ROZDZIAŁ 5 "Inwazja"

20 0 0
                                    

A więc zanim Hakuchi się pojawił, Obrońcy Konohstanu rozmawiali jeszcze o całej sprawie,i gdy Max był już w domu władcy stało się. Nastąpił wybuch który ogłuszył Jacoba, Petera,Adama i nawet Oscara. Jednak Will szybko przejął nad nim kontrolę,przez co w razie czego gdyby ten się nie budził,to stworek musiałby walczyć za niego. Jednak dzięki pomocy Willa,ojciec Alexa szybko się obudził.

Oscar: A więc tak to było...już się pojawili

Will: Tak,i gdybym nie ja, to już byś wąchał kwiatki od spodu.

Hakuchi: Ale z was ofermy! Przegrywy życiowe! Idioci!

Oscar: Will,czy z innymi jest wszystko w porządku?

Will: W budynku byliście tylko wy i twój brat,a więc jest dobrze. Twoi przyjaciele stracili jedynie przytomność,ale niedługo wrócą do siebie. A jeśli chodzi o budynek, to tylko ta ściana została rozwalona.

Oscar: Nie liczy się czy budynek jest cały,ale czy ludzie są żywi. A teraz wiem...że mogę iść na całość!

Sam członek klanu,Hakuchi był biało skórny,jego skóra biała jak śnieg,oczy granatowe,włosy również białe,były kudłate i szpiczaste. Na twarzy miał czarne dwie łatki,a na czole nosił czarną opaskę z symbolem klanu. Ubrany był w białe szaty i białe spodnie,rękawy miał niebieskie,a w okół szaty miał założony niebieski pas. Byl ubrany w czarne buty(173cm).

Hakuchi: Zmieniłeś się,wyglądasz teraz dojrzałe. Do tego ta opaska...ukrywasz za nią to? Nie zamierzasz tego użyć?

Oscar: Na razie sytuacja tego nie wymaga,może później będzie trzeba.

Hakuchi: A więc mnie lekceważysz! Ale się zaskoczysz! Zabije cię!

Członek klanu ruszył w stronę Oscara i wyciągnął swoje ostrze,które miało czarną rękojeść i czerwone ostrze. Hakuchi był już przygotowany na atak,jednak władca krainy nagle zniknął z jego pola widzenia. Okazało się że jest na dole poza budynkiem.

Will: Wyciągnął swoje ostrze!

Oscar: A więc pora na nas!

A więc dzięki mocy Willa,w ręce Oscara pojawił się miecz,który miał też czarną rękojeść,jednak jego ostrze było koloru czarno fioletowego. Wojownik spojrzał na Hakuchiego którego było jeszcze widać w budynku. Ten patrzał na niego z góry i uśmiechał się psychopatycznie,widząc Oscara który jest zupełnie sam.

Hakuchi: I co teraz zrobisz? Gówno! Jesteś zupełnie sam! Przegryw!

Oscar: Skoro uważasz się za kogoś lepszego...chodź tu.

A więc Hakuchi skoczył,i od razu pobiegł w stronę ojca Alexa. Zaczęła się po między nimi walka. Członek klanu agresywnie poruszał swoim mieczem i w każdym momencie próbował zranić swojego przeciwnika. Oscar też walczył i unikał ataków wroga,ich miecze cały czas się ze sobą stykały i było słychać trzaski i odgłosy żelaza.

Will: Dobry jest! Trzeba coś zrobić żeby zwycięstwo było po naszej stronie!

Oscar: Mam już pomysł,łatwo zdezorientować tego tutaj.

Hakuchi: Frajer! Nie masz ze mną szans śmieciu!

Oscar: Już w sumie się zdezorientował..

A więc Hakuchi zaczął znowu szydzić z Oscara i naśmiewał się z niego. Jednak nagle,gdy członek klanu tak się śmiał i śmiał,władca Konohstanu zniknął.

Hakuchi: Cholera! Co jest grane! Gdzie tej gnój?!

Nagle członek klanu stracił czucie w dłoniach.

Hakuchi: Kurwa! Pieprzony gnój!

Jego dłonie zostały odcięte, spadły na ziemię. Jednak wróg nie zdążył nawet się odwrócić,a już przestał czuć ciało.

Hakuchi: CO?! JAK?!

Przeciwnik został zdekapitowany. Jego głowa spadała na ziemię i zaczęła się od niej odbijać,aż w końcu głowa spadła na ziemi i leżała,razem z ciałem które przed chwilą upadło. Oscar powoli podchodził do głowy Hakuchiego,jednak dalej trzymał przy sobie miecz.

Hakuchi: Ty śmieciu! Jak zaraz się zregeneruje to-

Oscar: Niby kiedy to zrobisz jak zaraz zmiażdżę ci ten łeb.

Hakuchi: Ha! Idiota! Dobrze wiesz że nic ci to nie da! Musiałbyś przebić moje serce aby mnie zabić! Do tego nie raz tylko kilka razy! Matoł!

Oscar: Zmiażdżę ci łeb,a potem będę przebijał twoje serce do momentu aż przestaniesz pokazywać jakichkolwiek oznak życia.

Hakuchi: Psychopata..

Mężczyzna był już coraz bliżej głowy swojego wroga,i gdy miał ją zdeptać nagle ktoś ją wziął razem z jego ciałem.

Oscar: Pojawił się kolejny.

A więc pojawił się kolejny członek klanu. Był wysoki (189) a jego skóra również była biała. Jego włosy splecione w kucyk były koloru niebieskiego,a oczy kolory żółtego. Był ubrany w szarą kamizelkę,a jego spodnie również były szarego koloru,jednak nie zasłaniały całych nóg bo były do kolan. Było widać jego klatkę piersiową,i był dość umięśniony. Na klacie rękach oraz nogach miał czarne łatki,i miał ubrane sandały. Trzymał też w dłoni broń która przypominała włócznię,jednak z dwóch stron posiadała ona szpice.

Hakuchi: Yari! Przybyłeś w idealnym momencie gdy już go miałem!

Yari: Miałeś go?

Oscar: Czyli mam rozumieć że to była część twojego złowieszczego planu tak? Okej,rozumiem.

Will: Nie spodziewałem się...Że jesteś takim idiotą!

Will zaczął śmiać się z członka klanu,a Oscar próbował zachować powagę,gdy jego przyjaciel płakał ze śmiechu.

Oscar: Spokojnie Will,każdy może się pomylić.

Hakuchi: NIECH NO TYLKO SIĘ ZREGENERUJE! ZABIJE WAS!

Yari: Już spokojnie,na razie to leż i czekaj aż twoja głowa przyczepi się do twojego ciała.

Więc wyższy rangą wspólnik (ponieważ Yari był średnią a Hakuchi niską rangą) Hakuchiego położył jego ciało a głowę dał na miejscu szyi,i go tak zostawił ponieważ jego ciało zaczęło się regenerować.

Yari: Taka rana trochę dłużej będzie ci się regenerować,więc poczekaj trochę a ja za ciebie zrobię to co chciałeś zrobić ty.

Więc Yari zeskoczył z dachu jednego z budynków i stał przed Oscarem z powagą na twarzy,nie było widać na jego twarzy uśmiechu, smutku ani gniewu.

Will: Znowu czuję od niego to dziwną aurę co kiedyś.

Oscar: Też pamiętam te uczucie,ale teraz...jest jakieś silniejsze, trzeba się przygotować Will.

Yari: A więc to ty Oscar,dawno się nie widzieliśmy. Jak trzyma się Will? O nim też nie zapomniałem.

Oscar: A trzyma się bardzo dobrze i z przyjemnością by cię rozwalił.

Yari: Rozumiem,a więc nie przedłużajmy dłużej tej rozmowy i przejdźmy do konkretów.

Will: No w końcu jakiś poważny przeciwnik! Oscar,zamień się ze mną! Sytuacja tego wymaga,czuję od niego niepokojącą aurę!

Oscar: No już dobra,wiem że chcesz walczyć dlatego niech ci będzie.

A więc władca Konohstanu zmienił się z demonem i ten od razu ruszył na członka klanu. Zaczęła się walka!

Wojownicy Pokoju (Cz1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz