IV. factum est

32 2 0
                                    

             Niebo przybierało wiele granatowych, purpurowych oraz czarnych barw, wybijając miliony gwiazd leżących w jego ramionach. Pomimo nastającej powolnymi krokami pory rannej, całe Astarothe spowite było ciemnością. Krople błyszczącego, w świetle złocistego księżyca deszczu, opadały ufnie na domy elfów, w tym na parapety oraz dachy zamku pary królewskiej i ich syna.

Moran obrócił się na drugą stronę łóżka, wzdychając ciężko. Większość wieczoru i nocy przespał jak małe dziecko leżąc u boku Arohe, który nawet go nie dotykał bez wyraźnej zgody, ale im bliżej było pory dnia, tym więcej natrętnych myśli się gromadziło w jego umyśle. Dotyczyły miliona różnych spraw. Od jego planowanego ślubu z leżącym obok księciem, kłótni z jego byłym przyjacielem i sierżantem, które były aktualnie priorytetem dla białowłosego następcy tronu, po te mniejsze sprawy, o których myślał że zapomniał dawno temu. Jego traumy wróciły do niego jak grom z jasnego nieba. Usiadł na materacu, a wzrok od razu padł na gwieździste niebo. Białe, odrobinę skołtunione od snu kosmyki opadały lekko na jego ramiona, usta oraz na resztę skulonego ciała Księcia Astarothe. Komnatę wypełniała cisza oraz miarowy oddech, śpiącego w najlepsze złotowłosego Arochonia, w ogóle nie przejmującego się jego przebudzeniem chłopaka obok niego. Podobnie jak duch, niezauważalny dla każdego. Lecz nie miał mu tego za złe, znali się tylko kilka dni w dodatku nie będzie od niego wymagał za dużo jeżeli był prawdopodobnie zmęczony. To był cud, że w ogóle udało się tamtemu zasnąć.

                        Od dawna czuł jakby niósł na sobie klątwę. Każda relacja rozpadała się w jakichś nieznanych okolicznościach, a osoby przebywające w jednym pokoju razem z nim, były skazane z góry na chorobę, bądź śmierć. Nie chciał, aby jego przyszłemu mężowi stało się to samo co Kamari, nie wybaczyłby sobie tego. Nienawidził tego, że historia prawdopodobnie się powtórzy. Siwowłosy książe skulił się mocniej, nie zauważając ruchu na drugiej połowie łoża. Złotowłosy przebudził się kilka sekund temu, wyczuwając dziwną atmosferę. Różniącą się od tej jaka do tej pory panowała w całej komnacie. Żółte oczy skanowały jego narzeczonego, po czym usiadł odrobinę bliżej niego, ale tak by nie czuł się osaczony lub niezręcznie. Chciał dać mu tyle przestrzeni ile potrzebował. Spojrzał w ten sam punkt, co białowłosy i odetchnął lekko. Mógł się tego spodziewać. Coś go widocznie trapiło. I naprawdę chciał mu jakoś pomóc. W jakikolwiek sposób. Mimo wielu prób, nigdy nie dowiedział się co działo się w życiu Morana, gdy był młodszy. Wiedział jednak, że pozwoli mu wybrać odpowiedni moment jak będzie chciał mu wyznać cokolwiek, bądź opowiedzieć o przeszłości.

W głębi serca czuł, że to było dla niego zbyt wiele. Jako młodszy chłopiec, wybrany przez los na następcę tronu wbrew swojej woli. Jakby cały świat się na nim mścił, był czymś na kształt marionetki, którą można było rzucać z kąta w kąt. Znał ten ból.

Arohe wiedział co czuje, aż za dobrze.

Potrzebował poznać przeznaczonego mu elfa, by zrozumieć, że obaj nie posiadali łatwego, usłanego różami życia jako książęta. Nikt nigdy nie uraczył ich miłym, wyrozumiałym spojrzeniem, od zawsze zmuszeni by grać jak ktoś im zagra, wpasować się w normy. Normy, które były tak zniszczone i toksyczne, że w ogóle nie mogli znaleźć w nich ziarna dobra. Astarothe było przepełnione tym złem, wybrakowane w dobre przeżycia i rzeczy. Zawsze znali tą mroczną stronę królestwa, mściwych bogów, których gniewu każdy się obawiał lub nawet niewyjaśnionych klątw, napotykających następne pokolenia władców.

W Caesso było tylko odrobinę inaczej, jednak także źle. Lud który zamieszkiwał te tereny był wypełniony milionami kłamstw. Kłamstwami bogów, innych elfów, nawet zwierzęta mogły mówić nieprawdę. Arohe znał tylko życie zbudowane na nieprawdzie. I nie dziwił się, że Alrun także wyrósł na kłamcę. Przesiąknął tym, czym jego rodzice go karmili i na co każdy patrzył bez skinienia nawet palcem. Lecz nie potrafił go zrozumieć, ani mu współczuć. Stał się potworem. Kimś kogo nie chciał znać.

KLEJNOT ASTAROTHEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz