6

21 5 0
                                    


    Wędrowałam korytarzem i choć zamiast myśleć o wykonywanym przeze mnie patrolu marzyłam jedynie o wygodnym łóżku, to ciążąca z przodu szaty odznaka Prefekta przypominała mi o obowiązkach i nic nie mogłam na to poradzić. Zwlekłam się po schodach, ciężko stawiając każdy krok, a gdy już znalazłam się na parterze usiadłam na najniższym stopniu i wyciągnęłam z kieszeni złożoną na pół, błękitną kopertę. Przyjrzałam się jej już po raz kolejny - drobne, wąskie litery w rogu układały się w moje imię i nazwisko - i wyciągnęłam ze środka już nieco zmięty list. Korytarz był ciemny i choć przy wrotach do Wielkiej Sali zapalone były świece, to musiałam przyświecić sobie różdżką, żeby móc cokolwiek przeczytać.

Kochana Lily,

Mam nadzieję, że nie będziesz na nas zła - w końcu ledwie minął pierwszy tydzień września, a ja już piszę do Ciebie list. Mam czasem wrażenie, że wciąż nie dorośliśmy do Twoich wyjazdów, choć Ty już sobie dawno z tym poradziłaś.
Nie chcę zajmować ci zbyt wiele czasu - w sumie chciałam Ci tylko powiedzieć, żebyś nie przejmowała się tak zachowaniem Petunii i nie słuchała jej docinków. Wiesz przecież, że jej też jest z tym bardzo ciężko. Jest też w końcu trochę zazdrosna o tę szkołę i Twoje umiejętności, ale jeszcze z tego wyrośnie. Zobaczysz. Na pewno jest z Ciebie tak samo dumna, jak my.

Mama

PS: Ta paskudna sowa znowu podziobała mi rękę. Naprawdę wszyscy tam wysyłają listy przy pomocy tych wrednych ptaków? Nie da się tego jakoś obejść?

- Nox - mruknęłam pod nosem, a korytarz znów oświetlały jedynie blade płomyki świec.

Schowałam list do kieszeni, próbując odpędzić myśli o siostrze jak natrętną muchę i choć czułam, jak łzy napływają mi do oczu to odetchnęłam głęboko, starając się je powstrzymać. Żałowałam wtedy, że nie było ze mną Remusa - miałabym przynajmniej z kim porozmawiać i móc jakoś odciągnąć się od tego tematu, ale kiedy byłam sama... nie umiałam.

Moja starsza siostra, Tunia, zachowywała się wobec mnie inaczej od momentu, kiedy dowiedziała się, że ta szkoła to wcale nie są wymysły tego "dziwnego chłopaka ze Spinner's End". Mama ciągle mówiła mi, że na pewno jeszcze z tego wyrośnie i w końcu wszystko wróci do normy, ale z roku na rok sama dostrzegałam, że jest coraz gorzej. Petunia przestała nawet odprowadzać mnie z rodzicami na pociąg, a gdy przyjeżdżałam na Boże Narodzenie i wakacje praktycznie nie rozmawiałyśmy.

Nagle usłyszałam jakiś hałas na korytarzu, więc podniosłam głowę, wyrwana z zamyślenia.

- Na gacie Merlina, James, mówiłem ci o pelerynie! - stwierdził Syriusz, rzucając jeszcze po chwili kilka przekleństw. Jaką znowu pelerynę? Co to miało do rzeczy? Bez sensu, ale czego ja się niby mogłam po nich spodziewać... Chłopcy wybiegli z korytarza i rzucili się w stronę schodów, nim zdążyłam zareagować. Nim przemknęli obok mnie, zdążyłam jedynie dostrzec, że James trzymał w ręce jakąś pustą buteleczkę.

- Nie widziałaś nas! - krzyknął Potter, gdy mnie minął i nim zdążyłam się obrócić, byli na szczycie schodów.

- Stójcie! - krzyknęłam za nimi i momentalnie się zerwałam, jednak ci ani myśleli mnie posłuchać. Uch, czasem naprawdę miałam ochotę oddać tę odznakę i pozwolić komuś innemu się użerać z tymi wszystkimi uczniami, którzy łamią regulamin... Wbiegłam po schodach i rozejrzałam się po korytarzu, ale już nikogo już tam nie było. Wtedy nad głową usłyszałam perlisty, denerwujący śmiech. Westchnęłam. Jeszcze tego dziś brakowało.

Asphodelus || HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz