35

19 1 0
                                    


Kiedy podążaliśmy plątaniną korytarzy w stronę wieży Gryffindoru, panowała między nami cisza przerywana jedynie rozmowami dochodzącymi z mijanych przez nas obrazów. Katie szła przodem, szybkim krokiem, jak gdyby nie chciała iść razem z nami - nikt jednak tego nie komentował, a ja również nie miałbym śmiałości się do niej odezwać. Nie po tym, co jej zrobiłem.

- Diabelskie sidła - Katie wypowiedziała hasło, zatrzymując się przed portretem Grubej Damy, co dało nam szansę, by się z nią zrównać. Gdy obraz odsłonił przejście, dziewczyna ponownie ruszyła do przodu, a my podążyliśmy tuż za nią.

Było już późno, pokój wspólny był już zatem opustoszały; jedynie parę osób zajmowało kanapy i fotele przed kominkami, skupione na pisaniu swoich prac domowych czy czytaniu książek.

- Katie - odezwała się Evans, co sprawiło, że dziewczyna w końcu się zatrzymała; odwróciła się opieszale w naszą stronę, posyłając krótkie spojrzenie rudej. Ta stanęła ze skrzyżowanymi rękami, a jej mina była dość poważna. - Nie uważasz, że powinnyśmy porozmawiać?

- O czym?

Poruszyłem się, chcąc ruszyć w stronę dormitorium, jednak Syriusz złapał mnie za ramię i pociągnął, żebym został. Spojrzałem w jego stronę pytająco, jednak on nawet nie spoglądał w moją stronę.

- Dobrze wiesz, o czym.

- Chodźcie do nas - powiedział James, po czym ruszył w tym samym kierunku, który ja zamierzałem obrać chwilę wcześniej. Poczułem ucisk w żołądku; nie chciałem, żeby Katie musiała przebywać ze mną dłużej wbrew swojej woli, a to właśnie miało się stać.

Greese wzruszyła ramionami niedbale i ruszyła w stronę schodów, znowu przodem.

- Może na nas zaczekasz? - zapytała Beckett nieco opryskliwie, to sprawiło jednak, że Katie zwolniła, z jej ust jednak wydobyło się zniecierpliwione westchnienie.

Minęło kilka chwil, podczas których ponownie zapadło między nami milczenie, a gdy w końcu znaleźliśmy się w dormitorium, a Peter zamknął za nami wszystkimi drzwi, Katie stanęła wyprostowana obok kolumienki łóżka i spojrzała w naszą stronę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Stałem nieopodal drzwi, bowiem było to najdalsze miejsce, jakie mogłem zająć bez przemierzania całego pokoju.

- Katie - rozpoczęła Evans, przerywając ciszę. - Ja wiem, że to wszystko okropnie na ciebie wpłynęło, ale...

- Czyli co? - zapytała Katie nieco opryskliwie.

Evans zwiesiła głowę.

- No... sytuacja z Remusem.

Poczułem się okropnie niekomfortowo, wiedząc, że to wszystko przeze mnie.

- Czyli?

- Katie - powiedział Syriusz ostrzegawczym tonem, ale ona nawet nie spojrzała w jego stronę. Zamiast tego jej wzrok utkwiony był na mnie, a ja poczułem, jak ponownie żołądek zaciska mi się w ciasny supeł.

- Jesteś wilkołakiem - oznajmiła, nie odrywając ode mnie wzroku. - I ukrywałeś to przed nami sześć pieprzonych lat.

Nie miałem zamiaru mówić nic na swoją obronę, bo nie miało to żadnego znaczenia. Dziewczyna miała w końcu rację.

- Czy według ciebie mówienie tego w taki sposób jest w porządku? - wyraźnie oburzyła się Beckett, choć jej ton był nad wyraz spokojny.

- A czy ukrywanie czegoś takiego przez sześć lat przyjaźni - pokazała cudzysłów w powietrzu - jest w porządku?

Asphodelus || HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz