ROZDZIAŁ 9 "Początek walki"

5 0 0
                                    

A więc członkowie klanu już się ujawnili.

Hakuchi: Co za przypadek,mam przed sobą gościa który odciął mi rękę,a do tego dzieciaka z którym się widziałem w opuszczonej kryjówce już nieistniejącej organizacji. Interesujące..

Alex: A więc to byłeś ty!

Członek klanu patrzał zaciekawiony na chłopca,lekko się uśmiechając. Pobiegł w jego stronę,jednak przed nim pojawił się Kaen,i zaczęła się między nimi walka. Kaen walczył naprawdę precyzyjnie,i było widać że jest wyszkolony. Hakuchi bacznie obserwował ruchy przeciwnika i skoczył na drzewo patrząc na niego.

Hakuchi(w myślach): Muszę coś zrobić żeby porozmawiać z tym chłopcem,wydaje się jakiś wyjątkowy...dziwne uczucie...

Kaen: Zamierzasz tam tak stać? Nie będę długo czekał.

Hakuchi: Zamknij mordę rudzielcu!

Szermierz zeskoczył ze drzewa i użył techniki.

Hakuchi: Technika bogów: Niszczące cięcie!

A więc ta technika spowodowała że w okół ostrza szermierza była jakaś czerwona fala. Atak miał też dość daleko dystans,więc było to niebezpieczne.

Kaen(w myślach): Wygląda to jak atak na daleki dystans...rozumiem.

Wysłannik ognia przemyślał co musi zrobić,i postanowił użyć jednej z technik.

Kaen: Wysłannik ognia: Płomienny sprint!

A więc Kaen szybko się przeniósł zostawiając za sobą płomień,jednak pobiegł w stronę członka klanu,i poparzył go trochę jednak ten odskoczył a jego skóra się zregenerowała.

Hakuchi: Dobre posunięcie

Alex obserwował ruchy wojowników i szukał okazji żeby wtrącić się do walki i pomóc rudo włosemu.

Alex(w myślach): Muszę mu jakoś pomóc,chyba już wiem..

Syn Oscara rzucił w stronę wroga shurikenami i ten dostał w plecy.

Hakuchi: Co jest? Który z was to był?! Pokazujcie się!

Białowłosy nie wiedział kto z nich rzucił shurikenami,ponieważ oboje się ukryli. Jednak gdy Hakuchi był zdezorientowany,to wysłannik machnął mieczem i go zranił.

Kaen: Wysłannik ognia: Palące iskry!

Technika spowodowała,że gdy Kaen zaatakował ostrzem i przeciął nim twarz członka klanu,nastąpił wybuch iskier które podpaliły jego twarz. Członek klanu zaczął wrzeszczeć i odskoczył od wroga łapiąc się za twarz,jednak jego dłonie też zaczęły płonąć.

Hakuchi: Kurwa! Ale gorąc!

Jego twarz się topiła,rozpadała i zaczęła krwawić. Ręce tak samo. Hakuchi nie wiedział co robić.

Hakuchi: Co za gnój! Zaraz ci się odwdzięczę śmieciu!

Tymczasem Oscar i Tsuyoi zaczęli walczyć z Yarim,a ten sobie dość nieźle radził. Zeskakiwali z góry na górę i biegli za sobą walcząc. Członek klanu był wyszkolony i bardzo szybki,więc dawał sobie radę.

Tsuyoi(w myślach): Dobry jest...musimy go jakoś osłabić.

Tsuyoi utwardził swoje dłonie i uderzył nimi mocno w ziemię.

Tsuyoi: Wysłannik kamienia: Śmiertelny wstrząs.

Ziemia zaczęła się trząść,a szpiczaste góry zaczęły się rozpadać i spadały prosto na włócznika. Ten biegł uciekając przed kolcami żeby te na niego nie spadły,jednak nagle pojawił się przed nim Oscar i kopnął go w twarz za pomocą mocy Willa. Kopnął go prosto na szpic który spadał w jego kierunku.

Yari: Nawet o tym nie myślcie...
Technika bogów: Wirujące cięcie.

Ta technika spowodowała,że Yari swoją bronią wywołał wir który rozwalił spadające szpice,a te się porozpadały.

Tsuyoi: Nie łatwo go zdezorientować..szkoda że nie trafiliśmy na tamtego.

Oscar: Damy radę! Chodź za mną!

A więc władca Konohstanu pobiegł razem z wysłannikiem kamienia na członka klanu. Niebiesko włosy gdy to zauważył,również poszedł w ich stronę. Jednak gdy był już blisko Oscara,ten nagle pojawił się za nim i kopnął go mocno w plecy,a ten nie zdążył tego uniknąć ani sparować.

Yari: Cholera!

Nagle Yari stracił panowanie nad sobą, i nie wiedział co zrobić. Od razu przed nim pojawił się Tsuyoi z utwardzoną dłonią skierowaną w twarz przeciwnika.

Tsuyoi: Nie lekceważ naszej siły gnoju! My też potrafimy być potężni mimo że nie mamy jakichś tam boskich mocy!
Wysłannik kamienia: Niszcząca pięść!

A więc wróg dostał prosto w szczękę ze skamieniałej pięści,na szczęście nie utracił głowy ale po ataku od razu poleciał na jedną z wysokich gór i uderzył z takim impetem,że górze odpadł jeszcze szpic a na miejscu gdzie wylądował członek klanu pojawiła się wielka chmura dymu.

Will(w myślach): Nieźle oberwał! Ale będzie miał rozwaloną mordę!

Władca Konohstanu spojrzał na swojego towarzysza,a ten był zadowolony i wzdychał z wysiłku.

Tsuyoi: Dobrze mu tak...

Yari: No nieźle...

Po chwili włócznik przerwał zdanie kaszląc krwią. Było go już widać,jego szczęka była w połowie rozerwana,jego lewa ręka była cała urwana,a w prawej urwana była tylko dłoń. Yari gdzieś zgubił swoją włócznię,i był już bez niej a jego włosy które były splecione w kucyk rozpuściły się i miał je do ramion.

Oscar: No nieźle go urządziłeś...jednak jeszcze go nie pokonaliśmy,mogłeś celować w serce.

Tsuyoi: Chyba się tego spodziewał...

Oscar: Co?

Tsuyoi: Dałem mu cios w twarz,ponieważ swoje serce zasłonił bronią. Dlatego pomyślałem że ten cios też może być jakimś sposobem na osłabienie go.

Oscar: Rozumiem. Ja sie teraz nim zajmę.

A więc władca Konohstanu ruszył prosto na członka klanu i kopnął go w szczękę,która jeszcze nie zdążyła się zregenerować,i poleciała plama krwi. Yari odskoczył od przeciwnika jednak ten za nim podążał,i zaczął się pościg ponieważ członek klanu próbował unikać jakiego kolwiek kontaktu z przeciwnikiem gdy się regenerował. W końcu po jakimś czasie jego obie ręce się zregenerowały i ten mógł walczyć,jednak jego szczęka jeszcze w pełni się nie zregenerowała ale już nie kapała z niej krew,i była jedynie na niej duża szrama która się goiła.

Yari(w myślach): Dobra...muszę już to zrobić,nie mam innej opcji.

Białoskóry wojownik odskoczył dalej od władcy krainy,i wyciągnął ze spodni jakąś kartkę.

Yari: Niech przybędzie Hakuchi i wojownicy z którymi walczy!

Gdy włócznik położył kartkę na ziemię,pojawił się Hakuchi razem z Kaenem i Alexem.

Alex: Co tu się dzieje?

Kaen: Widzę że nas przeniesiono,pewnie to sprawka któregoś z członków klanu.

Hakuchi: Dokładnie przygłupy! Yari umie w teleportację! Co za przegrywy.

Oscar: Nie wiem czy to było mądre zdradzać umiejętności towarzysza,ale nam to się przyda.

Hakuchi: Niby do czego...i tak zaraz zdechniesz!

A więc wszyscy wojownicy byli teraz w jednym miejscu,i zaczęła się dość duża walka.

Wojownicy Pokoju (Cz1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz