ROZDZIAŁ 17

20 6 0
                                    

Tego samego dnia, już po godzinie jedenastej, Bułgaria wyszła z Pimpkiem na spacer. Był to czarno brązowy, mały jamnik który zapoznał się z gronem towarzyszy dwa dni wcześniej. Niestety, ale Związek Radziecki boi się psów, o czym wspominałem, i ten pies musiał być trzymany w zamkniętej torebce. To znaczy, nie zamkniętej, bo by się biedak udusił, tylko takiej w połowie otwartej. Wrzucała tam też trochę taniej kiełbasy, żeby pies nie był głodny, a kiedy chciał pić, to szła z nim do kuchni i nalewała wody do spodeczka. Towarzyszka posprzątała za pupilem, kiedy ten skończył załatwiać sprawy fizjologiczne, po czym wyszła z pieskiem i parasolem na spacer. Dotąd była wesoła- teraz jednak posmutniała. Na dworze było szaro, wilgotno i Mokro. Jedynych kolorów dodawały zielone, letnie jeszcze liście. Spacerowała koło domku, potem poszła na przystanek autobusowy, z przystanku poszla na zachód gdzie dotarla do budynku Zakładu Pracy - poszła na północ za zakładem do kiosku, pod którym to stał Rumunia. Gdy Bułgaria zobaczyla Towarzysza, a Rumunia Towarzyszkę, przybiegli do siebie i przytulili się. Pimpek zwariował i zaczął szczekać. Kiedy obydwaj odkleili się do siebie, Bułgaria zauważyła że jej sąsiad i obiekt zainteresowań pachnie jakoś inaczej:

- ŚMIERDZISZ! - bąknęła.
- Czym niby?- Rumunia powąchał swoje czarne palto ale nic nie poczuł.
- PAPIEROSAMI!
- Nie, to pomyłka!
- NO WŁAŚNIE POMYŁKA!- załamała sie- ZARAZ UMRZESZ!
- Nie umrę! Kolo mnie był sklepikarz i to on palił. A zresztą... Od dymu sie nie umiera.
- A WŁAŚNIE ŻE SIĘ UMIERA! TY DOBRZE O TYM WIESZ...
- Ależ Bułeczko...
- IDZ! Wole umierać naturalnie, niżeli od papierosów ...- powiedziała "Bułeczka" i odeszła oburzona na wschód, północ a potem prosto szła poboczem pustej szosy.
"Ale ja na prawdę nie paliłem." pomyślał Rumunia i poszedł do klubu.

Bułgaria dotarła do pustej polnej łąki. Na wiosnę zakwitną na tak zwanej Czerwonej Łące czerwone tulipany, maki i inne kwiaty. Powstało to właśnie z jej inicjatywy, pięć lat temu. Postanowiła ze pójdzie w głąb lasu.
- To długa podróż, ale chociaż poprawi mi krążenie-
pomyślała. Cóż mogło pójść nie tak?

Wszystko. Bułgaria sie zgubiła w tym lesie. Zaczął na dodatek padać rzewny deszcz. Była zdala od miasta. Tylko ona, i dzielny Pimpek. Krazyla po kniei półtora godziny, aż odnalazła wyjście. Teren po drugiej stronie lasu był cały zalany. Jakby było to jezioro. Bułgaria zauważyła domek na palach pośrodku bajora, z tyłu domku dużo blota, a obok siebie
łódkę. Weszła na nią wraz z pieskiem i popłynęła do
schodów, wiosłując prężnie. Wstała z łódki ... ale niestety się przewróciła i wpadła do wody. Weszła na schody i usiadła na nich wraz z pieskiem, i czekala...

- Cześć Bułgaria!- ktos krzyknal przyjaznie.
- Chiny? JAK DOBRZE ZE CIE ZNALAZŁAM! - powiedziała, wstała i podała Towarzyszowi rękę. Weszli obydwaj do środka. Domek był mały, ale schludny, a co najważniejsze- cały
z bambusa! Chiny cenił bambus tak samo jak współdzielenie mieszkaniowe beton.
- To twój dom?- zapytała - Przepiękny!
- Nie, to dom Wietnamu. Ja mieszkam w bloku. Ale dziękuję, przekażę jej.
- A co to za bagienko za domem?
- To plantacja ryżu. Nie musimy go kupować. Codziennie musimy wylewać wiadra wody na pole aby je dobrze nawodnić. To trudne, dużo wody się marnuje, ale nie musimy kupować ryżu i stać w kolejkach. - wytłumaczył Chiny.
- Sprytny pomysł. - stwierdziła gdy wchodziła z Chinami do środka. Znajdowało się miejsce na palenisko, koce ułożone jeden na drugim w rogu służyły jako łóżko, obok była sterta ubrań, oraz stół i małe krzesła. Za oświetlenie służyły świeczki. Chiny był ubrany w czarne spodnie włożone do wysokich butów, czerwoną, jedwabną koszulę z długim rękawem i żółtymi wzorami, na głowie miał słomiany kapelusz, podobny do tego jakiego nosiła cały czas Wietnam. Był bardzo grzeczny i spokojnie odpowiadał na pytania Bułgarii. Nawet odsunął jej krzesło żeby mogła usiąść. I dostała przepis na pierożki.

- A wiesz co? Ostatnio Związek Radziecki się bardzo przywiązał. W sensie że traktuje mnie jak brata.
- On każdego tak traktuje. Bynajmniej tak mi się wydaje.
- Kiedyś mnie nawet tak bardzo przytulił, że o mały włos by mi nos złamał. Zawsze kiedy do niego przychodziłem, to musiałem do toalety uciekać, bo się bałem że nie wrócę do mieszkania w całości!
- O boże! W sumie to...
- Bóg nie istnieje.
- A co jeśli istnieje?
- Niewiadomo. Zaraz się okaże, dokładnie to wtedy, gdy wystrzelimy człowieka w kosmos. To znaczy - Związek Radziecki wystrzeli, bo mój kraj ma za mało funduszy. Po za tym, moim zdaniem w kosmosie nie ma nic ciekawego. Lepiej nam się żyje tu, na Ziemii i nie potrzebujemy latać nigdzie indziej. Ale nie mogę mu tego powiedzieć...
- Dlatego? - spytała Bułgaria. Chiny pochylił się nad stołem.
- Bo widzisz... Związek Radziecki ma potężne ambicje co do lotów w kosmos. Wręcz go to fascynuje. A nawet mi kiedyś powiedział, że śnił o ładowaniu na księżycu, potem na Marsie, i jego obywatele tą planetę kolonizują, ale cicho; niech to zostanie między nami. - towarzysz wrócił do oryginalnej pozy. - Pamiętasz jak wystrzelili w kosmos Sputnika? 1957 rok. Całkiem niedawno. A to już nie byle co. I teraz chce towarzysz wygrać kosmiczny wyścig. Rywalizuje ze Stanami Zjednoczonymi. Wierzę w niego, aczkolwiek jak patrzę na tą biedną Łajkę, której zabrakło tlenu, to mi się serce kraja. I te rakiety co się spalają w atmosferze. Mogliby się ci wszyscy inżynierowie i naukowcy przyłożyć, ale no co mogę zrobić? Jedyne co, to wyobrazić sobie że tak się dzieje. Ale trzymam i tak kciuki za towarzysza. Jakby nie on, dalej bym był ofiarą imperializmu.
- Bardzo ciekawe, też uważam że ZSRR się uda zdobyć kosmos. Nie masz się czym przejmować, nikomu nie powiem. - powiedziała. Po chwili weszła do domku weszła niska kobieta, z lekko żółtą karnacją, długimi do kolan czarnymi włosami z prostą grzywką, słomianym kapeluszem, miała na sobie płaszcz przeciwdeszczowy, nosiła w dłoniach dwa wiklinowe kosze z jedzeniem. To była Wietnam. Ukłoniła się do Chin i Bułgarii, pogłaskała skakającego jamnika, po odłożyła kosze przy drzwiach.
- Kto to jest? - zapytała Chin.
- To Bułgaria, ta co ma jamnika i duży ogród.
- Aha, kojarzę! Witaj w moim domku. - podała Bułgarii rękę.
- Dziękuję, przepiękny jest, i pewnie włożyłaś dużo pracy! Może już pójdę?
- Jak chcesz! Już się późno robi i przestało padać, to cię odniesiemy do domu. Znamy obydwaj drogę z Chinami. Przepraszam że nie rozpoznałam cię ale nie przyjaźnię się z socjalistami za bardzo.
- Nic się nie stało przecież. No to w drogę! - machnęła ręką Bułgaria, wzięła na ręce psa, za nią poszedł Chiny i Wietnam, popłynęli łódką do brzegu, przeszli przez las kierując się drzewami z fioletową wstążką, czerwoną dolinę, przeszli bokiem ulicy kilkanaście metrów, wrócili po jakimś czasie na ulicę marksistowską w centrum miasta, i odprowadzili Bułgarię z Pimpkiem pod dwupiętrowy dom. Nie musicie o Chiny i Wietnam się martwić, że ktoś ich napadnie, bo obydwaj znają azjatyckie sztuki walki.

✯BLOK WSCHODNI✯✯Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz