobry
Iw: czemu się spóźniłeś

O. Mój. Dobry. Boże.

Czułem wzrok każdego na sobie. Kurwa wymyśl coś idioto.

P: no bo się ten kierowa autobusu spóźnił o 10 minut tak tak no i nie zdążyłem no
Iw: dobra idź do ławki

Ten chuj śmierdzący dezodorantu nie używający mnie stresuje pomimo że jest miły. Usiadłem na swoim miejscu obok niemiec.
Wysłał mi karteczkę wyrwaną z zeszytu.

Szkoła Bez Mózgów (CH)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz